Zajmujący piętnaste miejsce w tabeli zespół z Łomży niespodziewanie wygrał na stadionie przy al. Piłsudskiego. ŁKS okazał się drużyną dobrze poukładaną w defensywie, nieźle wykonującą stałe fragmenty gry. Zawodnicy Widzewa najlepiej spisywali się po upływie regulaminowych 90 minut.
Na ostatnim treningu przed meczem z ŁKS piłkarze Widzewa ćwiczyli wykonywanie stałych fragmentów gry. To miała być broń na rywala, gdyby ten ustawił się defensywnie. Trener Franciszek Smuda zapomniał tylko przećwiczyć, jak skutecznie się bronić przed rzutami wolnymi. W pierwszej połowie to była główna broń zawodników z Łomży. Niezwykle zresztą skuteczna.
W 29 minucie Michał Kaput zagrał z prawej strony pola karnego po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i niepilnowany w polu karnym Michał Misiak z kilku metrów strzałem głową pokonał Patryka Wolańskiego. W 40 minucie Marcin Świderski uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego nie dał żadnych szans na skuteczną interwencję bramkarzowi Widzewa.
Łodzianie w pierwszej połowie grali tak, jakby przed meczem nasłuchali się utworu Reni Jusis „Zakręcona” – wszyscy razem w jednym tempie. Niby prowadzili grę, niby starali się atakować, niby stwarzali sytuacje podbramkowe, ale wszystko wyglądało to, jakby odbywało się na zwolnionych obrotach. Do przerwy gospodarze stworzyli praktycznie jedną dobrą sytuację. W 38 minucie Daniel Mąka nie trafił do siatki z kilku metrów. Nic więc dziwnego, że w przerwie został zmieniony. Dużo do życzenia pozostawiał również styl wykonywania rzutów wolnych przez Aleksandra Kwieka. Miał kilka szans, żadnej nie wykorzystał.
W przerwie Smuda zdecydował się na jedną zmianę. Na boisku pojawił się Daniel Świderski, który trochę rozruszał ataki Widzewa. Lepiej zaczął grać Mateusz Michalski i pod bramką ŁKS często dochodziło do groźnych spięć. W 61. minucie na boisku pojawił się kolejny napastnik – Daniel Gołębiewski. Chwilę po jego wejściu Świderski trafił do siatki gości, arbiter odgwizdał jednak przewinienie napastnika.
W drugiej połowie ŁKS nie kwapił się do ataków. Piłkarze z Łomży częściej leżeli na murawie, zyskując cenne sekundy, niż przebywali na połowie Widzewa. Gospodarze chyba jednak nie chcieli zrobić rywalowi krzywdy. Maciej Kazimierowicz nie potrafił nawet skierować piłki do siatki z trzech metrów. W sumie nie ma co opisywać postawy gospodarzy. To był antyfutbol. Goście wygrali w pełni zasłużenie, choć w końcówce łodzianie mogli nawet doprowadzić do remisu. W doliczonym czasie gry Mateusz Ostaszewski strzelił kontaktowego gola, a była jeszcze jedna okazja. To pierwsza porażka Widzewa od kiedy zespół przejął Smuda.
Widzew Łódź – ŁKS Łomża 1:2 (0:2)
Bramki:
Ostaszewski 90+3. – Misiak 29., Świderski 40.
Widzew: Wolański – Kozłowski, Kostkowski, Zieleniecki, Pigiel – Michalski, Radwański (67. Kamiński), Kazimierowicz, Kwiek (61. Gołębiewski), Mąka (46. Świderski) – Falon (79. Ostaszewski).
Żółte kartki: Radwański, Świderski – Reinaldo, Świderski, Misiak.
Fot. Cyfrasport