Piłkarze Widzewa Łódź nie poszli za ciosem i po zwycięstwie w Legnicy przegrali na własnym stadionie z Górnikiem Zabrze. Dla podopiecznych Janusza Niedźwiedzia była to już piąta porażka z rzędu przy Al. Piłsudskiego 138. Po meczu obrońca Widzewa powiedział, że wszyscy w szatni rozumieją rozgoryczenie fanów.
Widzew przegrał piąty mecz z rzędu na własnym obiekcie. Ostatni raz łodzianie cieszyli się ze zwycięstwa w spotkaniu domowym 17 lutego. Wtedy czerwono-biało-czerwonym udało się pokonać Śląsk Wrocław. W ostatnią sobotę podopieczni Janusza Niedźwiedzia musieli natomiast uznać wyższość Górnika Zabrze.
– To co się dało znowu we znaki to ta skuteczność. Na pewno musimy kończyć lepiej te sytuacje. Skuteczność w defensywie na pewno też jest do poprawy. To jest nasza pięta achillesowa w tej rundzie i na pewno musimy to poprawić – powiedział otwarcie Serafin Szota tuż po końcowym gwizdku sobotniego starcia – Na pewno za łatwo straciliśmy bramki. Nie możemy w tak łatwy sposób tracić bramek. Zawiodła skuteczność w defensywie, zawiodła skuteczność w ofensywie i przegrywamy spotkanie – dodał.
Łodzianie próbują większość swoich ataków budować od tyłu, czyli robić coś, co znakomicie sprawdzało się jesienią. W ostatnim spotkaniu jednak raziła w oczy duża liczba strat gospodarzy przy próbie konstruowania swoich ataków, co oczywiście napędzało rywali z Zabrza.
– Jesteśmy drużyną, która chce wyprowadzać piłkę. Może przez pryzmat wyników troszeczkę się to zmieniło, ale mamy to ofensywne DNA i chcemy wyprowadzać każdą akcję, a nie wybijać – mówił Serafin Szota.
Po zwycięstwie w Legnicy nad Miedzią oficjalnie Widzew Łódź zapewnił sobie utrzymanie w PKO Ekstraklasie na kolejny sezon. Cel minimum został zatem osiągnięty. Obrońca czterokrotnego mistrza kraju zdaje sobie jednak sprawę, że w czerwono-biało-czerwonych barwach w każdym spotkaniu powinno grać się o zwycięstwo.
– Cel minimum osiągnęliśmy. Widzew zostaje w Ekstraklasie, ale trzeba spojrzeć na to, co się dzieje na tym stadionie, jaką mamy atmosferę, jaka jest mentalność tego klubu. Naszym obowiązkiem jest wygrywanie w każdym meczu i zostawianie tego serca na boisku, a dzisiaj zostawiliśmy tylko serce – powiedział Szota przegranej z zabrzanami.
24-latek ma jeszcze rok do końca kontraktu przy Al. Piłsudskiego. Nie ma to jednak wpływu na najbliższą przyszłość defensora, który zdradził, że w sezonie 2023/2024 także będzie zawodnikiem Widzewa Łódź.
– Jestem w Widzewie i zostaje w Widzewie. Walczymy o dalsze cele. Czas podsumowań przyjdzie po sezonie. Zostały jeszcze dwa mecze, w kolejnym pauzuje, więc będę dostępny w ostatnim meczu. Później na pewno będą rozmowy, na których będą stawiane kolejne cele na przyszły sezon – skomentował swoją przyszłość Szota.
Po piątej z rzędu porażce przed własnymi kibicami nie trudno zauważyć, że fani na trybunach się niecierpliwią i są po prostu rozczarowani postawą swoich ulubieńców. Serafin Szota przyznał jednak, że w pełni zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji znaleźli się piłkarze i rozumie rozgoryczenie kibiców.
– Czasami są jakieś ostrzejsze słowa, ale my jesteśmy w takim klubie, że to rozumiemy. My też jesteśmy zdenerwowani na siebie. To nie jest tak, że tego nie odczuwamy – powiedział szczerze obrońca łódzkiego klubu.
CZYTAJ TAKŻE: Widzew przegrywa u siebie po raz piąty z rzędu [ZDJĘCIA]