ŁKS po raz kolejny nie zawiódł! Po niedzielnym meczu z Sandecją podopieczni trenera Stawowego mają na koncie 15 punktów i mogą pochwalić się imponującym bilansem bramkowym 15-2. Niekwestionowanym bohaterem dnia był Łukasz Sekulski.
Obraz gry w pierwszych minutach spotkania nie zaskakiwał – Sandecja, która przyjechała do Łodzi z łatką jednej z najsłabszych drużyn w lidze oddała pole ŁKS-owi i skupiła się na bronieniu dostępu do własnej bramki. Niewiele brakowało jednak do tego, by to właśnie goście otworzyli wynik spotkania – w 25. minucie nieporozumienie Arkadiusza Malarza i Maksymiliana Rozwandowicza doprowadziło do tego, że Maciej Korzym znalazł się z piłką na nodze w minimalnej odległości od bramki ŁKS-u. Po chwili kibice przy al. Unii mogli jednak odetchnąć z ulgą – doświadczony nowosądeczanin chybił.
Raptem sześć minut później z pierwszego trafienia cieszyli się biało-czerwono-biali. Po nstrzale z dystansu Rozwandowicza piłka odbiła się od defensora Sandecji i trafiła pod nogi Macieja Wolskiego. Ten odnalazł w polu karnym niepilnowanego Sekulskiego, który pewnie skierował piłkę do siatki, a Wojciech Stawowy mógł unieść ręce w geście triumfu.
Jak miało się później okazać, nie było to ostatnie słowo Sekulskiego w pierwszej części spotkania. W doliczonym czasie gry wychowanek Wisły Płock podszedł do rzutu wolnego około 20 metrów od bramki Sandecji i fenomenalnym, technicznym strzałem z prawej nogi podwyższył na 2:0.
Piłkarze Sandecji wyszli na drugą połowę z większym animuszem, szukali braki kontaktowej, jednak ich napór dość szybko osłabł i do głosu ponownie doszedł ŁKS, który jeszcze przed końcem pierwszego kwadransa drugiej połowy prowadził 3:0. Po akcji zainicjowanej przez penetrujące, krzyżowe podania Sobocińskiego i Pirulo na bramkę Tokarza uderzali kolejno Maciej Wolski i Michał Trąbka. Golkiperowi nowosądeckiej ekipy udało się sparować dwa pierwsze uderzenia, jednak wobec strzału Łukasza Sekulskiego był już bezradny. Przed meczem z Resovią przekonamy się zatem czy Sekulskiemu jest do twarzy w meloniku!
W 61. minucie goście zdobyli bramkę kontaktową i trzeba przyznać, że był to gol niezwykłej (zwłaszcza jak na pierwszoligowe standardy) urody. Także i tym razem swoje trzy grosze do bramkowej akcji dołożył Łukasz Sekulski. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego 29-letni napastnik wybił piłkę przed pole karne, a ta trafiła pod nogi Bartłomieja Kasprzaka. Środkowy pomocnik Sandecji miał tak dużo miejsca, że mógł spokojnie przyjąć piłkę, przełożyć ją na prawą nogę i z okolic 20 metra huknąć nie do obrony w okienko bramki Arkadiusza Malarza.
W 66. minucie wynik spotkania ustalił rozgrywający 101. mecz w biało-czerwonych barwach Maksymilian Rozwandowicz. Jego strzał z rzutu wolnego nie był zbyt mocny, a piłka leciała blisko ziemi, jednak skozłowała tuż przed bramką, co zmyliło Szymona Tokarza. Golkiper Sandecji sparował ją tak niefortunnie, że po chwili zatrzepotała w siatce. Wiele wskazuje na to, że po tym spotkaniu droga byłego bramkarza ŁKS-u, Dominika Budzyńskiego do pierwszego składu Sandecji znacząco się skróciła.
ŁKS bez większych nerwów dowiózł korzystny wynik do końca spotkania. Kolejny test czeka piłkarzy Wojciecha Stawowego już w środę w Bełchatowie.
ŁKS Łódź – Sandecja Nowy Sącz 4:1 (2:0)
1:0 Łukasz Sekulski (31)
2:0 Łukasz Sekulski (45+2)
3:0 Łukasz Sekulski (60)
3:1 Bartłomiej Kasprzak (63)
4:1 Maksymilian Rozwandowicz (68)
Fot. ŁKS Łódź/Cyfrasport