Po 11. kolejkach sezonu 2024/2025 można mieć wrażenie, że w Widzewie niepotrzebnie wydali niemałe pieniądze na wzmocnienia. Tylko dwóch nowych piłkarzy – i to defensywnych – wywalczyło miejsce w składzie. A z poprzedniego okna, tylko bramkarz Rafał Gikiewicz. Drużyna nie zrobiła skoku jakościowego.
Za piłkarzami PKO Ekstraklasy 11. kolejek. Ani to okrągła liczba, ani szczególnie ważny moment sezonu, ale mamy właśnie przerwą reprezentacyjną, więc warto zobaczyć, na czym stoi Widzew.
CZYTAJ TEŻ: Reprezentacja Polski na stadionie Widzewa. Kibice zrobią robotę
Poprzedni sezon, jak na pewno pamiętają kibice, drużyna Daniela Myśliwca zakończyła na 9. miejscu. Trener, który debiutował na szczeblu PKO Ekstraklasy, prowadził ją od 7. kolejki, kiedy zastąpił Janusza Niedźwiedzia, ale można uznać, że to już był jego zespół. Na pewno jest nim teraz, po letnich przygotowaniach, transferach i jedenastu już meczach.
Widzew jest siódmy. Nad strefą spadkową ma 7 punktów przewagi, a do lidera 9 straty. Bilans 4-4-3 jasno pokazuje, że to średniak ligi. Wciąż średniak, bo takim był już w poprzednim sezonie. Z 11 meczów Widzew wygrał tylko cztery, z czego zaledwie jeden na stadionie rywali.
W poprzednim sezonie, po jedenastu meczach, było bardzo podobnie, tylko trochę gorzej. To było 10. miejsce z przewagą pięciu punktów nad strefą spadkową i stratą 11 do lidera.
CZYTAJ TEŻ: Piłkarze Widzewa atakowali jak bez głowy [ZDJĘCIA]
Wtedy też Widzew miał cztery wygrane, ale dwie porażki więcej. Goli wtedy strzelił więcej: 14 do 13. Stracił ich cztery więcej: 16 do 12. Nie jest tak samo, ale dość podobnie.
A miało być o wiele lepiej. W Widzewie co prawda nie lubią wiele obiecywać, szefowie klubu pytani o cele drużyny na nowy sezon zachowawczo mówili o miejscu lepszym, niż w minionym. Trener Myśliwiec właściwie nie wyznaczył celu. Nie stwierdził np. że jego zespół stać na puchary i o nie walczymy.
Ale latem sprowadzono aż ośmiu nowych piłkarzy. Młodszych, starszych. Z różnych krajów i różnych lig. Każdy z nich większym lub mniejszym stopniu miał poprawić jakość zespołu, wznieść ją na wyższy poziom. Tak się jednak nie stało, co nie jest winą ich samych, na pewno nie w największym stopniu.
Miejsce w pierwszym składzie wywalczyło tylko dwóch nowych i to piłkarzy defensywnych. Na prawej stronie Marcel Krajewski (chociaż rywalizacja z Lirimiem Kastratim nie wygląda na zakończoną), na lewej Samuel Kozlovsky. Obaj grają dobrze, ale czy nastąpił widoczny skok jakościowy?
Od pierwszej kolejki coś nie grało. Na inaugurację ligi ze Stalą Mielec w wyjściowym składzie znalazł się tylko Kozlovsky. Tłumaczono to faktem, że być może nowi potrzebują jeszcze czasu, by zgrać się z drużyną i poznać pomysł na grę trenera Myśliwca. Chociaż niektórym dało do myślenia, że gola na wagę remisu strzelił Jakub Łukowski, który wszedł z ławki. A to piłkarz, który już od tygodni był z drużyną, to był pierwszy letni transfer.
Oprócz Łukowskiego, w Mielcu z rezerwy na boisko wyszli jeszcze Hilary Gong i Hubert Sobol.
Lech Poznań: w jedenastce Kozlovsky i Łukowski, z ławki weszli Gong i Sobol.
Cracovia: w jedenastce Krajewski, Kozłowski i Łukowski, weszli Sobol i Gong.
Śląsk Wrocław: w jedenastce Kozlovsky i Łukowski, wszedł Gong.
Pogoń Szczecin: w pierwszym składzie tylko Łukowski, weszli Krajewski, Gong i Sobol.
Radomiak Radom: w składzie Krajewski i Łukowski, weszli Gong, i Sobol.
Jagiellonia Białystok: w jedenastce byli Krajewski, Hajrizi (zastąpił pauzującego Ibizę), Kozlovsky, i Łukowski, wszedł Gong.
GKS Katowice: Kozlovsky i Gong grali od początku, a weszli Krajewski, Łukowski i Hamulić.
Piast Gliwice: w jedenastce Krajewski i Gong, weszli Hajrizi, Łukowski i Hamulić.
Lechia Gdańsk: w składzie Krajewski, Kozlovsky i Gong, weszli Łukowski i Sobol.
Korona Kielce: od początku grali Krajewski, i Kozlovsky, a weszli Łukowski, Hamulić i Gong.
W ostatnim z meczów, z Koroną w ostatni piątek, w pierwszym składzie byli więc tylko boczni obrońcy. Żaden inny piłkarz, a mowa o dwóch napastnikach, dwóch skrzydłowych, środkowym obrońcy i bramkarz na dokładkę, nie zdołali przebić się do jedenastki. Chyba najbardziej starał się Łukowski, strzelec trzech goli (plus jeden w Pucharze Polski), ale i tak mu się nie udało. W piątek nie zagrał od pierwszej minuty, chociaż grał ze swoim byłym klubem. Z jedenastu meczów, w składzie był sześć razy. Ani razu nie grał do końca, za każdym razem, gdy był w jedenastce, był zmieniany. To nie jest więc na pewno piłkarz pierwszego wyboru.
Można cofnąć się do zimy, do poprzedniego okna transferowego. Wtedy sprowadzono Ivana Krajcirika, Lirima Kastratiego, Noaha Diiberto i awaryjnie po kontuzji Słowaka Rafała Gikiewicza. I tylko on gra w pierwszym składzie. Francuza nie ma nawet w meczowej kadrze.
Pewniakami są za to m.in. Imad Rondić w środku ataku, Jakub Sypek, który wrócił z wypożyczenia do Lechii Gdańsk, w której nie miał miejsca, oraz młodzieżowiec Kamil Cybulski. Wymieniamy celową tę trójkę, bo do nich jest najwięcej zastrzeżeń. Rondić strzelił co prawda pięć goli (dwa z karnych), dużo biega, ale trudno napisać, że gra dobrze. Marnuje też okazje, fatalnie wychodzą mu zwłaszcza strzały głową. Nie wiadomo, ile goli na koncie mieliby Sobol i Hamulić, gdyby dostali tyle samo szans, oczywiście na pozycji środkowego napastnika.
Sypek ma jednego gola i żadnej asysty, a Cybulski ani tego, ani tego. Po jego strzale w meczu z Piastem piłkę odbił bramkarz, a z dobitką zdążył Rondić, ale asysty młodzieżowcowi nie zaliczono. Obaj podstawowi skrzydłowi Widzewa mają za to na koncie sporo słabych występów. Mimo to trener Myśliwiec cały czas na nich stawia. Nie mogą na to liczyć zarówno Łukowski, jak i Antoni Klimek, czyli inni nominalni skrzydłowi, którzy liczby za to mają.
CZYTAJ TEŻ: Mistrz Polski: Widzew pozostał średniakiem, to drużyna na Puchar Intertoto
Dziennikarze i kibice już nie raz pytali, czy ta dwójka ma abonament na grę, dziwili się, że dostają tak dużo szans, chociaż niczego wielkiego nie pokazują. Trener tłumaczył, że dla niego najważniejszy jest pressing i to, jak ofensywni piłkarze wchodzą w trzecią tercję. A właśnie ci piłkarze robią to jego zdaniem najlepiej. Problem jednak w tym, że to nie daje goli, asyst, wygranych i punktów.
– Myślę, że Cybulskiemu niczego nie brakuje. On jest młody i szukam mu jeszcze optymalnej pozycji. Sądzę, że największą jakość dałby na prawej stronie, bo operuje prawą nogą, ale całe życie grał na lewej. Miał taki moment, że jego mowa ciała mówiła: zepsułem. Wydaje mi się, że to kwestia doświadczenia i liczby minut na boisku. Jak wpadnie ta pierwsza bramka to później powinno być już z górki – mówił po ostatnim meczu Myśliwiec. Nie wiadomo, dlaczego po pierwszym golu Cybulskiego, później miałoby już być z górki. Trener zwykle potrafi wszystko fachowo wytłumaczyć, ale takiej zależności chyba się nawet nie da.
CZYTAJ TEŻ: Polacy nie potrafią strzelać. Jak jest w Widzewie?
Myśliwiec przy innej okazji mówił też m.in.: – Kwestia zaufania zawsze jest bardzo płynna. To jest też moja odpowiedzialność, ale im więcej osób mi powtarza, że ktoś nie powinien czegoś robić, to tym bardziej przekornie będę to robił. To są decyzje, które często ciężko jest jasno wyjaśnić. Są takie decyzje, których kibice i dziennikarze mogą nie rozumieć, ale nie o wszystkich rzeczach się dyskutuje – mówił pytany o to, dlaczego stawia na danego zawodnika (wtedy to był Kastrati), a na innych nie. Czy wystawia więc tych, a nie innych zawodników, na przekór innym?
Kibice i dziennikarze długo pisali, że na szansę zasłużyli m.in. Sebastian Kerk i Juljan Shehu, na początku sezonu pomijani przez Myśliwca. W końcu trener zaczął na nich stawiać (od czterech kolejek są w jedenastce) i okazało się, że to wyróżniający się piłkarze o dużej jakości. Trener Widzewa chyba nie żałuje tych ruchów.
Być może będzie musiał zmienić także ustawienie ataku. Kibice najczęściej podają trio: Łukowski – Hamulić – Klimek. Trwa właśnie dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach spowodowana meczami reprezentacji. Po nich Widzew ma trudne pojedynki w lidze: z Motorem w Lublinie, Górnikiem Zabrze w Sercu Łodzi i na Łazienkowskiej z Legią Warszawa. Na pewno, aby osiągnąć sukces w tych meczach, trzeba będzie wznieść się na wyższy poziom, bycie średniakiem nie wystarczy. A z tą trójką w ataku Widzew nim jest, co pokazało już wiele meczów w tym sezonie i ich wyniki.