Można się zastanawiać, czy to ŁKS bardziej potrzebuje Stokowca, czy jednak Stokowiec ŁKS-u. Z jednej strony bowiem łodzianom potrzeba w grze pragmatyzmu, z którego wspomniany trener jest doskonale znany, z drugiej zaś tacy trenerzy-strażacy powoli wypadają z karuzeli trenerskiej.
Wystarczy sobie przypomnieć, jakie postaci ostatnio brylują lub brylowały na stanowisku trenera w ekstraklasowych klubach – zewsząd chwalony Dawid Szulczek, który nieoczekiwanie zastapił lubianego w Warcie Poznań Piotra Tworka, a niedawno fani Ekstraklasy dowiedzieli się o istnieniu Dariusza Banasika czy Janusza Niedźwiedzia, którzy sami wprowadzili swoje ekipy do elity. Przed rokiem Kamil Kuzera zastapił w roli szkoleniowca Korony Kielce Leszka Ojrzyńskiego. Dziś kadrę U21 prowadzi były trener Wisły Płock, Adam Majewski. Widzew przejął niedawno po wspomnianym Niedźwiedziu Daniel Myśliwiec, którego ceniono już od dawna za pracę na zapleczu Ekstraklasy.
Trenerzy słynący głównie z pragmatyzmu, jak chociażby Leszek Ojrzyński czy Piotr Stokowiec mogą mieć w niedalekiej przyszłości duże trudności ze znalezieniem pracy na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Niemniej jednak trzeba uczciwie zaznaczyć, że wybór Stokowca na trenera ŁKS-u ma prawo się obronić, bo to szkoleniowiec, który doskonale sobie radził z tym, co obecnie trapi łódzkiego beniaminka. Jaki jeszcze jest następca Kazimierza Moskala?
Od kilku dobrych lat jego drużyny nie grały ładnie w piłkę, ale zawsze słynęły z bardzo skutecznej gry. Zarówno z przodu, ale i – a nawet w szczególności – z tyłu. Sam zresztą nigdy tego nie krył, choć opowiadał też, że chciał, aby przy okazji jego ekipy prezentowały dobry futbol.
– Bez solidnej defensywy trudno wygrywać mecze. Taka jest piłka – przekonywał Piotr Stokowiec za czasów pracy w Lechii Gdańsk, cytowany przez Dziennik Bałtycki. – Spodobało mi się określenie z NBA, że defensywą zdobywa się tytuły, a ofensywą sprzedaje się bilety. Ważne są obie rzeczy, ale chcę rozwijać drużynę, aby grała lepiej i ładniej – dodawał.
Niemniej jednak defensywa zawsze była kluczowa w pracy Stokowca. Dlatego wiedząc, jak olbrzymie problemy w tym elemencie ma ŁKS – wydaje się, że jest to trener idealnie skrojony pod takie sytuacje. Kibice nie będą rozpieszczani dobrymi widowiskami. Można się spodziewać, że mecze Łódzkiego Klubu Sportowego z nowym trenerem u steru będą dużo nudniejsze od dotychczasowych. Ale przede wszystkim oznacza to też, iż sympatycy dużo rzadziej będą oglądać, jak ich ulubieńcy wyciągają piłkę z siatki. A to z kolei może prowadzić do regularnego zdobywania punktów.
Stokowiec nie jest pod tym względem ulubieńcem piłkarzy. Świadczyć o tym może chociażby fakt, jak piłkarze Lechii z Flavio Paixao na czele, głośno opowiadali w mediach o ponoć prymitywnym warsztacie trenera, kiedy z końcem sierpnia 2021 roku Stokowca zastąpił dużo młodszy stażem Tomasz Kaczmarek.
– Będąc w Polsce, od ośmiu lat szukałem, czy oczekiwałem pewnej zmiany, którą trener Kaczmarek zrobił. Każdego dnia na treningu od pierwszej do ostatniej minuty ćwiczymy z piłką. Piłkarze nie nauczą się grać na siłowni albo gdy biegają na treningu bez sensu. Trenując z piłką, nabierasz pewności siebie, a jednocześnie grasz z większą pasją. Niektórzy zawodnicy Lechii grają wiele razy lepiej niż miesiąc albo dwa miesiące temu – komentował wspomniane zmiany w treningu Flavio na łamach „Super Expressu”, świadomie uderzając w Stokowca.
Od wielu lat podobnych opinii na temat Piotra Stokowca w mediach nie brakuje. Wystarczy tylko napomknąć, że nie jest ulubieńcem między innymi wspomnianego Flavio, a także jego brata Marco, Błażeja Augustyniaka, Rafała Wolskiego czy Sławomira Peszki. Sam szkoleniowiec bronił się, że jest tylko trenerem i piłkarze nie muszą go lubić.
– Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie piłkarze lubili. Ogólnie uważam, że to nie trener powinien podobać się piłkarzowi, ale to piłkarz powinien podobać się trenerowi – odniósł się do wspomnianych zarzutów w rozmowie z serwisem Goal. pl.
– Na pewno warsztatowo to dobry trener, natomiast wydaje mi się, że brak komunikacji z drużyną i złe zarządzanie relacjami wychodziły w szatni. Nie mówię, że to zły człowiek, ale w tych aspektach mogło być lepiej (…) W kwestiach czysto ludzkich mógłby funkcjonować trochę inaczej, ale sam mówił, że nie jest zupą pomidorową, żeby wszyscy go lubili. Nie stanowi wyjątku jeśli chodzi o takie podejście do sprawy, miałem już innych szkoleniowców pracujących w podobnym stylu – ocenił Stokowca Rafał Pietrzak w rozmowie z „Weszło”.
Co ciekawe, sam trener od zawsze przywiązywał ogromną wagę do relacji w drużynie, w tym zwracał szczególną uwagę na przygotowanie mentalne swoich podopiecznych, co oczywiście łączy jedno z drugim. Jakiś czas temu napisał nawet we współpracy ze swoim asystentem Łukaszem Smolarowen oraz psychologiem sportu Pawłem Habratą suplement do Narodowego Modelu Gry, który traktował o wspomnianym przygotowaniu mentalnym. Co więc się stało, że przysporzył sobie na przestrzeni ostatnich lat tylu wrogów?
– Jednym z moich zadań jest selekcja i podejmowanie trudnych decyzji. Trener musi być wierny prowadzonemu przez siebie projektowi. Musi działać dla dobra drużyny. I muszę powiedzieć, że nigdy nie miałem problemu z zawodnikami, którzy działali dla dobra drużyny. Zgrzyt pojawiał się przy piłkarzach, którzy występowali przeciw tej – podstawowej jednak – wartości. Takimi, którzy grają tylko na siebie. No, ale nie mogę przecież przejmować się ich opiniami. Mówiłem już, że dożyliśmy czasów, w których chamstwo mylone jest z charyzmą i trudno się z tym walczy – opowiadał w jednym z wywiadów na Weszło.
Jak wspomniano na początku artykułu, dziś powoli odchodzi się od zatrudniania takich szkoleniowców, o czym może świadczyć fakt, że w ostatnim czasie, choć potencjalnych miejsc do pracy nie brakowało, nie było wielkiego zainteresowania między innymi osobą Piotra Stokowca. Dziś tak samo jak ŁKS potrzebuje trenera pragmatyka, tak on sam może potrzebować ŁKS-u, by jeszcze raz zakotwiczyć na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Problem w tym, że pragmatyzm działa tylko na krótką metę. W dłuższej perspektywie wypala się, co z kolei prowadzi do tego, że ten nie przynosi już tego, do czego jest stworzony – punktowania. Przypadek Stokowca nie jest pod tym względem wyjątkiem. W ostatnim miejscu pracy, czyli Zagłębiu Lubin najpierw – jak przystało na trenera-strażaka – zdołał utrzymać drużynę, by w kolejnym sezonie uspokajać zdenerwowanych kibiców, że ci nie będą, tu cytat: „zapierdzielać do Niepołomic”. A uspokajać musiał, gdyż wyniki drastycznie się pogorszyły, przez co Zagłębiu coraz bliżej było do dna tabeli.
Z drugiej strony niewielu dziś wierzy w powodzenie misji utrzymania ŁKS-u. Choć perspektywy ku temu dramatycznie złe nie są. Do bezpiecznej pozycji łodzianie potrzebują dziś trzech punktów, a jeśli udałoby się uszczelnić defensywę, z czego słynie Stokowiec, wszystko będzie jeszcze możliwe.