Po pełnych pechowych zbiegów okoliczności, igrzyskach paralimpijskich w Paryżu, Róża Kozakowska wróciła do Polski. Przyjaciele przywitali ją jak mistrzynię!
Róża Kozakowska w Paryżu przeżyła prawdziwe piekło. Paralimpijka ze Zduńskiej Woli pobiła rekord świata, który sama ustanowiła w Tokio i zdobyła złoty medal w rzucie maczugą. Osiągnięcia zostały jej odebrane po tym, jak ekipa z Brazylii zgłosiła zastrzeżenia co do poduszki, którą pod plecami miała Kozakowska. Jakby tego było mało, podczas drugiej próby rzutu maczugą zduńskowolanka uszkodziła bark. Kontuzja wyeliminowała ją z konkursu pchnięcia kulą.
– Najbardziej bolało mnie, że ktoś z kibiców w Polsce mógł pomyśleć, że zdyskwalifikowano mnie, bo chciałam oszukać. Zagrać nie fair, nielegalnie pomóc sobie w zwycięstwie. A ja bym w życiu tak nie postąpiła. Nigdy bym tak zdobytego medalu nie chciała! Chcę wygrywać czystą walką. Im cięższą i okupioną większym wysiłkiem, tym lepiej. Chcę być prawdziwym zwycięzcą, w sprawiedliwej walce. I znowu będę wygrywać! Nic się nie kończy. Musze tylko wyzdrowieć – mówiła Kozakowska.
Dzielna atletka jest już w Polsce. Spotkała się z przyjaciółmi i uczniami szkoły podstawowej w Hucinie. Przywitano ją jak mistrzynię olimpijską. Było wejście na podium i wymarzony przez Kozakowską Mazurek Dąbrowskiego.
Róża Kozakowska ma cudownych kibiców. Przyjaciół. Tak ją powitali po powrocie z feralnego Paryża. Dostała od nich wymarzonego Mazurka. Bała się tego spotkania, bo ma poczucie że ich zawiodła. Ale też wielką wolę walki o kolejne trofea. Dla nich i dla Was wszystkich, od których… pic.twitter.com/g3CeIzr4qZ
— Michał Pol (@Polsport) September 3, 2024