Kamil Dankowski, chociaż długo leczył kontuzję i walczył o miejsce w składzie, jest teraz podstawowym zawodnikiem ŁKS-u. Prawy obrońca do klubu z al. Unii dołączył dwa lata temu. Chociaż miewał niezłe mecze, to jak sam mówi, dopiero teraz jest w stanie pokazać pełnię swoich umiejętności.
Wrócił pan po nie pierwszym poważnym urazie i dość szybko wywalczył miejsce w pierwszym składzie ŁKS-u.
Kamil Dankowski: Nie pierwszy, ale mam nadzieję, że ostatni. Wróciłem, czuje się dobrze fizycznie, ale też przede wszystkim psychicznie. Mam nadzieję, że wszystko, co najgorsze, już za mną. Teraz razem z drużyną robimy wszystko, żeby się rozwijać.
Przychodził pan do ŁKS-u po grze w ekstraklasowym Śląsku Wrocław i występach w młodzieżowej reprezentacji Polski. To miał być tylko przystanek do dalszej kariery?
– Na pewno miałem takie myśli. Jestem ambitnym zawodnikiem. Może nie myślałem, żeby zaraz uciekać z klubu, ale moim celem był awans z ŁKS-em do ekstraklasy. Nadal wierzę w to, że razem to zrobimy, chociaż jeszcze się nie udało. Na początku nie myślałem, że muszę się odbudowywać, po prostu chciałem grać, nabrać pewności siebie, a ŁKS dał mi taką szansę. Oczywiście chciałem dać z siebie wszystko, żeby pomóc drużynie.
A teraz, jak pan się czuje w klubie?
– Teraz czuję się tutaj bardzo dobrze. Myślę, że zmieniło się podejście dookoła klubu. Nie ma już pompowania balonika i oczekiwań, że musimy awansować. W tym momencie liczy się dla nas każdy, kolejny mecz i nad nim pracujemy. Dla mnie to jest bardzo fajne.
Bez presji ze strony mediów i sztabu gra się łatwiej?
– Myślę, że to było niepotrzebne. Mamy świetny sztab szkoleniowy i dobrych zawodników. Wiemy o tym i chcemy pracować, a jeżeli osiągniemy sukces, to będziemy przeszczęśliwi.
Pan nie jest typowym, bocznym obrońcą, z jakich do tej pory korzystał ŁKS. Szczególnie imponują pana rajdy skrzydłem i dośrodkowania.
– Wcześniej grałem na bokach pomocy. Lubię pomagać w ofensywie. Wcześniej miałem problemy z bronieniem, ale wydaje mi się, że odkąd wróciłem po kontuzji, jestem w tym aspekcie lepszy. Staram się wyważyć grę do przodu z defensywą.
Z którym trenerem, a przetrwał pan ich już pięciu, pracował się najlepiej?
– Z każdym z trenerów pracowało mi się dobrze. Każdy ma inne założenia. Od każdego coś wyciągnąłem i każdemu jestem wdzięczny za naukę.
Jak ocenia pan boiskową współpracę z Pirulo? W końcu gracie na tej samej stronie.
– Dogadujemy się. Wiem, że to jeden z najlepszych zawodników w naszej drużynie. Kiedy jest w ofensywie staram się zabezpieczyć tę stronę. Często wchodzi w pojedynki, jeżeli zdarzy mu się stracić piłkę, staram się pomóc ją odzyskać. Nie mamy problemów z barierą językową. On zna kilka słów po polsku, ja nauczyłem się kilku zwrotów po hiszpańsku. Nasza współpraca wygląda dobrze.
Pana bramka z rzutu wolnego z meczu z Puszczą Niepołomice na długo zostanie w pamięci kibiców i ekspertów.
– To był mój pierwszy mecz w wyjściowej jedenastce. Wiedziałem, że mam dobre uderzenia, bo trenowałem to całe życie. Oglądałem na YouTubie wolne Cristiano Ronaldo. Fajnie siadło. Po tej bramce nabrałem większej pewności siebie. To jeszcze większy zastrzyk motywacji do dalszej pracy.
Marcel Wszołek dopiero puka do drzwi pierwszej drużyny, a Mateusz Bąkowicz gra w rezerwach. Łatwiej skupić się na pracy, kiedy wiadomo, że jest pan pierwszym wyborem trenera Kazimierza Moskala?
– To nie jest tak, że nie czuję ich oddechu na plecach. Sezon zaczynał Marcel Wszołek. Muszę udowadniać swoją przydatność dla drużyny.
Widać, że coraz bardziej odpowiedzialnie gracie w defensywie. To zasługa trenera Moskala?
– Na pewno trener Moskal zwraca na to uwagę. Wcześniej traciliśmy dziwne bramki. Trener mówi, że mamy grać w piłkę, ale jak jest ryzyko, to wybij piłkę, nic złego się nie stanie.
Po tylu latach na południu Polski, łatwo było się panu zaaklimatyzować w Łodzi?
– Jest mi tu dobrze. Szczególnie teraz kiedy jestem zdrowy i nie muszę się o nic martwić. Wiem, że muszę pracować. Wierzę, że wszystko będzie dobrze tak u mnie, jak i w klubie.
A jakie cele stawia sobie pan na ten sezon?
– Chciałbym awansować z ŁKS-em do ekstraklasy. Myślę, że każdy ma to w głębi serca, chociaż o tym głośno nie mówimy. Jeżeli dorzucę do tego jakieś liczby, będzie wspaniale.
Przed wami mecz z Wisłą Kraków, najważniejsze spotkanie jesieni w Fortuna 1 Lidze. Jakie nastroje panują w drużynie?
– To będzie wielkie wydarzenie. Stadion, dużo kibiców i drużyna, która spadła z ekstraklasy. Poziom na pewno będzie wysoki, ale my zrobimy wszystko, żeby wygrać ten mecz. Nie boję się, że będę przemotywowany. Teraz jestem bardziej dojrzałym zawodnikiem. Wiem, że trzeba pojechać z pokorą i zagrać dobry mecz.
Który z dotychczasowych meczów wyszedł panu najlepiej, a który najgorzej?
– Najlepiej zagrałem z Puszczą. Po golu z wolnego załapałem taką pewność siebie, że wszystko mi wychodziło. Najgorzej w tym sezonie poszło mi z Chojniczanką. To był bezbarwny mecz.
Z Kamilem Dankowskim rozmawiał Filip Kijewski