Mateusz Dróżdż twierdzi, że zimą miał propozycję z innego klubu, ale ją odrzucił.
Mateuszowi Dróżdżowi stukną niedługo dwa lata na stanowisku prezesa Widzewa. O swojej pracy mówił w programie „Robotniczy Talk Show” w klubowej telewizji. – Nie popełnia błędów, ten kto nic nie robi. To oczywiste – powiedział. – Powinienem bardziej przypilnować finansów, nagłośnienia na meczu. Wymagam też od ludzi, pracowników, by byli robocopami, tak jak ja, żeby więcej pracowali. Zbyt dużą wolność dałem też przy transferach. Popełniał błędy merytoryczne, ale potrafię się przyznać i przeprosić.
Wspomniał, że miał taki moment, że chciał odejść z Widzewa i już się pakował, ale po opublikowaniu filmu szkalującego go, zrezygnował i dostał od kibiców bardzo dużo wsparcia. Kolejną możliwość odejścia Dróżdż miał tej zimy. Zdradził, że miał propozycję z innego klubu. – Za dwa razy takie pieniądze. Ale nie mógłbym wam spojrzeć w oczy – zwrócił się do prowadzącego program Jakuba Dyktyńskiego. – Też czuję się emocjonalnie związany z klubem.