ŁKS Łódź notuje świetną serię na zapleczu PKO Ekstraklasy. Podopieczni Jakuba Dziółki mają za sobą pięć zwycięstw z rzędu. Nie jest tak dobrze, jak ostatnim razem, ale efekt końcowy może być dużo lepszy.
We wtorek, 17 września piłkarze ŁKS-u odrobili zaległości z pierwszej kolejki Betclic 1 Ligi. Biało-czerwono-biali rozbili na Stadionie Króla Wisłę Kraków i zanotowali tym samym piąte zwycięstwo z rzędu w tym sezonie [CZYTAJ WIĘCEJ].
Nie jest to tak dobry wynik, jak po spadku w 2020 roku. Wtedy drużyna prowadzona przez Wojciecha Stawowego miała na koncie 25 punktów na 27 możliwych po dziewięciu rozegranych spotkaniach. Ełkaesiacy imponowali wówczas na każdej płaszczyźnie. Dla zobrazowania sytuacji warto podać tutaj bilans bramkowy, jaki mieli podopieczni Wojciecha Stawowego. Łodzianie w pierwszych dziewięciu meczach zdobyli 22 gole i stracili zaledwie cztery, a na starcie sezonu wygrywali kolejno z: Odrą Opole (4:0), Widzewem (2:0), Stomilem Olsztyn (3:0), Zagłębiem Sosnowiec (2:1), Sandecją (4:1), GKS-em Bełchatów (3:1), Resovią (2:1). Pierwsza stara punktów nastąpiła w ósmej serii gier, w której ŁKS bezbramkowo zremisował w Gdyni z Arką. W kolejnym meczu ŁKS pokonał Koronę 2:0.
Teraz łodzianie nie mają tak imponującego dorobku punktowego, ale efekt końcowy może być dużo lepszy, niż w tamtym sezonie. W rozgrywkach 2020/2021 ŁKS po imponującym starcie wpadł w prawdziwe turbulencje na swojej drodze do szybkiego powrotu do elity.
CZYTAJ TAKŻE: Tak ŁKS rozprawił się z Wisłą [SKRÓT MECZU]
Podopieczni Wojciecha Stawowego przegrali aż cztery mecze z rzędu. W 13. kolejce ełkaesiacy zremisowali 4:4 po szalonym meczu z Puszczą, a później okazywali się gorsi w kolejnych starciach z: Górnikiem Łęczna (0:2), Miedzią Legnica (3:4), Termalicą (0:2) i GKS-em Tychy (0:3). Rundę wiosenną w ŁKS-ie rozpoczęto od wygranej z Odrą (2:1) i remisem z Widzewem (2:2). Właśnie po derbach pracę przy Al. Unii Lubelskiej 2 stracił Wojciech Stawowy. Jego miejsce zajął Ireneusz Mamrot, który jeszcze przed końcem sezonu odszedł do Jagiellonii. W ostatnich meczach zespół prowadził Marcin Pogorzała, ale sezon nie zakończył się happy-endem. ŁKS zajął 5. miejsce w lidze i co prawda dostał się do barażów, a w półfinale pokonał nawet na wyjeździe Arkę Gdynia. Wielkim rozczarowaniem okazał się być decydujący mecz, w którym łodzianie na własnym boisku walczyli z Górnikiem Łęczna. ŁKS przegrał wówczas 0:1 i musiał pogodzić się z posttaniem w pierwszej lidze.
W tym sezonie trudny okres wydaje się już za ŁKS-em. Oczywiście nikt nie powiedział, że od teraz gracze prowadzeni przez Jakuba Dziółkę wygrają wszystkie mecze do końca sezonu, ale gra ŁKS-u i wyniki w ostatnich pięciu meczach wyglądają imponująco.
Po trudnym początku, w którym ŁKS przegrał trzy z czterech meczów i jeden zremisował sztab trenerski Jakuba Dziółki opanował sytuację i w kolejnych pięciu grach łodzianie zdobyli komplet 15 punktów. ŁKS wygrywał kolejno z: Wartą Poznań (4:2), Chrobrym Głogów (3:0), Odrą Opole (1:0), Pogonią Siedlce (2:0) i Wisłą Kraków (3:1).
Na ten moment ŁKS ma 16 punktów i zajmuje piąte miejsce w Betclic 1 Lidze. Droga do awansu jest jeszcze bardzo długa i szalenie trudna, ale postawa piłkarzy w ostatnich tygodniach może napawać kibiców optymizmem. Początek był bardzo trudny, ale w rozmowie z Łódzkim Sportem wypowiedział się na ten temat jeden z liderów drużyny. Michał Mokrzycki zdradził, że po tak wielu sprawach byłby wręcz zaskoczony, jakby wszystko zaczęło działać już od pierwszego spotkania.
CZYTAJ TAKŻE: To oni znokautowali Wisłę [OCENY ŁKS]