Zespół Łódzkiego Klubu Sportowego pokonał w wyjazdowym spotkaniu GKS Jastrzębie 2:0 i może już świętować powrót do ekstraklasy. Dwie bramki dla zespołu z al. Unii zdobył pozyskany w przerwie zimowej Łukasz Sekulski. To nie mogło się inaczej skończyć przy tak fantastycznej rundzie wiosennej. Gratulujemy!
3 maja 2012 roku, po remisie 1:1 z GKS Bełchatów na własnym stadionie i przy jednoczesnej wygranej Lechii Gdańsk nad Legią (1:0), na kolejkę przed zakończeniem rozgrywek zespół ŁKS stracił jakiekolwiek szanse na utrzymanie w ekstraklasie. Budowany praktycznie na kilka dni przed startem rundy rewanżowej zespół, prowadzony przez debiutującego w zawodzie trenera Piotra Świerczewskiego, nie miał większych szans na skuteczną walkę z najlepszymi. Chyba tylko „Świr” wierzył w cud. Jeszcze na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek, gdy sytuacja była beznadziejna, chciał zakładać się z dziennikarzami o to, że klub z al. Unii utrzyma się w ekstraklasie.
Po spadku ŁKS próbował jeszcze walczyć, ale sytuacja finansowa w klubie była fatalna. Na nic zdała się pomoc ze strony SMS Łódź. Drużyna przegrywała mecz za meczem. 10 kwietnia 2013 roku wysłano do PZPN pismo o wycofaniu drużyny Łódzkiego Klubu Sportowego S.A. z rozgrywek I ligi piłki nożnej. Długi szacowano na 8-9 mln złotych. Sytuacja była dramatyczna. ŁKS groziła gra od ligi okręgowej. PZPN w lipcu przyjął jednak uchwałę, na mocy której odbudowa znanych firm piłkarskich mogła rozpocząć się od czwartej ligi. – Jesteśmy bardzo zadowoleni. Otrzymaliśmy to, co nam się należało. Start od trzeciej ligi byłby bonusem, a gdybyśmy musieli zaczynać od piątej, to byłaby decyzja krzywdząca. Nie znamy jeszcze szczegółów, terminów, dalszych procedur, czekamy na oficjalne informacje i z optymizmem przystępujemy do działania – mówił wówczas prezes ŁKS Łukasz Bielawski.
Dalsza historia odbudowy klubu jest kibicom bardzo dobrze znana. Łodzianie IV ligę przeszli jak burza, choć na początku niektóre zespoły bojąc się fanów ŁKS, oddawały mecze walkowerem. Start Brzeziny przeniósł spotkanie na boisko Startu Łódź, gdzie w nocy przed spotkaniem nieznani sprawcy rozsypali szkło na murawie. Mecz rozpoczął się z opóźnieniem. Największe problemy łodzianie mieli z wydostaniem się z III ligi. Nie pomogły takie nazwiska na ławce trenerskiej jak: Marek Chojnacki, Andrzej Kretek czy Marcin Pyrdoł. Niewypałem okazało się zatrudnienie Roberta Szwarca. Lepsze okazywały się zespoły Radomiaka i Polonii Warszawa.
W tym czasie prezesem ŁKS został Tomasz Salski. Szef, za którego ŁKS w końcu nie musi się wstydzić. Nie chodzi na spotkania w PZPN w gumowcach, nie jąka się przed kamerami, nie spuszcza oczu przy rozmowach z władzami miasta. Salski otoczył się odpowiednimi osobami. Zatrudnił Dariusza Lisa i Krzysztofa Przytułę. Być może działacze ŁKS obecnie inaczej byliby oceniani, gdyby po sezonie 2015/16 mistrz trzeciej ligi – Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie –wystąpił o licencję na grę w drugiej lidze. Nie ubiegał się o nią – brak stadionu – i ŁKS zajął jego miejsce. Jak się później okazało, trzecia liga dla zespołu z al. Unii była najtrudniejsza do przejścia.
Pod wodzą trenera Wojciecha Robaszka łodzianie nie tylko awansowali do 2. ligi, ale szybko się z niej wydostali. Ze szkoleniowcem nie przedłużono jednak kontraktu, a jego miejsce zajął Kazimierz Moskal. To był dobry ruch działaczy, choć początek pracy szkoleniowca w Łodzi był trudny. Jednak jak już zaskoczyło, to… na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek ŁKS może świętować awans do ekstraklasy. Siedem lat po jej opuszczeniu. Budowany z głową zespół świetnie dał sobie radę w rozgrywkach drugiej i pierwszej ligi! Na analizę tego sezonu przyjdzie czas po jego zakończeniu. Za bardzo nie ma się jednak do czego przyczepić. Szczególnie w tym roku. Łodzianie wygrali 9 spotkań, jedno zremisowali i jedno przegrali. Bilans bramkowy 21-2. Imponujące statystyki.
Do meczu z GKS łodzianie przystąpili z jasnym celem – zdobycia trzech punktów. Swój cel osiągnęli. Byli jak walec, który zmierza do celu nie patrząc na przeszkody. Do przerwy ŁKS prowadził 2:0. Obie bramki zdobył Sekulski. Pierwszą przypadkowo, po odbiciu piłki od kolana. Drugą po znakomitej asyście Daniego Ramireza. Gospodarze na początku meczu mieli swoje szanse, ale nie potrafili ich wykorzystać. Dobrze spisywał się Michał Kołba. Później pomocnicy z Łodzi przejęli sprawy w swoje ręce.
Po wznowieniu gry łodzianie mogli dobić gospodarzy. Po wymianie piłki z Bartłomiejem Kalinkowskim w znakomitej sytuacji znalazł się Ramirez. Hiszpan uderzył po długim słupku, ale Grzegorz Drazik obronił. Bliski swojego trzeciego trafienia, po zagraniu Patryka Bryły, był Sekulski. Wynik w drugiej połowie nie uległ już zmianie, choć gospodarze mieli świetną okazję. Zmarnował ją Farid Ali, który nie trafił w światło bramki z kilku metrów. Witamy zespół z al. Unii w Ekstraklasie!
GKS Jastrzębie – ŁKS Łódź 0:2 (0:2)
Bramki:
Sekulski 29., 45.
ŁKS: Kołba – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Klimczak – Bryła (70. Łuczak), Piątek, Bielak, Kalinkowski, Ramirez – Sekulski (88. Kujawa).
Fot. Cyfrasport