Sporo przyjść, jeszcze więcej odejść i przedłużone kontrakty – jak ŁKS się wzmacniał przed nadchodzącym sezonem?
Dosyć długo ŁKS był pasywny na rynku transferowym. Niepokoiło to kibiców, ale finalnie na kilka dni przed pierwszym spotkaniem sezonu z Arką Gdynia łodzianie mają gotową kadrę, z tylko jedną pozycję, która wymaga wzmocnienia. Jak wyglądała rewolucja kadrowa ŁKS-u tego lata?
Łódzki Klub Soortowy rozpędzał się bardzo powoli na rynku transferowym. Do pierwszego lipca, czyli startu obozu przygotowawczego w Woli Chorzelowskiej, zostało sprowadzonych czterech piłkarzy. I tak naprawdę jedynym zawodnikiem, który trafił do “Rycerzy Wiosny” w tym okresie i zrobił na kibicach duże wrażenie, to Mateusz Kupczak.
To logiczne, bo mówimy przecież o byłym kapitanie Warty Poznań, który rozegrał 350 meczów w ekstraklasie i pierwszej lidze. Reszta transferów nie była jednak tak przekonująca. Mateusz Wysokiński oraz Andreu Arasa błyszczeli, ale w drugiej lidze polskiej i czwartej hiszpańskiej. Mateusz Sitek miał za sobą dwa przeciętne lata w Podbeskidziu Bielsko-Biała.
Dopiero lipiec znacząco zmienił postrzeganie kadry Łódzkiego Klubu Sportowego. Sprowadzony został nowy lewy obrońca Antonio Majcenić. I to dobra informacja, bo dzięki temu na środku obrony może grać Artemijus Tutyskinas, a to poszerza wachlarz możliwości na tej pozycji. Przyjście Majcenicia powinno też oznaczać to, że “Rycerze Wiosny” w końcu będą mieć gracza na tej pozycji z prawdziwego zdarzenia. Bo takowym nie był ani rozkapryszony Riza Durmisi (którego w klubie już nie ma), ani leciwy i surowy technicznie Piotr Głowacki (który w klubie wciąż jest). A Majcenić w przedsezonowych meczach towarzyskich zdołał udowodnić swoją wartość. Strzelił pięknego gola w spotkaniu ze Stalą Mielec i pewne interweniował w defensywie. Po Chorwacie do Łodzi w końcu zawitał nowy stoper – Ivan Mihajlević. Zmiennika ma też nareszcie Kamil Dankowski – wypożyczony z Wisły Płock został Aleksander Pawlak, który wystąpił w 36 spotkaniach na poziomie ekstraklasy. No i zwiększona została rywalizacja w bramce – do klubu trafił Hubert Idasiak, który będzie konkurował o miejsce między słupkami z Łukaszem Bombą. Idasiak to nie byle jaki bramkarz, bo ostatnie lata spędził w Napoli, czołowym zespole ligi włoskiej.
Warto odnotować, że na ośmiu zawodników, których trafiło do ŁKS-u w tym okienku transferowym, aż sześciu grało w ostatnim czasie regularnie w swoich klubach. Wyjątkami są tylko Pawlak oraz Idasiak. Trzeba jednaka pamiętać o tym, że obydwaj będą musieli zaciekle rywalizować o skład ze swoimi rywalami, więc ŁKS nie jest od nich uzależniony.
Dodatkowo część nowych graczy Łódzkiego Klubu Sportowego może zagrać na kilku pozycjach: Pawlak na boku obrony i skrzydle; Arasa na skrzydle i środku ataku; Kupczak w środku pomocy i obrony; Sitek na skrzydle i jako ofensywny pomocnik. W związku z powyższym “Rycerze Wiosny” nawet w przypadku absencji kilku zawodników nie powinni mieć problemów ze skompletowaniem porządnej podstawowej jedenastki.
Co ważne, Robert Graf zapowiadał w kwietniu, że nowych piłkarzy ŁKS-u ma wyróżniać „sportowy głód, chęć rozwoju, umiejętności piłkarskie, charakter i cechy wolicjonalne”. I o ile trzy ostatnie kwestie zweryfikuje dopiero ich postawa boiskowa, o tyle już teraz możemy powiedzieć, że dwie pierwsze cechy się zgadzają. Prawie wszyscy piłkarze, którzy trafili do ŁKS-u, są na dorobku. Jedynym zawodnikiem, który ma więcej niż 25 lat, jest Mateusz Kupczak. A i on podkreśla, że “ŁKS to jeden z większych klubów w jego dotychczasowej karierze”. Ma to swoje minusy, bo części zawodników może zabraknąć doświadczenia, ale przynajmniej łódzcy kibice nie powinni martwić się o ich ambicję czy zaangażowanie. W przeciwieństwie do poprzedniego sezonu, gdy część piłkarzy – słusznie – została przylepiona łatka “sytych kotów”. Odnosiło się to np. do Rizy Durmisiego, który pod koniec sezonu wyglądał jak emeryt, zainteresowany wyłącznie pobieraniem sowitej pensji, a nie graniem. Teraz ma być inaczej.
Jedyna pozycja, która wymaga wzmocnienia to “dziewiątka”, na której mogą zagrać jedynie Andreu Arasa oraz 16-letni Alan Siwek. No chyba że w klubie pozostanie Kay Tejan, co wciąż jest możliwe. Reszta formacji, która potrzebowała nowych graczy, to takowych dostała.
Ale praca wiceprezesa ds. sportu to nie są tylko transfery przychodzące. To także odejścia i pod tym względem Robert Graf również pokazał się z dobrej strony. Na 19 piłkarzy, którzy ŁKS opuścili w ostatnim okienku, kibice realnie mogą żałować odejść jedynie Daniego Ramireza i Oskara Koprowskiego (ewentualnie Piotra Janczukowicza i Engjella Hotiego). Przy czym trzeba pamiętać o tym, że Hiszpan po prostu nie zgodził się na warunki nowego kontraktu proponowane przez klub, a Koprowski wolał odejść do drużyny, w której będzie mógł rozegrać większą liczbę spotkań.
I kolejna sprawa, za którą możemy pochwalić Grafa, to przedłużenie kontraktów z ważnymi piłkarzami. ŁKS przedłużył umowy z czteroma zawodnikami, którzy powinni stanowić o sile zespołu w nadchodzących rozgrywkach. Chodzi o Łukasza Bombę, Leventa Gulena, Antoniego Młynarczyka oraz Huseina Balicia. Gulen i Balić to swoich formacjach (kolejno: obronie i ataku) to bardzo ważne postacie, a Młynarczyk i Bomba w najgorszym wypadku będą pełnić funkcje istotnych zmienników. W najlepszym, podobnie jak Gulen i Balić, będą grać nawet w pierwszym składzie.
Podsumowując, dopiero po kilku miesiącach będzie można ocenić, czy to letnie okienko transferowe było lepsze w wykonaniu ŁKS-u niż to przed rokiem. Wydaje się, jednak że Robert Graf zrobił bardzo dużo do tego, żeby łodzianie mogli w nadchodzących rozgrywkach liczyć się w walce awans do ekstraklasy. Wzmocnił prawie wszystkie pozycje, na których ŁKS potrzebował nowej, świeżej krwi. Ponadto klub opuścili zawodnicy, którzy nie dawali na boisku odpowiedniej jakości, a także przedłużone zostały kontrakty z czteroma ważnymi graczami. Trudno było oczekiwać czegoś więcej, zwłaszcza że nadal mówimy o pierwszym oknie transferowym nowego wiceprezesa Łódzkiego Klubu Sportowego.