Ostatni mecz piłkarzy ŁKS-u przy jednej, otwartej trybunie. Łodzianie mają szansę zapisać się w historii klubu.
W piątek o 20:30 piłkarze ŁKS-u zagrają z Sandecją. To ostatni mecz łódzkiej drużyny przy jednej trybunie. 22 kwietnia, odbędzie się mecz otwarcia stadionu imienia Władysława Króla. Trzeba było czekać dziewięć lat, ale było warto. Podopieczni Marcina Pogorzały mają szansę zapisać się w historii ŁKS-u. Oby w rubryce ostatni mecz na jednej trybunie można było wpisać zwycięstwo.
ŁKS jest na siódmy miejscu, do szóstej Sandecji traci dwa punkty. – Wiedzieliśmy już przed meczem z Podbeskidziem, że czeka nas seria meczów z zespołami sąsiadującymi z nami w tabeli, wyłączając Zagłębie. Zdajemy sobie sprawę, że są to mecze o sześć punktów – powiedział Pogorzała. Łodzianie muszą zacząć zdobywać punkty, bo przed nimi spotkania z Chrobrym, Widzewem i Arką, które mogą zadecydować o udziale w barażach. Chociaż łódzki zespół nie wygrał od dwóch meczów, w grze widać więcej entuzjazmu. – Nasza gra przynosi nam większą ilość czystych sytuacji w ostatnim czasie. To jest coś o czym rozmawialiśmy po pierwszych kolejkach, że gra teoretycznie się zgadza, natomiast czystych sytuacji jest mało. W ostatnich kilku meczach dobrych sytuacji było sporo. Teraz będziemy próbować tę pierwszą, drugą zamienić na gola i w ten sposób ustawić sobie mecz – wyjaśnił trener ŁKS-u.
W kadrze na mecz nie znajdzie się trzech piłkarzy. Trener ŁKS-u nie chce zdradzać nazwisk, ale bardzo możliwe, że z powodu urazu głowy do gry nadal nie będzie zdolny Adrian Klimczak. Możemy spodziewać się długo wyczekiwanego powrotu. Jakub Romanowicz, który ostatni raz w pierwszej drużynie ŁKS-u zagrał w październiku 2020 roku, trenował z pierwszą drużyną, a w tygodniu nie zagrał z rezerwami w Okręgowym Pucharze Polski. Wiele wskazuje na to, że młody skrzydłowy znajdzie się w kadrze na mecz z Sandecją. – Wszystko ma swoje miejsce i swój czas i myślę, że na temat Kuby jeszcze w tym sezonie będziemy rozmawiać po jego dobrych występach – zapowiedział trener ŁKS-u.