PGE Skra Bełchatów nie potrafiła drugi raz zagrać tak jak w środę, przegrała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i nie zagra w finale PlusLigi.
Żeby pokonać ZAKSĘ, wszyscy siatkarze PGE Skry powinni zagrać na swoim najwyższym poziomie. Tak jak to było w środę w Bełchatowie. W tym sezonie jednak nie zdarzyło się, by drużyna potrafiła dłużej utrzymać wysoki poziom. Potwierdziło się to w półfinale.
Reklama
Pierwszy set był wyrównany. ZAKSA odskakiwała na dwa, trzy punkty, ale PGE Skra odrabiała straty, przede wszystkim dzięki serwom. Do emocjonującej końcówki jednak nie doszło, bo sędzia odgwizdał nieczyste odbicie Grzegorza Łomacza. – Zaczęli grać sędziowie – skomentował wydarzenie Ryszard Bosek, mistrz olimpijski.
Gospodarze nakręcili się i zaczęli dominować. Nie grali na swoim najwyższym poziomie, jednak w PGE Skrze było za wiele słabych punktów. Przede wszystkim zabrakło lidera w ataku. Duszan Petković miał gorszy dzień, ale i tak atakował z ponad 50-procentową skutecznością. Brakowało mu wsparcia u Taylora Sandera, a zwłaszcza Milada Ebadipoura. Irańczyk zbijał 17 razy, zdobywając 4 punkty. To wynik nawet nie słaby, a katastrofalny.
Reklama
Na nic zdało się dobre przyjęcie zagrywki, skoro na skrzydłach, tam gdzie wygrywa się mecze, PGE Skra była bardzo słaba. Gdy na początku trzeciego seta kontuzji skręcenia stawy skokowego doznał Sander, stało się jasne, że nawet niewielkie szanse na odrobienie strat.
W finale ZAKSA zmierzy się z Jastrzębskim Węglem, a PGE Skra w meczu o brązowy medal zagra z Vervą Warszawa. Pierwsze mecze już w środę w Kędzierzynie-Koźlu i Bełchatowie.