Kolejny raz wiosną kibice Widzewa przeżywają srogi zawód związany z postawą piłkarzy. Ciężko jednak winić tylko zawodników, bo warunki, w jakich muszą funkcjonować, są dalekie od idealnych. Coś na ten temat wie Radosław Mroczkowski. – Druga runda w Widzewie zawsze jest trudna i mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością, bo przerabiałem to w praktyce – mówi były trener Widzewa w Rozmowie Tygodnia Łódzkiego Sportu.
Bartosz Jankowski: Zacznijmy od meczu, który za nami, czyli spotkania Widzewa z Cracovią. Czy to pana zdaniem tylko remis, czy aż remis?
Radosław Mroczkowski: Patrząc na przebieg spotkania, to można powiedzieć, że to aż remis, bo Widzew uratował punkt. Gdyby Martin Kreuzriegler strzelił gola już w pierwszej połowie, to mecz mógłby się ułożyć zupełnie inaczej. Tak się jednak nie stało. Więcej z gry miała Cracovia, ale Widzew zdołał doprowadzić do wyrównania i dlatego wydaje mi się, że ten punkt jest bardzo cenny.
To trzeci remis w ostatnich pięciu meczach. Do tego dochodzą dwie porażki. Dlaczego Widzew przestał wygrywać?
Druga runda w Widzewie zawsze jest trudna i mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością, bo przerabiałem to w praktyce. Oczywiście nie ma pewnie jednego usprawiedliwienia, ale coraz wyraźniej słyszymy o problemach związanych z funkcjonowaniem drużyny na co dzień. Chodzi o boiska treningowe i bieżące przygotowanie do kolejnego meczu. To bez wątpienia ma wpływ na zespół i wiem, co mówię, bo sam przez to przechodziłem. Niestety od tamtego czasu, kiedy prowadziłem Widzew w drugiej lidze, tak naprawdę nic się nie zmieniło. Dzisiaj Widzew jest w ekstraklasie i też walczy z boiskami, z bazą – z rzeczami, o których w ogóle nie powinno się mówić. Trener ma związane ręce, bo chce podnosić poziom drużyny, ale do tego potrzebuje narzędzi. Oczywiście z biegiem sezonu dochodzą też kartki i kontuzje zawodników. Ten spadek formy to złożony problem, który jednak co wiosnę w Widzewie się powtarza.
CZYTAJ TAKŻE >>> Górnik Polkowice miał lepsze warunki do treningu od Widzewa?
Ostatnio wpadł mi w ręce archiwalny wywiad z trenerem Żmudą po wygranym meczu z Liverpoolem w 1983 roku. Wówczas trener też narzekał na brak dobrego boiska do treningu. Pod tym względem w Widzewie niewiele się zmieniło przez 40 lat.
Na to wygląda. To na dzisiaj główny cel, by piłkarze Widzewa mieli komfortowe warunki do treningu. Łatwo się czepiać zawodników i trenerów, ale pamiętajmy też o tej drugiej stronie. Spójrzmy chociażby na inne zespoły z czołówki ekstraklasy. Wydaje mi się, że ani Legia, ani Lech, ani Raków czy Pogoń nie mają takich problemów z bazą, jak Widzew.
Wspomniał pan też o tym, że w sezonie pojawiają się pauzy za kartki i kontuzje. Czy nie byłoby lepiej, gdyby zimą Widzew jednak nieco solidniej się wzmocnił, by mieć wartościowych zmienników w przypadku nieobecności podstawowych graczy?
Trudno mi wchodzić w kompetencje dyrektora i innych osób z pionu sportowego, bo pewnie jakaś strategia na minione okienko była przyjęta. Oczywiście dziś, będąc poza klubem, możemy powiedzieć, że można było zrobić coś więcej. Ale takie, a nie inne decyzje, też pewnie z czegoś wynikały. Tym bardziej, że w tym sezonie Widzew jako jedyny z beniaminków ma w miarę bezpieczne miejsce i przyzwoity dorobek punktowy.
Europejskie puchary nieco się oddaliły, ale wciąż nie są poza zasięgiem. Z drugiej strony Widzew ma tylko 10 punktów przewagi nad strefą spadkową. O co w takim razie Widzew powinien grać w tym sezonie?
Widzew powinien grać o jak najlepsze miejsce. I wydaje mi się, że takie jest podejście w klubie. Szanse na grę w eliminacjach europejskich pucharów ciągle są, bo do zdobycia jest jeszcze bardzo dużo punktów. Tym bardziej, że inne zespoły tez nie punktują regularnie. Widzewiacy muszą po prostu robić swoje. Teraz przed nimi bardzo ważny mecz ze Stalą Mielec, w którym można wrócić na właściwe tory. Jeśli w dwóch najbliższych meczach udałoby się ugrać sześć punktów, to nadzieje zostaną rozpalone na nowo. Wydaje mi się jednak, że potrzeba nieco więcej rozsądku, bo nie możemy zapominać o tym, jakie były oczekiwania względem zespołu na początku sezonu.
Na razie ogląda pan mecze Widzewa z trybun. Nie brakuje panu przeżywania emocji w roli trenera albo pracownika klubu?
Oczywiście, że brakuje. Tęsknię za tym, bo te emocje zawsze były mi bliskie. Jestem jednak cierpliwy i wierzę, że życie napisze w niedalekiej przyszłości scenariusz, w którym te emocje będą mnie bezpośrednio dotyczyć.
CZYTAJ TAKŻE >>> Trener Widzewa: „Nie jesteśmy zadowoleni z dorobku punktowego, który mamy”
Jak reaguje pan na wpisy kibiców, którzy sugerują, że powinno się dla pana znaleźć miejsce w Widzewie?
Dla mnie to bardzo miłe. Widzew był, jest i zawsze będzie mi bliski, dlatego nie wykluczam żadnego scenariusza. Jestem widzewiakiem i jeśli tylko będę potrzebny, to nie będę się zastanawiał dłużej niż parę minut. Zresztą przecież nie tak dawno taka sytuacja miała miejsce – po prostu człowiek próbował pomóc. Teraz też inaczej bym się nie zachował.
Z Radosławem Mroczkowskim rozmawiał Bartosz Jankowski (TVP3 Łódź)