– Jako zarząd pozostajemy do dyspozycji Pani prezydent – mówi prezes Widzewa. Nic nie wie jednak o rzekomej wizycie wysłannika Hanny Zdanowskiej na Widzewie.
We wtorek poseł Tomasz Zimoch poinformował, że w sejmie rozmawiał z prezydent Łodzi. Hanna Zdanowska miała mu przekazać, że w środę do klubu wybiera się jej emisariusz. Celem wizyty miałoby najpewniej poprawienie stosunków z Widzewem, które od miesięcy są bardzo napięte. Informacja ta bardzo zaskoczyła prezesa Mateusza Dróżdża. Dał temu wyraz już we wtorek na Twitterze. Udzielił też wywiadu łódzkiej telewizji. – Nic nam nie wiadomo o wizycie. Nikt z nami się nie umawiał – stwierdził. – Oczywiście jako zarząd pozostajemy do dyspozycji Pani prezydent. Jest wiele spraw do wyjaśnienia, od tych dotyczących odpowiedzialności pracowników UM w produkcji filmu, skończywszy na ewentualnej rozbudowie stadionu.
Dodał też, że klub nie utrzymuje, poza małymi wyjątkami, kontaktów z władzami miasta. – W głównej mierze dlatego, że nie wiemy, kto też realnie zarządza miastem – powiedział TVP Łódź.
Prezes Widzewa pytany był też, czy czuje wsparcie właściciela klubu Tomasza Stamirowskiego, bo kibiców na pewno. – Często mamy odrębne zdanie z właścicielem, co także miasto próbowało i próbuje wykorzystać, ale wspólnie działamy na rzecz Widzewa i efekt tej współpracy jest dobry. Wsparcie dostaję przede wszystkim od kibiców i za nie serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że sytuacja na linii Widzew-Miasto się zmieni a ja będę mógł w Widzewie zajmować się kwestiami tylko zarządczymi – stwierdził Dróżdż.