Spotkanie Widzew – Elana oglądało z trybun 17 977 kibiców. To rekord sezonu na stadionie przy al. Piłsudskiego. Fani łódzkiej drużyny wykazują się dużą cierpliwością, ale ta powoli się kończy. Schodzących do szatni zawodników żegnały gwizdy.
Widzew przed rozpoczęciem spotkania z Elaną znał wyniki najpoważniejszych konkurentów do awansu. By zachować pierwsze miejsce w tabeli łodzianie musieli zdobyć trzy punkty. Wicelider Radomiak pokonał bowiem 1:0 po rzucie karnym wykorzystanym przez Leandro ze Stalą Stalowa Wola. Trzecia w tabeli Olimpia Grudziądz rozbiła 6:1 Górnika Łęczna, a czwarty GKS Bełchatów zremisował u siebie 1:1 z Olimpią Elbląg. Wygrana nad klubem z Torunia miała duże znaczenie dla układu tabeli. Goście tracili bowiem do Widzewa tylko cztery punkty.
Po dwóch remisach z rzędu trener Radosław Mroczkowski zrezygnował z niesprawdzającego się ustawienia z trzema obrońcami. W porównaniu z poprzednim spotkaniem z Resovią na ławce usiedli Przemysław Banaszak i Mateusz Michalski, a szansę gry od pierwszej minuty otrzymali Michael Ameyaw i Rafał Wolsztyński, którego gol w Rzeszowie dał zespołowi z al. Piłsudskiego remis 1:1. Dziwi natomiast upór z wystawianiem w ataku Filipa Mihaljevicia. Chorwat w poprzednich spotkaniach starał się, ale nic z jego chęci nie wynikało. Zmarnował kilka niezłych okazji, które mogły dać zwycięstwa.
Goście przyjechali do Łodzi z wyraźnym celem, wywiezienia chociaż punktu. Od pierwszej minuty długo rozgrywali piłkę na własnej połowie, nie kwapiąc się do ataków. Widzew również nie prezentował jakiejś większej chęci do tworzenia akcji ofensywnych, stąd pierwsze pół godziny spotkania nie zachwyciło. Zero akcji, zero strzałów, nie działo się nic godnego odnotowania. W zespole gospodarzy w miarę nieźle prezentował się Ameyaw, który kilka razy zakręcił defensorami Elany. Słabo wyglądali natomiast Wolsztyński i Mihaljević. Ten drugi w 12. minucie padł w polu karnym gości, ale gwizdek arbitra milczał. Damian Sylwestrzak podjął słuszną decyzję.
Emocje rozpoczęły się od 30. minuty. Filip Kozłowski przeprowadził indywidualną akcję i podał do stojącego przed bramką Krzysztofa Wołkowicza, który wpakował piłkę do siatki. Przy tej akcji zaspał Tomasz Wełna. Stracona bramka obudziła piłkarzy Widzewa. Uderzenie Marcina Pieńkowskiego zdołał jeszcze obronić Michał Nowak, wybijając piłkę na rzut rożny. Torunianie poradzili sobie z dośrodkowaniem, ale poprawka była już skuteczna. Ameyaw asystował, a Daniel Tanżyna doprowadził do remisu. Dwie minuty później goście mogli ponownie prowadzić. Patryk Wolański, z pomocą Wełny, wyjaśnili sytuację. Do przerwy wynik nie uległ jednak zmianie.
W przerwie w szatni Widzewa musiało być gorąco, bo łodzianie zaczęli żwawiej poruszać się po boisku. W 49. minucie bliski sprawienia gospodarzom prezentu był Nowak, który przy próbie wybicia piłki skiksował. Na szczęście dla bramkarza zakończyło się tylko na rzucie rożnym. Z narożnika boiska dośrodkował Ameyaw, ale Dario Kristo skiksował, a Wełna nie zdążył zamknąć akcji. W 54. minucie strzał Adama Radwańskiego obronił Nowak, a chwilę później cierpliwość do Mihaljevicia stracił Mroczkowski, zmieniając go na Mateusza Michalskiego. W 58. minucie zadebiutował w Widzewie Kohei Kato. Japończyk wszedł za Rafała Wolsztyńskiego. Zmiany szkoleniowca spowodowały, że gospodarze grali bez nominalnego napastnika.
W 62. minucie błąd popełnił Wolański, który wybiegł poza pole karne. Bramkarz co prawda uprzedził Kozłowskiego, ale piłka trafiła pod nogi Mateusza Stryjewskiego. Pomocnik Elany nie trafił jednak w bramkę. Mroczkowski się wściekał, a piłkarze Widzewa grali swoje, a raczej to, co prezentują w rundzie wiosennej. Starał się Ameyaw, ale nie miał odpowiedniego wsparcia. Po jego uderzeniu głową piłka spadła na poprzeczkę. Łodzianom w tym meczu wychodziło niewiele. Przykładem była próba uderzenia z woleja przez Kristo, zakończona kiksem. Na trybunach odbywało się wielkie widowisko, a na murawie mizeria. Na osiem minut przed zakończeniem meczu z dystansu strzelał rezerwowy Kacper Falon. Piłka poszybowała daleko od celu.
Łodzianie wiosną zawodzą. Na inaugurację wygrali w Wejherowie, ale kolejne trzy spotkania zremisowali po 1:1. Mają szczęście, że rywale do awansu również tracą punkty. W końcu jednak trzeba wybudzić się z zimowego snu, bo remisami do pierwszej ligi trudno będzie awansować.
Widzew Łódź – Elana Toruń 1:1 (1:1)
Bramki:
Tanżyna 36. – Wołkowicz 30.
Widzew: Wolański – Turzyniecki, Tanżyna, Zieleniecki, Wełna – Pieńkowski (75. Falon), Kristo, Radwański, Ameyaw (78. Gutowski) – Mihaljević (55. Michalski), Wolsztyński (58. Kato).