ŁKS czeka na wyjazdowe zwycięstwo z Ruchem Chorzów ponad ćwierć wieku. Szansę na przełamanie tej niechlubnej passy ełkaesiacy będą mieli w sobotę, w hicie 32. kolejki 1. ligi.
Odkąd na ławce trenerskiej pracę rozpoczął Ryszard Robakiewicz, ŁKS stał się zupełnie inną drużyną. Łodzianie wygrali dwa ostatnie spotkania, strzelając sześć goli i nie tracąc ani jednego. Teraz poprzeczka będzie jednak zawieszona zdecydowanie wyżej, bowiem zmierzą się na Stadionie Śląskim z Ruchem Chorzów. To jeden z największych rywali ŁKS-u, który również w minionych miesiącach miał kłopoty, ale powoli zaczyna wychodzić na prostą.
Skala kryzysu, w jaki wpadł Ruch w bieżącym sezonie, była chyba jeszcze większa niż w przypadku ŁKS-u. Chorzowianie szybko, bo po zaledwie sześciu kolejkach, zmienili trenera – Janusza Niedźwiedzia zastąpił Dawid Szulczek, który występował w juniorskich zespołach tej drużyny. Zaliczył bardzo dobre wejście, bo z 15 pierwszych meczów chorzowianie wygrali 12, zakwalifikowali się do ćwierćfinału Pucharu Polski i awansowali w tabeli z 12. na czwarte miejsce.
Ten rok w wykonaniu chorzowian to jednak katastrofa. W Pucharze Polski przegrali 0:5 z Legią Warszawa, a w lidze w 12 meczach zdobyli tylko 12 punktów, z czego dziewięć w ostatnich trzech meczach. Sytuacja w pewnym momencie była na tyle zła, że trener zdecydował się na otwarte skrytykowanie postawy własnych podopiecznych.
– Niestety, w tym składzie personalnym sukcesu nie zrobimy. Trzeba czekać na koniec sezonu. Teraz już zawodnicy mogą bardziej powalczyć indywidualnie o siebie, przynajmniej o to – powiedział po porażce 1:3 ze Stalą Stalowa Wola.
Teraz Ruch jest na fali wznoszącej, ale seria zwycięstw w minionych tygodniach to bardziej zasługa niskiej jakości przeciwników niż lepszej gry Ruchu. Chorzowianie pokonali wcześniej wspomnianą Kotwicę, Stal Rzeszów i Wartę Poznań. Tyle tylko że:
– Kotwica i tak Ruchowi potrafiła strzelić trzy gole i mogła nawet zremisować to spotkanie;
– Stal oraz Ruch natomiast to drużyny, które w dziesięciu ostatnich kolejkach zdobyły najmniej punktów spośród wszystkich zespołów 1. ligi.
Wprawdzie „Niebiescy” nadal mają matematyczne szanse na zakończenie sezonu na miejscach premiowanych grą w barażach, ale żeby tak się stało, to musieliby wygrać trzy ostatnie mecze, a szósta w tabeli Polonia Warszawa nie mogłaby zdobyć więcej niż trzech punktów.
ŁKS szans na baraże już nie ma, ale motywacji mu nie zabraknie. Fani z Chorzowa i Łodzi nie pałają do siebie sympatią. Zresztą to właśnie w trakcie listopadowej rywalizacji z Ruchem na trybunach stadionu Króla zasiadła jak dotąd największa liczba kibiców w tym sezonie – 10512. W sobotę frekwencja zapewne będzie jeszcze wyższa, bowiem stadion Śląski to największy w Polsce obiekt, na którym rozgrywane są mecze ligowe i jego pojemność wynosi ponad 54 tys. miejsc. Cztery tysiące z nich składają się na sektor gości, który ma być zapełniony przez kibiców ŁKS-u.
Po raz ostatni ŁKS wygrał na wyjeździe z Ruchem w październiku 1998 roku (nie licząc walkowera z 2004 roku) po bramkach Rafała Niżnika i Rafała Pawlaka. Powtórzenie takiego wyniku będzie zadaniem trudnym, lecz nie niewykonalnym. Jeśli ŁKS zagra tak dobrze jak tydzień temu, gdy rozbił 5:0 Stal Rzeszów, to ma prawo liczyć na zgarnięcie trzech punktów. Tym bardziej że Ruch nie radzi sobie w meczach granych pod dużą presją. Odkąd występuje na stadionie Śląskim, siedmiokrotnie frekwencja na tej arenie przekroczyła 25 tysięcy. Sześć takich rywalizacji Ruch przegrał (w tym dwa razy po 0:5) i tylko jedną z nich zremisował – ze Śląskiem Wrocław w październiku 2023 roku.
Ruch Chorzów – ŁKS Łódź
10 maja, sobota, godzina 19:30
Przewidywane składy
Ruch: Bielecki – Preisler, Szymański, Tsykalo, Konczkowski – Ventura, Szwoch – Kozak, Adkonis, Mezghrani – Szczepan
ŁKS: Bomba – Głowacki, Guelen, Rudol, Dankowski – Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński – Sitek, Mrvaljević, Norlin
Sędzia: Piotr Idzik (Poznań)