Kristoffer Normann Hansen jest najefektywniejszym piłkarzem całej ligi. Nie należy jednak do ulubieńców trenera Widzewa. Ale może warto dać mu szansę?
Gdyby zimą pojawiła się jakaś dobra oferta, to Norwega w kadrze Widzewa już by nie było. Po rundzie jesiennej klub dał wolną rękę Karolowi Danielakowie, Patrykowi Lipskiemu i Wasylowi Łytwynence w poszukiwaniu nowej pracy (odszedł tylko ten pierwszy), a w przypadku Normanna Hansena ogłoszono, że ma zostać wypożyczony. Trener Janusz Niedźwiedź tłumaczył, że 28-latek potrzebuje więcej grać, a w jego drużynie nie ma na to wielkich szans, bo przegrywa rywalizację. Na jego nominalnej pozycji występuje Bartłomiej Pawłowski.
Normann Hansen poleciał z drużyną na zgrupowanie do Turcji, a klub czekał na dobrą ofertę. Ta jednak nie przyszła i Norweg został. Wiosną zagrał w dwunastu meczach i zdobył dwa gole. Ten pierwszy – ze Śląskiem Wrocław – dał Widzewowi wygraną. Norweg zdobył go w doliczonym czasie gry. Gdyby nie te trzy punkty, to dzisiaj byłby duży problem. – Miał trudną sytuację, rozmawialiśmy o tym, że powinien dostawać więcej minut, dlatego trzeba poszukać klubu na wypożyczenie. Ale został z nami i teraz chciałem mu pogratulować. Mam nadzieję, że ten gol doda mu więcej pewności siebie i wiatru w żagle. Gdy padła bramka, nie byłem pewny, czy nie będzie spalonego i czekałem z radością. Po meczu od razu do niego pobiegłem, by mu pogratulować – mówił po tamtym meczu Niedźwiedź.
CZYTAJ TEŻ: Co ma Widzew ze współpracy z klubami partnerskimi?
Co ciekawe, ten gol nie dał Norwegowi miejsca w składzie. W kolejnym spotkaniu z Legią Warszawa znów wszedł z ławki i znów strzelił bramkę. Dopiero wtedy dostał się do jedenastki (dwa razy był zmieniany). Później znów usiadł na ławce i siedzi na niej do dzisiaj wchodząc na boisko w drugich połowach. Raz daje słabe zmiany, a raz dobre. Ostatnio, kiedy w 78. minucie wszedł w meczu z Górnikiem Zabrze, to rozruszał ofensywną grę drużyny. Okazało się, że nie musi grać na pozycji lewego napastnika, gdzie ustawiany jest Pawłowski, ale dobrze czuje się na środku ataku. Zabrakło czasu, by powalczyć o remis.
Liczby Norwega w Widzewie nie wyglądają imponująco. W tym sezonie wystąpił co prawda w 21 spotkaniach, ale tylko dwa razy grał od początku. Na boisku spędził zaledwie 410 minut, czyli – jak łatwo policzyć – 4,5 meczu. Tego czasu nie było więc jak widać za wiele, ale był to jednak efektywny czas.
Jak wynika z obliczeń serwisu EkstraStats, Norweg to wręcz najefektywniejszy gracz całej ligi. Na koncie ma trzy gole i dwie asysty. Wynika z tego, że bramki zdobywa do 136,7 minut, a co 82 minuty ma bierze bezpośredni udział w bramkowej akcji zespołu. Drugi w tej klasyfikacji jest Said Hamulić ze Stali Mielec, który odszedł z niej zimą (140,6 i 105,4), a na trzecim Marc Gual z Jagiellonii Białystok (145,9 i 95,2).
Może jednak warto dać Normannowi Hansenowi więcej czasu na boisku?