Zagrałem 48. mecz z rzędu od kiedy tu przyszedłem. Gdybym był słaby, za ładne oczy trener by mnie nie wystawił – twierdzi bramkarz Widzewa.
Widzew przegrał na koniec sezonu z Rakowem Częstochowa. Jeśli można kogoś z Widzewa wyróżnić za występ, to na pewno Rafała Gikiewicza. Bramkarz łodzian obronił kilka naprawdę groźnych strzałów rywali, w tym – po raz pierwszy w tym sezonie i w ogóle w Widzewie – rzut karny. Zatrzymał też dobitkę.
To dobry występ Gikiewicza po fatalnych ostatnio. W meczu z Puszczą Niepołomice, który Widzew wygrał, nie miał wiele pracy. Zawalał za to w meczach z Legią Warszawa (m.in. podał piłkę rywalom, co dało im gola) i z Zagłębiem Lubin (fatalny na przedpolu). Fatalny kiks przydarzył mu się też w spotkaniu z Radomiakiem i to w samej końcówce.
Wszyscy widzieli, ale Gikiewicz nie miał sobie wiele do zarzucenia, po porażce z Legią wyładował się na kibicach, którym zarzucał hejt. Wspomniał nawet o samobójstwie dziewczynki w szkole syna, co zostało bardzo źle odebrane. Skrytykował go nawet jego brat Łukasz.
Teraz, po porażce z Rakowem, “Giki” znów pojechał po bandzie. Cytuje go portal Weszło. Zapytany o ocenę swojej gry w rundzie wiosennej odpowiedział:
– Bardzo słabo. Bardzo słabo. (…) Co mam odpowiedzieć? Ludzie się znają, są fachowcami. Zapraszam na boisko i pokażecie, co potraficie – stwierdził i dodał: – Czy chcę jakoś odpowiedzieć na krytykę? Przegraliśmy pewnie dziś znowu przez Gikiewicza, tak? Wy wiecie przecież lepiej, nie? Nie strzelaliśmy goli, bo Gikiewicz jest słaby. Traciliśmy bo Gikiewicz słaby.
A później mówił dziennikarzom: – Popełniałem błędy jak wszyscy w Ekstraklasie. Możemy tu ściągnąć Courtoisa albo Szczęsnego, bo jest bez umowy. Może będzie lepiej bronił? Ja zagrałem osiem razy na zero. Chciałbym zrobić to 15 razy i gdybym jak Trelowski był w Rakowie, który rzadko dopuszcza przeciwnika do strzałów, to może miałbym tyle czystych kont. Popełniałem błędy jak każdy. I jestem w Widzewie, a nie w Rakowie. Ta runda w moim wykonaniu ani nie była dobra, ani tak słaba, jak oceniacie. Zagrałem 48. mecz z rzędu, od kiedy tu przyszedłem. Gdybym był słaby, za ładne oczy trener by mnie nie wystawił. Ale niektórym to nie wystarcza. Jeśli ja jestem problemem, to może mnie tu nie być. Będę grał tam, gdzie będą mnie chcieli.
I dalej: – Wiem, jak trenuję. Nie zawsze to wyjdzie w meczu. Myślicie, że nasz obrońca na początku drugiej połowy chciał zagrać do rywala? Ja dziś przerzucałem piłkę nogami nad przeciwnikami. Tak samo w meczu z Legią chciałem ją przerzucić nad Luquinhasem. W statystykach jestem najlepszy w lidze, jeśli chodzi o grę nogami. To mam kopać w auty? Chcecie bramkarza, który napierdala górną piłką po autach? Trener mówi, żebym grał krótsze podania. W Widzewie bramkarz ma pomagać w rozegraniu piłki. To jest tak, że jeżeli nie siedzisz na kanapie, to zawsze popełnisz jakiś błąd.
To nie był koniec. – Co by dzisiaj było, gdybym nie wybronił karnego? Myślę, że moglibyśmy przegrać wyżej niż 0:3. Ale doczepmy się do Gikiewicza, bo on jest jak napis na dropsach. Klika się, sprzedaje się. Śmieję się czasami, że to jest trochę jak z Martinezem w Aston Villi: jeśli będziecie jechać ze mną, to zostawicie innych. Możecie to robić też w następnym sezonie. Nie mam z tym problemu – stwierdził doświadczony bramkarz.
Nie zgodził się też z opinią, że to był słaby sezon Widzewa. – Ale ja się nie zgodzę, że to był bardzo słaby sezon. Dodałbyś nam sześć punktów i mielibyśmy szóste czy siódme miejsce (to nieprawda – przyp. ŁS). Gramy z Motorem, idzie nam dobrze i sędzia dyktuje karnego z dupy. Nie musiał go dyktować. Albo mecz z Rakowem u siebie i gol dla nich w ostatniej minucie. Przegraliśmy na Puszczy. Jakby nie to, obraz Widzewa byłby zupełnie inny. Często zaczynaliśmy grać w drugiej połowie, a w pierwszej nas nie było. Dziś dostaliśmy drugą bramkę już w drugiej minucie drugiej połowy i ona podcięła nam skrzydła. Jestem przekonany, że gdybyśmy od początku meczów prezentowali nasz średni poziom, mielibyśmy dziś pięć, sześć punktów więcej – powiedział.
Spójrzmy na oficjalne statystyki PKO Ekstraklasy. Gikiewicz rzeczywiście jest na czele klasyfikacji podań. Zaliczył i ich 1400 (1,158 było celnych) i wyprzedził Frantiska Placha z Piasta Gliwice (1108) oraz Bartosza Mrozka z Lecha Poznań (1104). Oczywiście w dużej mierze wynika to ze sposobu gry Widzewa. Przez cały sezon drużyna rozgrywała akcje od bramki i Gikiewicz podawał do obrońcy, który mu się pokazywał. W zdecydowanej większości były to podania celne, ale zdarzało się, że Gikiewicz oddawał piłkę rywalom. Tak było z Legią i tak było (na spółkę z Franem Alvarezem) z Pogonią Szczecin. Widzew podobnie stracił też gole ze Śląskiem Wrocław i teraz z Rakowem.
Jeśli chodzi o obronione strzały, to “Giki” jest dopiero na dziewiątym miejscu (94). Najwięcej ich zatrzymał Dawid Kudła z GKS-u Katowice (114). Czystych kont bramkarz łodzian zaliczył osiem i jest w klasyfikacji siódmy. Najlepszy jest Kacper Trelowski z Rakowa (17).
Więcej goli od Gikiewicza (49) dali sobie wbić tylko Kewin Komar z Puszczy Niepołomice oraz Rafał Leszczyński ze Śląska Wrocław (po 51).
Bramkarz Widzewa tracił 1,44 gola na mecz. Jest wielu gorszych od niego. Gikiewicz musiał aż dziewięć razy bronić karne (najwięcej w lidze) i obronił jednego.
Kontrakt 37-latka z łódzkim klubem ważny jest do końca przyszłego sezonu. Jest w nim też opcja przedłużenia umowy o rok.