Wielka radość, bo Widzew awansował dalej w STS Pucharze Polski. I to radość uzasadniona. Można jednak zapłakać nad tym, co działo się przez dwie godziny poprzedzające ostatni strzał Juljana Shehu.
Widzew awansował do 1/8 finału rozgrywek o Puchar Polski i to oczywiście bardzo dobra wiadomość. Bo puchar to najkrótsza droga do europejskich pucharów, a to przecież cel klubu.
Mecz z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza w środowy późny wieczór był niezwykle emocjonujący, bo przecież Widzew pierwszy zdobył gola, potem rywale wyrównali i wyszli na prowadzenie. I mieli wiele kolejnych okazji. W ogóle częściej byli przy piłce, byli lepiej zorganizowali, bardziej zdeterminowani, po prostu lepsi. Ale w piłce ważne jest to co w siatce i łodzianie – za sprawą Juljana Shehu – wyrównali w doliczonym czasie gry.
Potem była dogrywka i znów lepsze szanse gospodarzy. Ale ponownie nie wpadało. O tym, kto zagra w rozgrywkach dalej, rozstrzygać musiały karne i Widzew był lepszy. Łodzianie strzelali pewnie, a Veljko Ilić obronił jedno z uderzeń rywali. I była wielka radość widzewiaków.
Przyjmijmy, że zwycięzców się nie sądzi. A byłoby, o czym pisać, gdybyśmy mieli analizować postawę łodzian w Niecieczy, pomysł na grę, wykonanie, styl, jak biegali, jak strzelali i jak podawali. Zarówno gra defensywna, jak i ofensywna pozostawiały naprawdę wiele do życzenia. Ale Widzew gra dalej.
Czy było coś, co można pochwalić? Na pewno postawa Ilicia. Serb kompletnie zawalił mecz z Górnikiem Zabrze w ostatnią niedzielę. Nigdy nie można mówić, że to przez bramkarza drużyna przegrała mecz, ale tutaj było co najmniej 70 procent winy Serba. Zwłaszcza bramka na 2:3, to była typowa “szmata”.
Spodziewaliśmy się nawet, że w Niecieczy od początku zagra Maciej Kikolski, ale tym razem w sztabie uznali, że Ilić musi dostać szansę rehabilitacji. Być może wyciągnięto wnioski z tego, co zrobili Kikolskiemu. Młodzieżowy reprezentant Polski po jednym błędzie (w meczu z Lechem Poznań) został posadzony na ławce. Na pewno wpadł przez to w dołek.
Ilić wybronił kilka strzałów i zrobił to w bardzo dobrym stylu, imponował zwłaszcza refleksem. I to on został bohaterem serii karnych, bo przecież jego obrona ostatecznie dała awans do kolejnej rundy.
Kogo jeszcze można pochwalić? Oczywiście nie był to występ w stylu Luki Modricia, ale Tonio Teklić pokazał, że umie grać w piłkę. Dotychczas Chorwat był pomijany, w lidze zagrał zaledwie 52 minuty. Trudno, by w tak krótkim czasie pokazać, do potrafi. Teraz rzucono go od razu na głęboką wodę, może nawet na zbyt głęboką. Trenerowi Patrykowi Czubakowi chyba zabrakło doświadczenia (Marcin Brosz z Bruk-Betu tego błędu nie popełnił) i wykorzystał wszystkie zmiany do 90 minuty. Teklić już ledwo biegał, ale nie mógł opuścić boiska. Ale dał radę i jeszcze skutecznie wykorzystał swoją jedenastkę. Nie utonął w tej głębokiej wodzie.
Dobrą robotę robił Mariusz Fornalczyk, który nie dawał chwili wytchnienia rywalom na skrzydle, ale znów brakowało kropki nad i – asysty, gola.
Znów nie zawiedli Fran Alvarez i Juljan Shehu. Zmieniają się trenerzy, a oni nie. W tej grze przeszli dawno na wyższy poziom, niż koledzy i znów uratowali zespół. Gdyby nie ich gole, awansu by nie było. Albańczyk pewnie wykonał też karnego.
Więcej indywidualnych laurek nie będzie. Cała Polska widziała, jak grali poszczególni piłkarze. I przede wszystkim, jak grała drużyna.
– Cieszy nas to, że awansowaliśmy do kolejnej rundy, ale wiemy, że w pewnych chwilach powinniśmy lepiej zarządzać meczem – mówił trener Patryk Czubak. – Rozumiem, że dla kibica to może być niewystarczające, bo jesteśmy Widzewem, jednak takimi momentami buduje się drużynę.
To, że udało się wyciągnąć ten mecz, awansować, to na pewno duży mentalny kop dla widzewiaków. I to może pomóc w kolejnych spotkaniach – już następne w niedzielę z Rakowem Częstochowa. Awans wywalczony w takich okolicznościach nie spowoduje jednak tego, że czerwono-biało-czerwoni zaczną lepiej biegać i lepiej grać w piłkę. A tego kibice mają prawo oczekiwać. Bo chociaż na koniec zapanowała radość, to wcześniej, przez dwie godziny na ten zespół po prostu nie dało się patrzeć.