Chociaż GKS oddawał mało strzałów w światło bramki, to Arndt z każdym poradził sobie bez problemów. Spokojny, pewny siebie, dobrze wyprowadzał piłkę. Nareszcie gra na miarę potencjału.
W pierwszej połowie słabo. W drugiej był ważnym ogniwem akcji, po której padła bramka dla łodzian.
Profesor defensywny znowu naucza. W pierwszej połowie, kiedy tyszanie stwarzali groźne sytuacje w porę je zatrzymywał. Oprócz jednego, niepotrzebnego faulu zagrał wzorowo.
Gorszy od Dąbrowskiego, bo bardziej statyczny. Zachował czyste konto i zagrał solidnie.
W pierwszej połowie, zawodnicy GKS-u bez problemów wbiegali jego stroną. W drugiej zagrał solidnie i zaliczył asystę. Nieporównywalnie lepszy mecz niż z Katowicami.
Jeden z najsłabszych piłkarzy ŁKS-u. Podejmował złe decyzje, grał nonszalancko, tracił piłkę. Może potrzebuje jeszcze czasu.
Zachował przytomność umysłu i przerzucił pikę do Wszołka. Dzięki niemu ŁKS cieszy się z trzech punktów.
Stałe fragmenty gry to jego mocna strona. Świetnie uderzał z rzutów wolnych i dośrodkowywał. Niestety przy strzałach z dystansu zabrakło celności.
Dochodził do sytuacji strzeleckich, a to już coś. Szkoda, że wszystkie zmarnował. Szczególnie w drugiej połowie mógł zachować się lepiej w polu karnym rywali.
Znowu irytował przez większą część meczu, żeby w 60. minucie błysnąć doskonałym wykończeniem. Typowy Pirulo chciałoby się powiedzieć.
Skupiał się na absorbowaniu obrońców i bramkarza GKS-u. Nie dochodził do sytuacji strzeleckich, więc trudno oceniać jego przydatność jako napastnika.
Dosyć anonimowy wytęp, ale nie zawiódł. Zdecydowanie lepszy od Ochrończuka.
Po raz kolejny rozruszał ofensywę ŁKS-u, która opadła z sił po strzelonym golu. Imponuje szybkością i dryblingiem.