Cztery miesiące temu mało kto o nim słyszał. Wiosną rzadko grał w trzeciej lidze. Dziś Bartosz Guzdek jest napastnikiem nr 1 w Widzewie, a jedna z legend klubu nazywa go polskim Erlingiem Haalandem.
Powiedzeniem, które najczęściej powtarzał Bartłomiej Derdzikowski, dziennikarz “GW”, było: “Małysz się skończył”. Gdy tylko jakiś sportowiec miał słabszy okres, słyszeliśmy, że “się skończył, jak Małysz”. Była to ironia, bo kibice, a także co bardziej niecierpliwi dziennikarze, lubią szybko wydawać opinie i przekreślać kariery.
Czytając fora sportowe czy media społecznościowe po spotkaniu Widzewa z Miedzią Legnica, można odnieść wrażenie, że lider nie zdobył kompletu punktów przez słabą grę w obronie, ale dlatego, że Guzdek zmarnował fantastyczną okazję do strzelenia gola i źle rozegrał kilka kontrataków. To prawda, że 19-latem, który w pierwszej połowie zastąpił kontuzjowanego Mattię Montiniego, zmarnował po przerwie kapitalną szansę, pudłując z siedmiu metrów.
– Mecz mu nie bardzo wyszedł i nie ma co panikować – twierdzi Tomasz Łapiński. – Z Miedzią podjął niezbyt dobre decyzje, ale stuprocentową sytuację miał. W pierwszej połowie niepotrzebnie poszedł na lewą nogę do strzału, zamiast szukać Hanouska czy Kuna – wylicza były piłkarz Widzewa.
Guzdka broni też Radosław Mroczkowski, były trener Widzewa. – Widzę, że zaczyna się wymyślanie teorii na jego temat. Jeśli ktoś ogląda mecze ekstraklasy, to niech przypomni sobie, że podobnej sytuacji nie wykorzystał Kozłowski z Pogoni [w spotkaniu z Rakowem – przyp. red.], chłopak, od którego trzeba więcej oczekiwać, bo był już w kadrze Polski.
Janusz Niedźwiedź przyznaje, że młodieżowiec zagrał w niedziele słabiej. – Ale wcześniej dawał nam dużo – komentował na antenie Widzew.FM. Przypomniał, że 19-letni zawodnik wcześniej grał na poziomie III ligi. – To bardzo duży przeskok. Nie chciałbym, żeby nasi młodzi zawodnicy dostawali miejsce, bo taki jest przepis. Guzdek był najlepszy z naszej trójki napastników i dlatego grał – wyjaśnił. Przypomnijmy, że wychowanej Rekordu Bielsko-Biała jest najskuteczniejszym piłkarzem Widzewa: dotychczas zdobył pięć bramek w Fortuna 1. Lidze i jedną w Pucharze Polski. A wiosną, kiedy był wypożyczony do Ruchu Chorzów, sześć razy zagrał w drugiej lidze, ale w sumie tylko przez 215 minut. Ani razu nie pokonał bramkarza.
Wcześniej trener Widzewa opowiadał, że podczas przygotowań do rozgrywek robił błyskawiczne postępy i dziś jest napastnikiem numer jeden. Dużą karierę wróży mu Łapiński, według którego widzewiak przypomina mu starszego o dwa lata Haalanda z Borussii Dortmund. Ma podobną sylwetkę i mimo wysokiego wzrostu jest szybki. – Jego największe atuty to młodość, to że dużo widzi i dobrze gra tyłem do bramki, co jest trudne, gdyż zawsze jest blisko obrońca. Jest też niezły technicznie. Powinien skupić się na pracy, poprawić fizyczność, bo ma jeszcze braki – kończy Łapiński.
Także Mroczkowski wraca uwagę na braki fizyczne Guzdka: – Potrzebuje lepszego przygotowania motorycznego, jest pod tym względem dużo do zrobienia. Pamiętajmy jednak, że chłopak zaczyna stawiać pierwsze kroki w seniorskiej piłce, a trafił do zespołu, którego celem jest awans. Dlatego jest duża presja.
Zanosi się, że Guzdek nawet mimo słabszej formy będzie musiał grać od początku, bo kontuzji doznał Mattia Montini, a Paweł Tomczyk ni gwarantuje skuteczności. 19-latka w sobotę czeka szczególny mecz, gdyż wraca do Bielska-Białej, gdzie uczył się grać w piłkę w Rekordzie. Tym razem Widzew zmierzy się z Podbeskidziem.