Już w najbliższą sobotę ŁKS zmierzy się z Ruchem Chorzów na Stadionie Śląskim. Dodatkową motywację będzie miał Michał Mokrzycki, który przez ponad trzy lata reprezentował barwy chorzowskiej drużyny i pomógł jej wywalczyć dwa awanse: z trzeciej do pierwszej ligi.
Mokrzycki urodził się w Rzeszowie, a pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Stali Rzeszów i Stali Mielec, a następnie w Stali Stalowa Wola. Co prawda szybko, bo w wieku zaledwie 18 lat, zadebiutował w ekstraklasie (w listopadzie 2016 roku w barwach Korony Kielce), ale sporo czasu zajęło mu przebicie się do poważnej piłki. W klubie z Kielc rozegrał dwa mecze i w lecie 2017 roku odszedł do trzecioligowej Wisły Sandomierz, gdzie przez półtora roku wystąpił w 42 spotkaniach. W zimie 2019 roku trafił do pogrążonego w kryzysie Ruchu Chorzów. „Niebiescy” w dwóch wcześniejszych sezonach spadli najpierw z ekstraklasy, a potem z jej zaplecza. Już z Mokrzyckim w składzie 13-krotni mistrzowie Polski zaliczyli trzecią z rzędu relegację, wygrywając tylko jedną z 13 rywalizacji rozegranych na wiosnę 2019 roku.
Sezon 2020/2021 był najlepszym w karierze Mokrzyckiego, jeśli chodzi o skuteczność – 30 meczach strzelił 15 goli. W następnym nie był już atak skuteczny (dziewięć trafień, w tym jedno w finale baraży z Motorem Lublin), ale walnie przyczynił się do powrotu Ruchu do 1. ligi. Udane występy w barwach Ruchu pozwoliły mu na przenosiny do ekstraklasowej Wisły Płock. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym jednak nie odegrał większej roli – jesienią 2022 roku zaliczył trzy występy, w sumie 75 minut.
Przegraną przez Mokrzyckiego rywalizację o wyjściowy skład w Wiśle wykorzystał ŁKS, który w zimowym oknie transferowym wypożyczył pomocnika na sześciu miesięcy. Aklimatyzacja w klubie z al. Unii 2 przebiegła błyskawicznie – w pierwszym półroczu rozegrał 16 spotkań, za każdym razem wychodząc w podstawowej jedenastce. Od początku imponował kibicom ŁKS-u swoją nieustępliwością, zaangażowaniem, ale przede wszystkim tym, jak bardzo kompletnym jest piłkarzem – doskonale łączył elementy ofensywne i defensywne. ŁKS ostatecznie wygrał 1. ligę, a Mokrzycki miał w tym sukcesie niebagatelny udział.
Długo jednak nie było wiadomo, czy Mokrzycki w ogóle zagra w elicie jako piłkarz ŁKS-u. „Rycerzom Wiosny” zależało na wykupieniu gracza na stałe z Wisły Płock, ale negocjacje były trudne. Ostatecznie jednak doszło do porozumienia i Mokrzycki na tydzień przed startem sezonu oficjalnie został zawodnikiem dwukrotnego mistrza Polski. ŁKS nie poradził sobie w ekstraklasie, ale Mokrzycki był jednym z nielicznych, którzy nie musieli tego roku spisać na straty. Nadal imponował intensywnością – więcej od niego w całej lidze biegał tylko Mohamed Mezghrani z Warty Poznań – i generalnie bardzo rzadko schodził poniżej określonego, wysokiego poziomu.
MOKRZYCKI: Spadła na mnie uzasadniona krytyka
Po degradacji zainteresowane 27-latkiem były m.in. Wisła Kraków czy kluby ekstraklasy, ale Mokrzycki pozostał w Łodzi.
– Wiadomo, że jak pojawiają się zainteresowania z innych klubów, to człowiek rozmyśla. Jest to naturalne, że się zastanawiamy wtedy, jaka decyzja byłaby najlepsza dla mojego rozwoju i przyszłości. Rozmyślałem nad tematem Wisły i nie tylko, bo pojawiły się również inne zapytania. To nie jest wszystko takie proste, bo to kluby muszą się dogadać. Kluby się nie dogadały i koniec tematu – mówił Mokrzycki w sierpniu 2024 roku w rozmowie z „Łódzkim Sportem”.
Początek bieżącego sezonu był w jego wykonaniu kapitalny. W pierwszych 17 kolejkach strzelił pięć goli i zanotował cztery asysty. Mokrzycki jednak dostosował się poziomem gry do reszty drużyny, który przez ostatnie miesiące rozczarowywała.
– Chciałbym wrócić do formy, którą pokazywałem jesienią, albo na początku tej rundy. W trakcie tej rundy miałem problemy zdrowotne. Najpierw był to drobny uraz, a następnie zmagałem się przez dłuższy okres z chorobą i grałem na antybiotyku. Moja ambicja nie chciała odpuścić, bo wiedziałem, że chcę tej drużynie pomóc, ale nie był to mój najlepszy okres. Spadła na mnie krytyka i myślę, że była zasłużona – wyjaśnił Mokrzycki przed sobotnim meczem.
Mimo to zdaje się, że forma Mokrzyckiego w ostatnim czasie znowu zaczęła rosnąć. Przeciwko Stali Stalowa Wola zapewnił ełkaesiakom zdobycie trzech punktów precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego, a w spotkaniu ze Stalą Rzeszów nie był postacią pierwszoplanową, ale i tak zagrał zupełnie przyzwoicie.
Teraz czeka go szczególnie istotna rywalizacja z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że przez cztery sezony reprezentował barwy „Niebieskich”. Mokrzycki jako piłkarz ŁKS-u wciąż czeka na zwycięstwo z zespołem z Górnego Śląska, bowiem dotychczas czterokrotnie mierzył się ze swoim byłym pracodawcą, ale ani razu nie potrafił go pokonać. Dwa razy był remis, a dwa razy wygrał Ruch. Sam zainteresowany najlepiej może wspominać pierwsze spotkanie z Ruchem po przyjściu do ŁKS-u, gdy łodzianie zremisowali na wyjeździe 3:3 i byli od włos od wygranej, a Mokrzycki zanotował asystę. Najgorzej natomiast Mokrzyckiemu kojarzy się zapewne konfrontacja rozegrana w lipcu 2023 roku, gdy ŁKS przegrał w drugiej kolejce ekstraklasy na stadionie w Gliwicach (tam wówczas domowe spotkania rozgrywał Ruch), Mokrzycki w końcówce spotkania został ukarany drugą żółtą kartką, przez co musiał opuścić boisko, a kibice Ruchu „pożegnali” go gwizdami i wyzwiskami.
– Momentem, w którym poczułem, że ktoś mógł coś do mnie mieć, było to ostatnie spotkanie w Gliwicach. Nie wspominam dobrze tego meczu ze względu na wynik i swój występ zakończony czerwoną kartką. Wtedy zostałem żegnany przez trybuny w dość niefajny sposób. Po części rozumiem kibiców, ale… troszkę mnie to zabolało. Zabolało, bo zostawiłem tam dużo zdrowia, żeby pomóc Ruchowi wyjść na prostą – podsumował Mokrzycki w rozmowie z „Łódzkim Sportem” we wrześniu 2023 roku.
Teraz ma szansę na udowodnienie swojej piłkarskiej klasy zarówno fanom Ruchu, którzy mają mu za złe grę w ŁKS-ie, jak i łódzkim kibicom, którzy w ostatnim czasie niebezpodstawnie zaczęli powątpiewać w jego przydatność.