ŁKS wygrał z GKS-em Katowice 5:1. To najwyższe zwycięstwo łodzian od 2018 roku. Nie udałoby się to gdyby nie świetna postawa defensywy. Chociaż Aleksander Bobek popełnił błąd przy bramce katowiczan, to obronił kilka groźnych strzałów, które mogłoby sprawić problemy nawet doświadczonym golkiperom.
Czytaj także: Najlepszy bramkarz ligi zostanie w ŁKS-ie.
– Lepiej nie dało się zakończyć tego roku. Zamknęliśmy ten mecz w pierwszej połowie. 4:0 to bezpieczny wynik, ale musieliśmy być skoncentrowani w drugiej – powiedział młody bramkarz ŁKS-u.
Czytaj także: Kiedy ŁKS strzelił pięć goli?
Łodzianie mają najmniej straconych bramek w Fortuna 1 Lidze. To miła odmiana po poprzednich sezonach, w których ełkaesiakom zarzucano, że nie potrafią bronić.
– Cała drużyna pracuje w obronie. Uważam, że poprawiliśmy grę w defensywnie. Mamy najmniej bramek straconych w lidze i mam nadzieję, że na wiosnę dalej to będzie tak funkcjonowało, jak jest teraz – wyjaśnił Bobek.
Czytaj także: Miało go nie być, a jest i strzela jak na zawołanie.
Bartosz Szeliga strzelił gola i wypracował bramkę Mateusza Kowalczyka. Boczny obrońca, który ostatnio gra na skrzydle podkreślił, że wysokie zwycięstwo to zasługa sztabu szkoleniowego, który świetnie rozpracował rywala.
– Pierwsza połowa była koncertowa. Mieliśmy swoje założenia na to spotkanie – zrealizowaliśmy je od A do Z i każdą sytuację kończyliśmy zdobyciem gola. W drugiej połowie tempo troszkę spadło, trochę jesteśmy na siebie źli, że straciliśmy tą bramkę. Aczkolwiek mamy wynik 5:1 i to jest koniec rundy. Cieszmy się z tego. Żałuję, że to już koniec, bo ominęło mnie kilka meczów. Czuję się świetnie i jestem w dobrej formie – tak jak cały zespół. Szkoda, że w tym rok już nie zagramy, ale ten głód trzeba zachować na następny rok. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy mecz. Wiedzieliśmy, że GKS będzie nas naciskał. Nie mieliśmy dużo miejsca, najwięcej za linią obrony rywala. Staraliśmy się to wykorzystać przy każdym podaniu. Tak strzeliliśmy bramki. Fantastyczna praca sztabu. Rozpracowaliśmy GKS perfekcyjnie – zakończył Bartosz Szeliga.
Czytaj także: Pomocnik ŁKS-u zachwycił.