Piłkarze Widzewa zakończyli pierwszy etap przygotowań do rundy wiosennej. To był udany okres, chociaż jednak nie wszystko się udało.
W sobotę podopieczni trenera Janusza Niedźwiedzia rozegrali dwa mecze kontrolne – ze Zniczem Pruszków i Wieczystą Kraków (po 2:0). – Za nami dwa najmocniejsze mikrocykle, które celowo zakończyliśmy dwoma grami – tłumaczył trener.
Za piłkarzami już miesiąc treningów. To chyba najcięższy okres, czas tzw. „ładowania akumulatorów”. Chodzi o to, by wiosną widzewiacy mogli biegać w szybkim tempie od pierwszej do ostatniej minuty. Teraz powinno być już przyjemniej, bo we wtorek polecą do Turcji. Zastaną tam o wiele lepszą pogodę niż w Polsce, zielone boiska w bardzo dobrym kompleksie dobrego hotelu. To sprawdzone miejsce, bo przecież Widzew już tam był, ostatni raz równo rok temu. Teraz będzie dużo gry w piłkę, taktyki, ćwiczenia różnych wariantów gry – w ataku pozycyjnym czy wyprowadzaniu piłki, ustawień i doskonalenia stałych fragmentów gry. Te najcięższe treningi siłowe i motoryczne już za piłkarzami.
Pierwszy – łódzki – etap przygotowań można uznać za udany. Za Widzewem m.in. sześć sparingów: z Siarką Tarnobrzeg, Chojniczanką, Unionem Berlin, Ruchem Chorzów, Zniczem i Wieczystą. Zwłaszcza mecz z czołową drużyną Bundesligi na naturalnym boisku zostanie zapamiętany, bo niezbyt często udaje się zagrać z aż tak mocną ekipą. A Widzew jeszcze z nią nie przegrał. Były też dwie porażki na początek, ale potem trzy kolejne zwycięstwa. Kontuzji przez którą trzeba pauzować, doznali Mateusz Michalski i Juliusz Letniowski. W przeszłości bywało z tym rożnie. Wystarczy przypomnieć fatalną zimę 2020, gdy na bardzo długo z drużyny wypadli Przemysław Kita i Krystian Nowak. Tym razem sztuczna nawierzchnia na Łodziance nie zebrała tylu „ofiar”.
CZYTAJ TEŻ. Będą duże zmiany na stadionie Widzewa
Na plus trzeba też zapisać transfery Widzewa. Do zespołu dołączyli Kristoffer Hansen, Martin Kreuzriegler oraz Bartłomiej Pawłowski. Co niezwykle ważne, to wzmocnienia dokonane jeszcze przed wylotem na zgrupowanie do Turcji. Do tego cała trójka weszła do drużyny praktycznie z marszu. Żaden z nich nie potrzebował dodatkowego czasu, by np. nadrobić zaległości treningowe, albo wyleczyć stary uraz. Wszyscy trzej jesienią grali regularnie, co też jest wielkim plusem. Do tego wszyscy bardzo dobrze przeszli badania i testy, co oznacza, że Niedźwiedź dostał trzech naprawdę dobrych piłkarzy i każdy z nich od razu może wejść do jedenastki. Oczywiście wszystko okaże się na boiskach Fortuna 1. Ligi wiosną, ale na ten moment, to udane transfery. Można zresztą podać przykład Pawłowskiego, który w sobotę zagrał po raz pierwszy od podpisania kontraktu z Widzewem i od razy zdobył dwa gole.
Trudno na tym etapie wyrokować, który ze „starych” widzewiaków może wiosną być w dobrej formie, ale zwraca uwagę m.in. dobra gra Daniela Villanuevy. Ktoś powie, że Hiszpan marnuje okazję za okazją i będzie miał rację, bo ze skutecznością Villa rzeczywiście ma problem, ale ma wyjątkową łatwość dochodzenia do tych sytuacji. Jest szybki, zwinny i dobry technicznie. Potrafi też, co przy jego wzroście jest ogromnym plusem, uderzyć piłkę głową. Zresztą swojego jedynego jesiennego gola jesienią zdobył właśnie w ten sposób. To duży atut. Jesienią Villanueva bardzo długo dochodził do pełnej sprawności po ciężkiej kontuzji i do formy. W końcu mu się to udało. Teraz jednak możemy zobaczyć zupełnie nowego Villanuevę. Hiszpan może okazać się prawdziwym wzmocnieniem drużyny. Kto wie, czy nie powalczy o miejsce w jedenastce.
Podobnie można pisać o Przemysławie Kicie, który przeszedł podobną drogę. Tej zimy widać u niego dużą ochotę do gry, a po strasznej kontuzji nie ma już chyba śladu także w głowie. Widzew wzmocnił oba skrzydła, ale Hansen i Pawłowski nie dostaną miejsca w składzie za darmo. Villanueva, Kita czy Karol Danielak nie odpuszczą. Ciekawa na pewno będzie też rywalizacja do gry na lewym wahadle, bo coraz lepiej spisują się Radosław Gołębiowski i Fabio Nunes.
Podobać może się też to, jak trener Niedźwiedź wprowadza do drużyny młodych piłkarzy. Jeszcze kilka tygodni temu mało kto słyszał o Adamie Dębińskim i Danielu Chwałowskim, a obaj rozpychają się w drużynie łokciami i kto wie, czy nie wywalczą miejsca w kadrze. Obaj są wszechstronni. Dębiński może grać na dwóch pozycjach w obronie i jako defensywny pomocnik. Ma też naprawdę mocne uderzenie z dystansu.
Niestety i one są. To przede wszystkim urazy i problemy zdrowotne. Przede wszystkim Widzew stracił Letniowskiego i to ogromne osłabienie zespołu. W formie 23-letni rozgrywający był jednym z najlepszych piłkarzy całej ligi. Czekają go na pewno kolejne długie tygodnie przerwy w treningach. Dobrze by było, gdyby wrócił zdrowy chociaż na kilka meczów sezonu, ale wciąż na pewno nie wiemy, czy czeka go operacja czy leczenie zachowawcze.
Wypadli też Michalski, który pewnie miałby problem z miejscem w składzie po transferach skrzydłowych, ale mógłby się przydać w środku wobec problemów Letniowskiego. Też nie wiemy, kiedy 30-latek wróci do treningów. Szkoda bardzo Filipa Zawadzkiego, który jesienią zadebiutował w lidze, a teraz leczy poważną kontuzję. Wciąż nie gra też Tomasz Dejewski. Co prawda w kadrze jest kilku innych stoperów, ale i on może okazać się potrzebny.
Martwić może trochę fakt, że w żadnym z meczów kontrolnych goli nie zdobyli środkowy napastnicy Widzewa: Bartosz Guzdek i Mattia Montini. Sytuacji też nie mieli tak dużo. Dobrze by było, gdyby udało im się strzelić bramki w kolejnych sparingach, bo to mogłoby im dodać pewności siebie. Z drugiej strony, Paweł Tomczyk był najlepszym strzelcem Widzewa w meczach towarzyskich w dwóch ostatnich okresach przygotowawczych, a potem w lidze nie strzelał. Nie ma więc reguły, ale jednak gole “dziewiątek” zawsze cieszą.
Gdy mowa o minusach przygotowań, to trzeba też wspomnieć o nieobecności Abdula Aziza Tetteha. Co prawda Ghańczyk został przesunięty do rezerw, ale może gdyby od początku przygotowań trenował z drugim zespołem i pracował jak należy, to wróciłby do kadry pierwszej drużyny, tak jak ostatnio Patryk Mucha. Nigdy się tego nie dowiemy, bo Tetteha wciąż w Łodzi nie ma. Klub wziął pół winy za tę sytuację na siebie. To rzeczywiście wielka wpadka. W przeszłości głośno było o spóźnieniach na treningi np. brazylijskich gwiazd piłki. Do Łodzi też spóźnił się kiedyś Alex Bruno, ale chyba nie było sytuacji, by po miesiącu od rozpoczęcia treningów piłkarza wciąż nie było w klubie.
***
W niedzielę widzewiacy mieli wolne, w poniedziałek mają ćwiczyć indywidualnie. We wtorek lecą do Turcji.