Maciej Rybus chce wracać do Polski. Tylko kto weźmie piłkarza, który przez ostatnie lata mówił, że w Rosji ma jak w raju?
Maciej Rybus to jeden z ostatnich reprezentantów Polski, którzy pochodzili z województwa łódzkiego. Łowiczanin grał na mistrzostwach świata w roku 2018, a także na mistrzostwach Europy w 2012 i 2020. Ale to wszystko wydarzyło się zanim na Ukrainę napadły rosyjskie wojska. Niczym nieuzasadniona agresja trwa od 2022 roku. To nie przeszkadzało Rybusowi, który występował między innymi w Lokomotiwie i Spartaku, klubach z Moskwy, a także Rubinie Kazań.
Co więcej, twierdził, że w Polsce on, jego żona i jego dzieci musiałby obawiać się o bezpieczeństwo, a w Rosji żyje mu się wspaniale. Nigdy nie potępił agresorów. Co więcej, mówiąc o wojnie, zawsze podkreślał, że “wybuchła”, a nie że została wywołana przez putinowskim reżim.
-Bardzo to wszystko przeżywam. Ale nie chcę zwariować. Mam rodzinę, której byt muszę zabezpieczyć, mam pracę, którą muszę wykonywać. Powtórzę: moim postępowaniem nikomu nie robię krzywdy – mówił niedawno cytowany przez TVP Sport (tutaj).
Tylko, że kilka dni później wraz z delegacją Rubina składał kwiaty, by jak pisze profil zespołu z Kazania: “uczcić bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”. W Rosji z wielką pompą świętuje się 9 maja. To Dzień Zwycięstwa, który ma upamiętnić zakończenie II wojny światowej. Niestety, w ostatnich latach przerodził się w propagandowe popisy armii, która w Ukrainie morduje niewinnych cywilów.
Ale to nie przeszkadzało Rybusowi, by poinformować, że następnego klubu będzie szukał w Polsce. Bo kontrakt łowiczanina z Rubinem prawdopodobnie nie zostanie przedłużony.
-Nie bierzemy pod uwagę rosyjskiej drugiej ligi, Maciej nie jest na tym poziomie. Rozważamy inne zespoły tutejszej ekstraklasy, albo drużyny z Europy. Powrót do Polski jest możliwy, obecna sytuacja nie ma znaczenia. Maciej się tam urodził – twierdzi bezczelnie agent Rybusa cytowany przez Sport.ru
Pomarzyć można, ale kto chciałby piłkarza, który w ostatnich latach zachowywał się tak nieetycznie. Miejmy nadzieję, że nie szefowie ŁKS-u i Widzewa. Tym bardziej, że przy al. Unii nie szukają lewych obrońców, bo w kadrze mają Artemijusa Tutyskinasa i Piotra Głowackiego. Widzew rozmawia z zawodnikami, którzy mogliby wzmocnić tę pozycję, ale raczej sięgnie po Julio Alonso Sosę, byłego zawodnika Albacete. Nie spodziewamy się, że szefom naszych klubów przyjdzie w ogóle do głowy, by rozmawiać z tak skompromitowanym człowiekiem. Wojna nadal trwa, ale po tym jak skończyły się pieniądze od reżimowych klubów, Rybus nagle poczuje się w Polsce bezpiecznie?
.