“Jest dobrze, jest dobrze, to dlaczego jest tak źle?” – można zacytować słowa Kazimierza Górskiego, wybitnego trenera. – Mieliśmy problemy ze spełnieniem czterech kryteriów podręcznika licencyjnego, a konkretnie kryteriów F.01, F.02, F.03, F.04 oraz częściowo F.05. Nie oznacza to bynajmniej, że nie złożyliśmy tych dokumentów do Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, natomiast w każdym z nich zabrakło badania i opinii biegłego audytora. – mówi Jarosław Olszowy, prokurent ŁKS-u. No oczywiście rozumiem, że każdemu może się zapomnieć opinii audytora. Następnym razem podpiszą ołówkiem i też powiedzą, że zapomnieli o tym, że trzeba długopisem. Przypominamy, że Adam Kaźmierczak, wiceprezes PZPN tłumaczył, że opinia biegłego audytora jest wymagana, żeby w ogóle myśleć o próbie pozyskania licencji. Może do pana Olszowego maile akurat nie dochodziły. Sam miewam problemy z Outlookiem.
Potem jeszcze jeszcze ciekawej: “Badanie audytorskie ma się ku końcowi, więc nie będziemy mieli problemu z uzupełnieniem dokumentacji. Z tego co wiemy, a to też ważne zarówno dla nas, jak i dla kibiców, nie musimy się obawiać negatywnej opinii na temat rzeczonych dokumentów. Klub jeszcze nie odwołał się od decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, ale ponieważ jesteśmy w stałym kontakcie z biegłym rewidentem, wiemy, że nie przekroczymy przysługującego nam pięciodniowego terminu na odwołanie. Jesteśmy pewni, tego co robimy, więc nie zakładamy negatywnej opinii w sprawie uzyskania licencji po złożeniu tegoż odwołania. Dodam przy tej okazji, że licencja na grę w pierwszej lidze dla ŁKS-u nie jest zagrożona.” Olszowy ma rację, bo na pierwszą ligę nie wymaga się takiego audytu, ale są też inne kryteria, których łodzianie mogą nie spełnić: między innymi prognozy finansowe, ZUS i Urząd Skarbowy. Inna sprawa, że w ŁKS-ie nie dopilnowano żeby terminowo złożyć raport, na który można przeznaczyć prawie dwa lata pracy.
“Badanie audytorskie ma się ku końcowi” – 11 dni po terminie. Rozumiemy majówkę i plany z nią związane, ale prawie dwa tygodnie po terminie to eufemistycznie mówiąc, lekkie zaniedbanie.
“Z tego co wiemy, a to też ważne zarówno dla nas, jak i dla kibiców, nie musimy się obawiać negatywnej opinii na temat rzeczonych dokumentów. Klub jeszcze nie odwołał się od decyzji Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN, ale ponieważ jesteśmy w stałym kontakcie z biegłym rewidentem, wiemy, że nie przekroczymy przysługującego nam pięciodniowego terminu na odwołanie. Jesteśmy pewni, tego co robimy, więc nie zakładamy negatywnej opinii w sprawie uzyskania licencji po złożeniu tegoż odwołania. Dodam przy tej okazji, że licencja na grę w pierwszej lidze dla ŁKS-u nie jest zagrożona” – byle pewniejsza od Samuela Corrala w polu karnym.
No i cream de la cream dla wytrwałych. Olszowy mówi: “Sprawozdanie finansowe, które opublikowaliśmy na stronie internetowej Łódzkiego Klubu Sportowego dotyczy roku finansowego kończącego się w czerwcu 2021. Od tego czasu w klubie podjęto szereg działań, które miały zmienić tę sytuację. Na pierwszy rzut oka szokującą może się wydawać widoczna w sprawozdaniu kwota zobowiązań ciążąca na klubie, ale pragnę zauważyć, że większa część tej sumy dotyczy zobowiązań klubu wobec akcjonariuszy. Warto też podkreślić, że od tego czasu został podniesiony kapitał akcyjny i dziś wynosi on ponad 10,5 mln zł, a przecież jesteśmy w trakcie rejestracji podniesienia kapitału o kolejny milion złotych. Co za tym idzie już niedługo wysokość kapitału akcyjnego wyniesie ponad 11,5 mln zł. Biorąc wszystko to pod uwagę klubowi nie zagraża ogłoszenie upadłości.” To naprawdę świetnie, tylko od poprzedniego roku długi ŁKS-u urosły o kilka milionów złotych i jedyne podnoszenie, które może dać teraz panu upragniony skutek, to hantli na siłowni. Warto dbać o zdrowie i budować masę mięśniową, chyba że z podwyższenia spłacicie ZUS i Urząd Skarbowy. Przez rok pojawiły się jeszcze większe zatory płacowe i Mikkel Ryggard musiał spakować walizę i uciekać z Polski, bo kawa i ciastka w Costa Coffee były nie na jego kieszeń.
Sprawozdanie nie mogło obyć się bez standardowej formułki: ” Rozmawiamy z potencjalnymi inwestorami. Szukamy ludzi gotowych zaangażować się finansowo w klub. Pragnę zauważyć, że każda osoba, która inwestuje w ŁKS i kupuje akcje spółki akcyjnej staje się jego właścicielem” – może zamiast “To co piękne jest przed nami” czas wymalować ten frazes w tunelu prowadzącym piłkarzy na mecz.
“Obecnie koncentrujemy się na celach krótkoterminowych, czyli na zapewnieniu klubowi płynności finansowej, utrzymywaniu w ryzach jego finansów i przede wszystkim staramy się, aby zobowiązania klubu nie rosły. Na plan długoterminowy, tak jak na podsumowanie obecnego roku finansowego i całego sezonu piłkarskiego, przyjdzie czas po ostatnim meczu. I wtedy właśnie zamierzamy skupić się na przemodelowaniu strategii długoterminowego rozwoju klubu.” Panie Olszowy, pozwolę sobie panu przypomnieć, że od odbudowy klubu swoje długofalowe strategie mieli panowie Salski, Pietrucha. Andrzejak, Kozielski, a teraz kolej na pana. Ile ta długa fala potrwa? Oby nie zmyła ŁKS-u z powierzchni ziemi.
Żeby nie było. Tomasza Salskiego uznaję za świetnego biznesmena, który z powodzeniem rozwija swoje interesy z branży poza piłkarskiej. Jestem mu wdzięczny za cztery awanse i za to, że próbuje posprzątać ten bałagan. Po prostu korporacyjne przemówienie Olszowego rozłożyło mnie na łopatki w już i tak niełatwej sytuacji mojej ukochanej drużyny. Panie Jarosławie, zapraszam na korepetycje do pana Tomasza. Przynajmniej w dziedzinie public relations. Może następne sprawozdanie uda się złożyć bez kilku słabszych wniosków.
P.S. Kilka miesięcy temu przez gardło by mi to nie przeszło, ale #InSalskiwetrust.
Podpisano Oskar Zrzęda vel Filip Kijewski