Największy budżet od awansu do ekstraklasy i najgorsze miejsce – to najkrótsze podsumowanie Widzewa w zakończonym sezonie. Jest jednak ktoś w klubie, kto może i powinien czuć się wygranym. Dla mnie bohaterem drugiego planu jest Patryk Czubak, bez którego o utrzymanie byłoby dużo trudniej!
Przyznaję szczerze – nie wierzyłem w trenera Czubaka. Miałem podstawy, bo pamiętałem o nieudanej walce o awans rezerw do trzeciej ligi, fatalnym epizodzie w Stomilu Olsztyn. Dlatego po powrocie do Widzewa nie było u mnie entuzjazmu, a gdy słyszałem, że jest potencjalnym następcą Daniela Myśliwca, włączał się u mnie mechanizm obronny. Także wtedy, gdy zamiast Jacka Magiery Czubak poprowadził drużynę w trzech meczach.
Myliłem się, bo były to – moim zdaniem –najlepsze występy Widzewa w 2025 roku i jedne najlepszych w słabym sezonie. Przypomnę, że najpierw był pechowy remis z Radomiakiem w Radomiu, później jeszcze bardziej pechowa przegrana z Jagiellonią Białystok w Łodzi, a następnie wygrana z GKS-em Katowice. Cztery zdobyte wtedy punkty nie są wielkim dorobkiem, jednak trzeba pamiętać o kontekście. Czubak przejął drużynę rozbitą i zbitą, która w czterech wcześniejszych kolejkach zdobyła punkt, tracąc 12 goli! Trafnie ten okres podsumował kiedyś Rafał Gikiewicz, że to nie były mecze, ale treningi strzeleckie dla rywali.
Widzew nie miał aż tak słabej kadry, żeby dawać się obijać Śląskowi Wrocław, spadkowiczowi z ekstraklasy, a po wcześniejszym występie wracać z Poznania z poczuciem ulgi, że Lech strzelił mu tylko cztery gole, podobnie jak Pogoń Szczecin w Sercu Łodzi. Ale wizja trenera – podobno wizjonera – mocno rozmijała się z potencjałem zawodników. Wspomniany Gikiewicz zdradził, że razem z kolegami z rady drużyny prosili o zmianę samobójczej taktyki, ale Daniel Myśliwiec był niewzruszony i konsekwentny, choć jako człowiek inteligentny musiał zdawać sobie sprawę, że pcha zespół w przepaść, czyli do 1. ligi.
Kiedyś usłyszałem pytanie, dlaczego Czubak, w końcu człowiek ze sztabu, nie reagował wcześniej, nie próbował wpłynąć na lidera? Nie wiem, czy próbował, ale wiem, że nie miał szans cokolwiek zdziałać. W meczu z Lechem został odesłany na trybuny, żeby z oddali obserwować grę. Myśliwiec nie zgadzał się i protestował, by Czubak był wpisywany do protokołu meczowego jako pierwszy z asystentów. Na pewno nie była to normalna sytuacja, a dla Czubaka mocno niekomfortowa, bo trudno pracować z przeświadczeniem, że ma się znikomy wpływ na efekty.
A jednak po zdymisjonowaniu Myśliwca jego następca poradził sobie bardzo dobrze. Przede wszystkim zmotywował rozbitą drużynę i stworzył ją od nowa. Przygotował też dobry grunt dla Żelijko Sopicia. Zastanawiając się nad tym, co pozytywnego zostało w mojej pamięci po zakończonym sezonie, mam przed oczami gole Frana Alvareza i Juljana Shehu i radość piłkarzy biegnących po golach nie do Sopicia, ale do Czubaka, już wtedy asystenta Chorwata.
Pomyliłem się w ocenie Patryka Czubaka jako trenera, ale takie pomyłki bardzo lubię i nie mam problemu z przyznaniem się do błędnej oceny. A żegnającemu się z Widzewem trenerowi życzę powodzenia i trzymam kciuki za dalszą karierę.
PS. Nie da się tego sprawdzić, ale mam przekonanie graniczące z pewnością, że z Czubakiem u steru do końca sezonu, Widzew byłby wyżej w tabeli…