Widzew zgarnął trzy punkty i to największy plus. Były też inne, ale minusów też nie brakowało.
Na inaugurację PKO Ekstraklasy w Sercu Łodzi Widzew pokonał Puszczę Niepołomice 3:2. Można być pewnym, że wszyscy w klubie odetchnęli, począwszy od włodarzy Widzewa po piłkarzy i trenera Janusza Niedźwiedzia. Wszyscy byli pod bardzo dużą presją, bo w pamięci kibiców wciąż były fatalna wiosna i przede wszystkim sześć kolejnych przegranych w Sercu Łodzi. Tę wstydliwą serię w końcu trzeba było przerwać i w końcu się to udało.
Wygrana
To oczywiście najważniejsze. Seria przerwana, są trzy punkty na starcie ligi. Widzew czekał na zwycięstwo naprawdę długo, bo od 8 maja, kiedy na wyjeździe pokonał Miedź Legnicę. Na wygraną w Sercu Łodzi jeszcze dłużej, bo aż od 17 lutego, kiedy po goli w doliczonym czasie gry udało się pokonać Śląsk Wrocław. Licznik pracuje od nowa, teraz Widzew jest niepokonany od 23 lipca. Od czegoś trzeba zacząć.
Trzy gole
Na trzy gole w jednym ligowym meczu Widzewa czekaliśmy jeszcze dłużej. Dwa czasem łodzianie zdobywali, ale w przegranych meczach, więc nie było się z czego cieszyć. Trzy po raz ostatni strzelili w meczu z Pogonią Szczecin na inaugurację poprzedniego sezonu. Ale teraz jest lepiej, bo z Pogonią było 3:3. Po raz ostatni trzy strzelone bramki dały komplet punktów 16 paździenika, kiedy w Łodzi gospodarze pokonali Zagłębie Lubin 3:0.
Gol przed przerwą
Zdobyć bramkę w pierwszej połowie, to niby nic wielkiego, ale nie w przypadku Widzewa. Nie wiedzieć czemu, czerwono-biało-czerwoni mieli z tym w poprzednim sezonie ogromne problemy.
Udało się to w przedostatniej kolejce z Radomiakiem (Ernest Terpiłowski w 7. minucie) i z Górnikiem Zabrze (Bartłomiej Pawłowski w 20.), ale wcześniej to był jakiś koszmar. Nie udało się to w 17 spotkaniach z rzędu! Dobrze, że w nowych rozgrywkach zaczęło się dobrze.
Pogoń za rywalem
Gorzej, że to rywale pierwsi zdobyli gola, a to zdarzało się przecież bardzo często. Ważne jednak, że Widzew nie tylko wyrównał i to jeszcze przed przerwą, ale wygrał mecz, w którym przegrywał. W poprzednim sezonie nie zdarzyło się to ani razu. Kilka razy RTS gonił rywala i doganiał, ale kończyło się tylko remisami. Tak było choćby we wspomnianym meczu z Pogonią, czy Legią w Warszawie.
Fran Alvarez
W niedzielę w Widzewie zadebiutowało trzech nowych piłkarzy. ran Alvarez i Luis Silva zagrali od początku, Imad Rondić wszedł na końcówkę. Trener Janusz Niedźwiedź nie chciał oceniać ich gry, tłumaczył, że jest za wcześnie, a on nie chce tego robić na gorąco. Naszym zdaniem wszyscy trzej mają papiery na granie. Hiszpan zaprezentował się oczywiście najlepiej i strzelił pięknego gola, Portugalczyk grał trochę nerwowo (ale chyba nic dziwnego), był częścią defensywy, która nie była monolitem. Bośniak grał bardzo krótko, ale zdążył pokazać się z dobrej strony. Rondić idealnie wyłożył piłkę Andrejsowi Ciganiksowi, ale ten nie wykorzystał znakomitej okazji. Niewiele brakowało, by nowy napastnik Widzewa miał w debiucie asystę. Piłkarzem meczu był jednak Alvarez. Hiszpan ma potencjał, by stać się kluczowym graczem Widzewa w ofensywie, ale oczywiście spokojnie. To był dopiero jeden mecz.
Słaba obrona
Nie jest monolitem wiosną, nie jest – póki co – teraz. Dwa stracone gole mówią same za siebie, a przecież obrońcy dopuścili jeszcze do strzału Jordana Majchrzaka, który trafił w słupek. Mogła być katastrofa, gdyby młodzieżowiec Puszczy był bardziej dokładny. W rundzie rewanżowej poprzedniego sezonu Widzew tracił bardzo dużo goli. Pewnie też z tego powodu trener Janusz Niedźwiedź przestawił defensywę na czwórkę z tyłu, chociaż oczywiście to się zmieniało, bo czasami zespół przechodził na trójkę, gdy boczni obrońcy ruszali do przodu. Wtedy kolegom pomagał z tyłu Marek Hanousek. W każdym razie jeszcze dużo pracy przed defensywą Widzewa, bo przed nimi pojedynki z napastnikami lepszymi od tych, którzy przyjechali z Niepołomic.
Nieskuteczność
To była wielka bolączka Widzewa na początku poprzedniej wiosny. Piłka nie wpadała do bramek rywali nawet po rzutach karnych. Źle to się zaczęło w tym sezonie, bo gdyby czerwono-biało-czerwoni byli skuteczniejści, to mecz z Puszczą mógłby zakończyć sie wynikiem 5:1, a nie 3:2, co wyglądałoby zupełnie inaczej. Swoje znakomite szanse mieli m.in. Bartłomiej Pawłowski (trzy), Dominik Kun, Jordi Sanchez, Andrejs Ciganiks i Fran Alvarez. To do poprawy.
Oddanie pola rywalom
Były takie momenty, że widzewiacy stracili kontrolę nad meczem. A przecież zaczęli dobrze, ruszyli do przodu, mieli dwie świetne okazje. Potem gola strzelili goście i dalej atakowali. Goście po raz drugi trafili nawet do siatki, ale na szczęście był spalony.
Nerwy
Jak wyżej. Wygrany mecz, w którym wydawało się, że Widzew ma kontrolę, zamienił się w mały horror. Wynik 3:2 mówi sam za siebie. Jakiś jeden błąd któregoś z widzewiaków, czy jeden strzał rywala, mógł wszystko zepsuć.
Brak młodzieżowca
Wiadomo, że to pierwszy mecz sezonu i nie ma co się gorączkować, ale jednak brak młodzieżowca nie tylko w pierwszym składzie, ale w ogóle w całym meczu, budzi pewien niepokój. Wygląda na to, że w kadrze Widzewa nie ma w tej chwili młodego piłkarza, który nadawałby się do gry. W niedzielę zagrało szesnastu widzewiaków i żaden z nich nie był młodzieżowcem. Martwi nas to, bo 3000 minut w sezonie samo się nie zrobi.