Trzeba wprowadzać młodszych piłkarzy do reprezentacji, dlatego jestem przekonany, że Paolo Sousa będzie chciał współpracować z polskimi trenerami, którzy mają dobre rozeznanie – mówi Radosław Mroczkowski, były asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski.
Jak ocenia pan wybór Paolo Sousy na selekcjonera reprezentacji?
– Szczerze mówiąc, na razie mam mieszane uczucia, bo padały nazwiska innych trenerów, głównie z topu. Ale najpewniej PZPN nie było stać na kogoś takiego. Pewnie sprawy finansowe miały wpływ na ostateczny wybór. Ale skoro wybrano Paolo Sousę, to trzeba to przyjąć i dać mu szansę. Jakim będzie selekcjonerem reprezentacji, okaże się dopiero w praktyce.
Zadania łatwego nie będzie miał, bo czasy są trudne. To będzie inna praca, niż przed pandemią. Inne będą warunki selekcji, bo trener nie będzie mógł z taką swobodą latać na mecze, na które będzie chciał i spotykać się z piłkarzami. Ważne też, jak ułoży sobie sztab, jak wszystko zorganizuje. Pierwsze zgrupowanie, pierwszy mecz, powiedzą nam pewnie więcej.
Zwolnienie Jerzego Brzęczka było dla Pana zaskoczeniem?
– Chyba nie, bo dużo było sygnałów, że coś takiego może się wydarzyć. Było sporo krytyki trenera Brzęczka, plotkowano – nie wiem, czy to prawda – o jego nie najlepszych relacjach z piłkarzami. Co jakiś czas ktoś okazywał niezadowolenie z jego pracy. Może to wszystko było celowe? Merytorycznie pracy byłego już selekcjonera nie będę oceniał, bo wiem za mało, by osądzać. Trochę tylko szkoda, że to zwolnienie odbyło się w takiej formie, tak nagle. Chociaż chyba nie ma wątpliwości, że ta zmiana była przygotowywana dużo wcześniej, bo sam prezes Zbigniew Boniek mówił, że dużo o tym myślał.
Paolo Sousa miał coś, czego nie miał Jerzy Brzęczek – był świetnym piłkarzem, z wielkimi sukcesami. Dla piłkarzy to musi mieć znaczenie.
– To prawda, to był piłkarz absolutnie z topu światowego. I z całą pewnością ma to bardzo duże znaczenie. Poprzedni zagraniczny selekcjoner – Leo Beenhakker – zanim trafił do Polski, miał na swoim koncie wielkie sukcesy trenerskie i to było absolutnie czuć. Piłkarze wiedzieli, że pracują z kimś wybitnym. Teraz jest Paolo Sousa.
Fakt, że Portugalczyk np. dwa razy wygrywał Ligę Mistrzów jest bardzo istotny. Tym bardziej teraz, gdy mamy kilku piłkarzy z topu. On też na nim był, ma wielki autorytet. Jest im równy.
Sousie pomagać będą asystenci z zagranicy. Według wielu osób, to źle, że nie będą z nim pracować polscy trenerzy.
– Na pewno Sousa powinien współpracować z trenerami, którzy pracują z reprezentacjami Polski do lat 19, 20 czy 21. I jestem przekonany, że będzie z nimi w kontakcie. Oni mają rozeznanie, a przecież trenerowi kadry zależy, by wiedzieć jak najwięcej o tym, kto może do jego drużyny dołączyć. Czy Sousa weźmie polskiego trenera do sztabu na stałe? Myślę, że wciąż jest to możliwe. To by było w jego interesie. Będą zgrupowania i jestem przekonany, że nowy selekcjoner będzie wtedy chciał, by ktoś przekazał mu wiedzę o młodych piłkarzach.
Pytam pana o to, bo pan pomagał przecież Beenhakkerowi. Poza tym także Bogusław Kaczmarek, Dariusz Dziekanowski, no i Adam Nawałka, który potem sam prowadził kadrę.
– Jeszcze Andrzej Zamilski, który prowadził wtedy kadrę U-21. Właśnie na zgrupowaniach byliśmy asystentami pierwszego trenera, oczywiście wtedy, jeśli nie kolidowało to z meczami młodzieżówki. Proszę zauważyć, że trzon reprezentacji tworzą dzisiaj piłkarze z roczników 85-88, czyli piłkarze, z którymi my pracowaliśmy w kadrach młodzieżowych. Kamil Glik, Kamil Grosicki, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański, Sławomir Peszko, a potem pojawili się m.in. Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny. Robert Lewandowski – rocznik 1988 – debiutował u Beenhakkera. Fajnym zwyczajem były też wyjazdy na grudniowe zgrupowania kadry, np. do Turcji, najzdolniejszych piłkarzy z polskiej ligi. Beenhakker lubił mieć rozeznanie. Zawodnicy, których wymieniłem, w większości tworzą dziś trzon reprezentacji, ale lata lecą.
To już pokolenie 30 plus. Trzeba wprowadzać młodszych, dlatego jestem przekonany, że Sousa będzie chciał współpracować z polskimi trenerami, by to rozeznanie mieć. To w jego interesie.
Reklama
Odejdźmy od reprezentacji. Obecnie prowadzi pan Resovię, ostatnią drużynę pierwszej ligi. Nie będzie łatwo się utrzymać.
– Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale nie beznadziejnej. Sporo w drużynie zmieniliśmy i myślę, że to będzie inny zespół niż jesienią. Utrzymanie to nasz główny cel i uważam, że może się nam udać. Samo się jednak nie zrobi. Pracujemy, trenujemy w Polsce, ale nie narzekamy. Jak się okazuje, nawet wylot do Dubaju nie daje gwarancji zwycięstw.
Rozmawiał Janek
Radosław Mroczkowski to były trener m.in. młodzieżowych reprezentacji Polski, Widzewa, Rakowa Częstochowa, Sandecji Nowy Sącz i Zagłębia Sosnsowiec. Obecnie szkoleniowiec Resovii.