PGE Skra Bełchatów długo rozkręcała się w meczu z GKS-em Katowice, ale zakończyła grę w efektownym stylu i – co najważniejsze – z trzema punktami.
PGE Skra w ostatnim w tym roku meczu w hali Energia podejmował rywala, z którym nigdy u siebie nie przegrał. Ale statystyki mają znaczenie do pierwszej akcji, a katowiczanie potrafili w tym sezonie pokonać Asseco Resovię. Wydawało się, że w pierwszym secie emocje skończą się szybko, bo po błędach rywali i udanej kontrze Roberta Tahta gospodarze odskoczyli na cztery punkty (12:8). Niespodziewanie jednak zaczęły się problemy z przyjęciem zagrywki Gonzalo Quirogi i błyskawicznie zrobiło się 12:13.
Siatkarze z Bełchatowa mieli duże kłopoty w ataku. Blokowani byli Karol Kłos i Taht, a nieskutecznie grał Aleksandar Atanasijević. Bezbłędny był tylko Mateusz Bieniek. Gd dołączyli do niego Milad Ebadipour i Estończyk, który przełamał niemoc, PGE Skra uzyskała przewagę. W końcówce włączył się Kłos i udało się wygrać seta.
W drugim już tak dobrze nie było, bo przeciwnicy grali świetnie, a bełchatowianie nie potrafili się im przeciwstawić. Przy wyniku 9:10 Micah Ma’a zaserwował asa, za chwilę Atanasijević uderzył w aut, dwa punkty oddał Taht (w przyjęciu i ataku) i zrobiło się 13:20. Trener Slobodan Kovac wprowadził do gry Mikołaja Sawickiego, Damiana Schulza i Michajlo Miticia, jednak niczego to nie zmieniło, bo GKS nabrał dużej pewności.
Początek trzeciego seta należał do gości, którzy dwa razy zablokowali Atanasijevicia (11:8). Wtedy trener Kovac nie wytrzymał i zmienił Serba na Schulza. Ten zaatakował tylko raz przy wyniku 23:20, ale wcześniej popisał się wyblokami i spektakularną obroną. Wreszcie PGE Skra znalazła lidera, a był nim Taht. Estończyk zaczął przyjmować zagrywki, a jego ataku ze skrzydła były skuteczne. Wsparł go Milad Ebadipour i wreszcie gra bełchatowskiego zespołu zaczęła wyglądać normalnie, a Bieniek nie musiał atakować na potrójnym bloku. Długo jednak PGE Skra musiała wyszarpywać kolejne punkty, a w wyjściu na prowadzenie pomógł skuteczny blok.
Teraz rozpędzili się bełchatowianie, a zawodnicy GKS-u nie znaleźli sposobu na ich zatrzymanie. Od wyniku 5:4 PGE Skra zdobyła dziewięć kolejnych punktów. Katowiczanie nie mogli przebić się przez blok, a po przeciwnej stronie świetnie grali Taht, Ebadipour i Schulz. Wysika przewaga skłoniła trenera do nietypowej roszady – jako libero wszedł na boisko Dick Kooy, któremu uraz pleców nie pozwala atakować.
9:4 blok Bienia na Hainie 14:4 bloki na Jaroszu i Domagale, wszedł Kooy jako libero. Holender radził sobie dużo lepiej niż w meczach, w których występował na swojej normalnej pozycji, czyli przyjmującego. A dominacja PGE Skry urosła do 12 punktów, w czym największy udział miał mocno serwujący Taht. Dopełnieniem dziwnych zmian było wprowadzenie Roberta Milczarka jako skrzydłowego. Pierwszy punkt w tym sezonie zdobył też Sebastian Adamczyk, wychowanek klubu.
PGE Skra wygrała po raz ósmy w tym sezonie i awansowała na czwarte miejsce w tabeli. Najlepszym zawodnikiem meczu wybrano Bieńka. Przed świętami bełchatowianie zagrają jeszcze z Exakt Systemem Norwidem Częstochowa w Pucharze Polski (w środę o godz. 18).
PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice 3:1
Sety: 25:22, 19:25, 25:20 , 25:16
PGE Skra: Łomacz 1, Ebadipour 14, Bieniek 14, Atanasijević 4, Taht 14, Kłos 11, Piechocki (libero) oraz Schulz 9, Mitić, Adamczyk 1, Milczarek, Kooy (libero)
GKS: Ma’a 4, Rousseaux 12, Kania 6, Jarosz 14, Quiroga 19, Hain 1, Mariański (libero) oraz Domagała 4, Nowosielski