Gdy w rundzie jesiennej Widzew zadziwiał w ekstraklasie, jego liderami byli Henrich Ravas, Marek Hanousek, Bartłomiej Pawłowski czy Dominik Kun. Oni zagrali najlepiej przeciwko Miedzi Legnica, a efektem jest przypieczętowanie utrzymania w ekstraklasie.
Wiele pracy nie miał, ale wybronił to, co leciało w bramkę, a pomogły mu słupki i Patryk Stępiński. Wyłapał wszystkie dośrodkowania (robi postępy, bo wcześniej piąstkował). Jedyny zarzut to mocno niecelne wybicia, choć z drugiej strony lepsze wybicia na pałę, niż straty jego kolegów przy otwieraniu gry.
Gdyby prowadzić ranking obrońców podających do bramkarza, byłby bezdyskusyjnym liderem ekstraklasy. Ważne jednak, że nie popełnił poważnego błędu, a plus za uratowanie drużyny przed stratą gola po rzucie wolnym.
To wciąż nie jest ten Szota z końcówki rundy jesiennej, ale w Legnicy przynajmniej się nie pomylił. Kilka razy jednak zagrał bardzo ryzykowanie i tylko nieudolność rywali sprawiła, że nie wykorzystali okazji.
Mógł zostać bohaterem, gdyby wbił piłkę do pustej bramki po rzucie wolnym w pierwszej połowie. Najwaleczniejszy w obrońców, wygrał chyba wszystkie pojedynki główkowe we własnym polu karnym. Mocno ograniczają go jednak braki techniczne…
Solidny. Przede wszystkim pewny w defensywie, co zapewne odbija się na grze w ataku. Był bliski zdobycia gola, pod koniec meczu grał bezbłędnie, zamykając akcje lewą stroną Miedzi.
To był Hanousek prawie jak za najlepszych jesiennych czasów. Zbierał piłki w środku pola, rozpoczynał akcje, nie miał strat, oddał jeden z groźniejszych strzałów. Gdyby jeszcze miał z kim pograć w środku…
Ocena na wyrost. Dramatycznie zaczął mecz, bo po jego stratach spowodowanych chęcią wykazania się umiejętnościami technicznymi, rywale mieli szanse na stworzenie sobie sytuacji. Później się uspokoił, pracował, starał się kreować, ale po godzinie wrócił najgorszy Shehu, zapewne z powodu braku sił. Zmieniony za późno, bo po jego faulu Miedź miała najlepszą szansę.
Jeszcze kilka lat temu polscy piłkarze wyjeżdżający na Zachód opowiadali, że by grać w podstawowym składzie, muszą być dużo lepsi od miejscowych. Gdyby takie zasadny obowiązywały w Widzewie, Milos nie pojawiałby się na boisku. Pożytku z niego nie było żadnego, a w drugiej połowie jego strata tak zdenerwowała Marka Hanouska, że Chorwat usłyszał kilka mocnych słów.
Im dłużej trwał mecz, tym grał lepiej. Kilka razy wykorzystał swój duży atut, jakim jest szybkość. W sumie pozytywny występ.
Zagrał na poziomie Milosa, czyli dramatycznie słabo. Chaotyczny, nie wiadomo dlaczego wierzący w swoje umiejętności techniczne, które są słabe. Miał jedno dobre zagranie: podanie do Pawłowskiego w pierwszej połowie. Zjawiński wypadł lepiej od niego…
Najlepszy w Widzewie, obok Ravasa i Hanouska. Próbował indywidualnych akcji, z dobrym skutkiem. Brakuje mu szczęścia, bo kolejny raz trafił w poprzeczkę.
Przypieczętował utrzymanie Widzewa w ekstraklasie. Dał kapitalną zmianę przede wszystkim strzelając zwycięskiego gola, ale też pracował w swoim stylu. Brawo!
Dobra zmiana Norwega. Przytomnie zachował się zaczynając akcję bramkową. Był bliski strzelenia gola, miał kilka przechwytów.
Łukasz Zjawiński, Martin Kreuzriegler, Bożidar Czorbadżijski – grali za krótko, by ich oceniać. Ale Zjawiński zrobił więcej niż Sanchez…
Bartłomiej PawłowskiDominik KunHenrich RavasMiedź LegnicaWidzew Łódź
1 Comment
niech pan redaktor przerzuci się na 1 ligę…..a nie tu swoje oceny wrzuca.
dramat, ale cóż, Jarosław…. to imię zobowiązuje.
przykre, że tak boli Was fakt, że Widzew się utrzymał, czego pewna inna drużyna z Łodzi nie potrafiła zrobić.