W sobotę (godz. 18) piłkarze Widzewa rozegrają ostatni mecz o punkty w tym roku. Rywalem łódzkiej drużyny będzie walczący o utrzymanie Sokół Ostróda. Po zakończeniu rundy w klubie zajdą zmiany kadrowe.
Franciszek Smuda, praktycznie od początku pracy w Widzewie powtarza, że zimą potrzebuje wzmocnień. Działacze odbyli już pierwsze rozmowy z zawodnikami, z którymi chcą pożegnać się po zakończeniu rundy jesiennej. W tygodniu rozmowy w sprawie rozwiązania kontraktów przeprowadzono z Sebastianem Olczakiem, Bartłomiejem Gromkiem i Dawidem Kamińskim. Wymienieni zawodnicy w tym sezonie rzadko pojawiali się na murawie. Można przypuszczać, że wkrótce pojawią się kolejne nazwiska piłkarzy, z którymi Widzew będzie chciał się pożegnać.
Działacze równocześnie prowadzą rozmowy z następcami. – Głównym celem jest sprowadzenie piłkarzy, którzy zdecydowanie wzmocnią drużynę albo rokujących, że bardzo szybko się rozwiną – podkreślił w rozmowie z oficjalną stroną klubu Tomasz Łapiński. Doradca zarządu ds. sportowych nie ukrywa, że szukanie piłkarzy do gry w Widzewie idzie dobrze. Pojawia się natomiast inny problem. – Czy w pewnym sensie będą chcieli zrobić krok wstecz. Mam na myśli przejście do trzeciej ligi, czyli tak naprawdę na czwarty poziom rozgrywkowy. Mamy kilku upatrzonych piłkarzy. Mamy też dla każdego z nich alternatywę. W grudniu i styczniu czeka nas gorący okres, by do przygotowań przystąpić w takim składzie, który byśmy chcieli mieć docelowo wiosną. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to trudne zadanie i nie zawsze się udaje. Może zdarzyć się tak, że piłkarze, których byśmy widzieli w składzie, będą decydować się na ten krok tuż przed rozpoczęciem rundy – zaznaczył Łapiński.
Zanim dojdzie do ruchów kadrowych, Widzew musi rozegrać ostatni mecz ligowy rundy jesiennej. Rywal na groźnego nie wygląda, choć trener Sokoła – Sławomir Majak zapewnia, że do Łodzi jego zespół przyjeżdża sprawić niespodziankę. – Przede wszystkim nie możemy zlekceważyć rywali. To, że aktualnie są w dole tabeli, o niczym nie świadczy. Potrafią grać w piłkę – ostrzega Maciej Kazimierowicz.
Fot. Cyfrasport