ŁKS Łódź potrzebował bramkostrzelnego napastnika i na początku sezonu wydawało się, że w końcu takiego znalazł. Nawet nie jednego, a dwóch. Ten, który miał być pierwszym wyborem na pozycji numer dziewięć nie trafił jednak do siatki od tygodni.
ŁKS Łódź w ostatnich latach miał problemy z napastnikami. Najlepsze liczby miał Stefan Feiertag, który w rundzie jesiennej Betclic 1 Ligi sezonu 2024/2025 zdobył osiem bramek w biało-czerwono-białych barwach. Niemiec wolał jednak przenieść się do trzeciej ligi niemieckiej, gdzie świata jednak nie zawojował. Latem wrócił na zaplecze polskiej ekstraklasy, gdzie już w dziewięciu spotkaniach zdobył pięć bramek dla Wieczystej Kraków.
Przed Austriakiem najlepsze liczby w ŁKS-ie mieli Łukasz Sekulski i Rafał Kujawa. Pierwszy z nich w sezonie 2020/2021 rozegrał 30 meczów na zapleczu ekstraklasy (licząc baraże) i zdobył dziewięć goli. Istnieje bardzo duża szansa, że Feiertag, który zanotował osiem trafień w 18 spotkaniach, pobiłby w cuglach wynik Sekulskiego. Rafał Kujawa również mógłby zostać w tyle. Kujawa w sezonie 2018/2019 w 28 meczach zdobył 10 goli. Trzeba wspomnieć też Kaya Tejana. Holender w 30 meczach siedmiokrotnie trafiał do siatki rywali w kampanii 2023/2024.
Poza tym szału, jeśli chodzi o napastników ŁKS-u nie było, bo od 2018 roku, gdy ŁKS awansował na zaplecze ekstraklasy z przeplatanką na piersi grali:
– Yevgen Radionov (34 gole w 82 meczach dla ŁKS-u, z czego 31 w drugiej i trzeciej lidze. Na poziomie pierwszej ligi rozegrał 18 spotkań i strzelił trzy bramki)
– Jakub Wróbel (bez gola w 15 oficjalnych meczach dla ŁKS-u)
– Samuel Corral (osiem goli w 47 meczach dla ŁKS-u; najwięcej to cztery gole w lidze w jednym sezonie)
– Maciej Radaszkiewicz (trzy gole w 21 meczach dla pierwszej drużyny ŁKS-u; 15 goli w rezerwach jeszcze w trzeciej lidze)
– Stipe Jurić (12 goli w 61 meczach dla ŁKS-u; cztery w PKO Ekstraklasie i siedem w pierwszej lidze)
– Nelson Balongo (bez gola w 24 oficjalnych meczach dla ŁKS-u)
Latem tego roku dyrektor sportowy ŁKS-u Łódź ściągnął do Mateusza Lewandowskiego i Fabiana Piaseckiego. Oba wybory są uzasadnione. Lewandowski zdobył osiem goli w Betclic 1 Lidze w sezonie 2024/2025, gdy był piłkarzem Chrobrego Głogów w ramach wypożyczenia. Piasecki z kolei w sezonie 2019/2020 został królem strzelców pierwszej ligi z dorobkiem 17 bramek, gdy był jeszcze piłkarzem Zagłębia Sosnowiec. Później był występował w takich zespołach jak Śląsk Wrocław, Raków Częstochowa i Piast Gliwice. Na poziomie PKO Ekstraklasy rozegrał 156 meczów i zdobył 21 goli oraz mistrzostwo i Superpuchar Polski w klubie spod Jasnej Góry.
Od początku swojego pobytu w ŁKS-ie widać było, że Piasecki może się sprawdzić przy Al. Unii Lubelskiej. Silny, wysoki i dobrze ustawiający się w polu karnym Piasecki znakomicie rozpoczął ten sezon. Strzelił pięć goli w pierwszych sześciu kolejkach. Pamiętamy zwłaszcza jego prześliczne trafienia z Polonią Bytom.
W meczu siódmej kolejki Fabian Piasecki miał znakomitą szansę, żeby poprawić swój dorobek. Chodzi o ten szalony mecz z Polonią Warszawa, gdy po 20 minutach łodzianie przegrywali 0:2, ale zdołali doprowadzić do remisu. W doliczonym czasie gry ŁKS otrzymał rzut karny. Do piłki podszedł Fabian Piasecki, co nie było zaskoczeniem. Napastnik zdecydował się jednak na uderzenie w stylu Antonína Panenki i… przestrzelił.
Remis w tym meczu i tak nie był złym wynikiem dla ŁKS-u, ale ostatnio w rozmowie z Łódzkim Sportem Marek Dziuba mówił, że jeśli masz szczęście, to musisz z niego skorzystać.
– ŁKS przegrywał 0:2, a mimo to mogli zgarnąć trzy punkty. Takie mecze trzeba wygrywać. Jak dostaje się szansę od Boga, to trzeba ją wykorzystać. Dostajesz rzut karny w doliczonym czasie gry, zamykasz oczy i strzelasz. Myślę, że gdyby drugi raz Fabian Piasecki był w takiej sytuacji, to nie próbowałby “Panenki” – mówił Marek Dziuba.
Od tamtej pory Fabian Piasecki wyraźnie zdjął nogę z gazu. Napastnik ŁKS-u po prostu się zaciął i ani razu nie znalazł drogi do siatki od 19 sierpnia. Jego seria bez gola trwa już siedem spotkań, a dodając do tego mecz Pucharu Polski – osiem. Być może trzeba po prostu jeszcze chwilę poczekać. Posucha u takiego napastnika nie powinna trwać wiecznie.