Widzew ma na kontraktach aż pięciu bramkarzy. Grać może jednak tylko jeden. Dwóch przełknie gorzką pigułkę.
Zacznijmy od Mikołaja Biegańskiego. Trafił do Widzewa rok temu, ale właściwie nie wiadomo po co. Bo w bramce czerwono-biało-czerwonych stał Rafał Gikiewicz. Bronił świetnie, miał status gwiazdy. Nie było szans, by ustąpił miejsca młodszemu. Biegański ani razu nie zagrał w lidze. Jedyny mecz w Widzewie zaliczył w Pucharze Polski z Elaną Toruń.
CZYTAJ TEŻ: Starsi z Widzewa patrzą z ławki, jak młodsi przegrywają
Biegański, który miał za sobą dobre występy w barwach Wisły Kraków i wyjazd do USA, w Łodzi przegrywał nawet rywalizację o miano rezerwowego z Janem Krzywańskim. Zmarnował rok i marnuje kolejny. Ma kontrakt do czerwca 2026 roku, ale od dawna nie trenuje nawet z drużyną. Tak jak Hubert Sobol, ćwiczy indywidualnie. Klub mu płaci.
Biegański chyba powinien zmienić menedżera, ale to oczywiście jego sprawa. Ma 23 lata, jeszcze mógłby pograć.
Wspominany już Jan Krzywański to też pewna tajemnica. 22-letni Janek też od dawna nie ma szans na grę, chociaż on w PKO BP Ekstraklasie zadebiutował. Zaliczył dwa występy. W poprzednim sezonie zagrał raz w Pucharze Polski. Był bohaterem karnych w pojedynku z Lechią Zielona Góra, chociaż uczciwie trzeba zauważyć, że gdyby nie jego wcześniejszy błąd, to tych jedenastek w ogóle by nie było.
W czerwcu, ku zaskoczeniu wielu, Krzywański podpisał nową dwuletnią umowę z Widzewem.
– Patrząc na pozaboiskowe cechy Janka, mogę powiedzieć, że jest skromnym młodym człowiekiem, zawsze pogodnym i uśmiechniętym. Z piłkarskiego punktu widzenia trenerzy odpowiedzialni za szkolenie bramkarzy docenili jego dotychczasowy rozwój. Cieszę się, że przyjął naszą ofertę. Zasługiwał na nią i postanowił pozostać lojalny wobec Widzewskiej Rodziny – powiedział wtedy dyrektor sportowy Mindaugas Nikolicius.
– Jestem bardzo zadowolony, że przedłużyłem kontrakt. Rozmawiałem długo z dyrektorem sportowym oraz trenerami i cieszę się, że chcą mnie w zespole. Moje ambicje są oczywiście większe niż siedzenie na ławce, więc zobaczymy, co przyniesie czas. Zdrowa rywalizacja między słupkami jest potrzebna, bo wzajemnie się napędzamy. Wierzę, że da to dobre rezultaty dla Widzewa w nowym sezonie – dodał z kolei Krzywański.
W tym sezonie trzy razy zagrał w rezerwach, był też na ławce w PKO BP Ekstraklasie. Ale, szczególnie teraz, nie ma żadnych szans na grę. Może, dla własnego dobra, powinien iść na wypożyczenie… Ale to też jego sprawa.
Teraz wielka trójka. Rafał Gikiewicz nie jest już jedynką, nie jest nawet dwójką. Od dłuższego czasu mówi się, że doświadczony golkiper odejdzie i po transferze Veljko Ilicia musi się to stać.
Giki ma kontrakt do końca sezonu z opcją przedłużenia. W tym sezonie stracił miejsce w składzie i nigdy się z tym nie pogodzi. On sam wspominał, że ma oferty. Widzew chętnie rozwiązałby z nim kontrakt. Ale na razie konkretów brak.
Trzeba wziąć pod uwagę jeszcze taki scenariusz, że Gikiewicz zostaje w Widzewie. Wtedy trudno wyobrazić sobie sytuację, że przez rok jest bramkarzem nr 3, zaciska zęby, godzi się z tym, trenuje, wspiera młodszych kolegów. To oczywiście możliwe, ale mało prawdopodobne. Jest też inna opcja – Gikiewicz dzieli los Biegańskiego i przez rok pobiera pensję. A ta niska nie jest. Widzew ma kłopot, który powinien szybko rozwiązać.
O miejsce między słupkami powalczą Maciej Kikolski i wspomniany już Ilić. Obu klub sprowadził tego lata. Pierwszy wygrał rywalizację z Gikiewiczem i chyba nie spodziewał się, że przybędzie mu nowy konkurent. Skoro tak się stało, to znaczy, że w Widzewie nie do końca są zadowoleni z Kikolskiego.
W niedzielnym meczu z Lechem były bramkarz Legii pokazał, że zna się na robocie, bo obronił w świetnym stylu trzy groźne strzały. Co z tego, skoro zawalił też gola, który dał rywalom komplet punktów.
Serb to okazja. Widzew wykupił 22-latka za pół miliona euro, a przecież to reprezentant swojego kraju i to kadry A. Kikolski został powołany “tylko” do młodzieżówki.
Na logikę, transfer Ilicia w tym momencie oznacza, że to on ma być jedynką. Skoro Widzew go ściąga, mając innych bramkarzy, to chyba nie po to, by siedział na ławce. Z drugiej strony Stelios Andreou i Lindon Selahi siedzą, więc wszystko okaże się za niecałe dwa tygodnie, gdy Widzew zagra z Arką Gdynia.
– Jestem gotowy do rywalizacji o miejsce w bramce – stwierdził Serb.
Ilić, Kikolski, Krzywański – tak zapewne będzie wyglądać hierarchia bramkarzy w Widzewie.
Jan KrzywańskiMaciej KikolskiRafał GikiewiczVeljko IlićWidzew Łódź
1 Comment
SZTAB SZKOLENIOWY DAŁ TERAZ NASZYM PIŁKARZOM JEDNO TYGODNIOWY URLOP OD ZAJĘĆ TRENINGOWYCH,ALE PRZED MECZEM Z LECHEM, SAM MÓWIŁ TYLKO O DWÓCH DNIACH PRZERWY…TO RODZI UZASADNIONE PODEJRZENIA,ŻE SZTABEM RZĄDZĄ SAMI ZAWODNICY,KTÓRYM NIE ZALEŻY NA ZGRYWANIU SIĘ DRUŻYNY,BO WTEDY ONI STRACĄ SWÓJ PLAC GRY…ŹLE TO ŚWIADCZY O SAMYM CZUBAKU,KTÓRY ULEGA PRESJI “STARYCH WYG” I NIE REALIZUJE CELÓW NAKREŚLONYCH PRZEZ KLUB…POWRÓT DO GRY WICHNIARKOWEGO SKŁADU (POZA NIELICZNYMI WYJĄTKAMI TAKIMI JAK SHEHU I ALVAREZ),JEST NIEMOŻLIWY,JEŚLI CHCEMY WALCZYĆ O COŚ WIĘCEJ,NIŻ TYLKO UTRZYMANIE LIGI…ZASTANAWIAJĄCA JEST RÓWNIEŻ BIERNOŚĆ W TEJ KWESTII DYREKTORA SPORTOWEGO, KTÓRY CZĘSTO OBSERWUJE TRENINGI PIŁKARZY,ALE JEST NIEZMIERNIE SPOLEGLIWY I O NICZYM W NASZYM ZESPOLE NIE DECYDUJE…OBIEKTYWNIE PATRZĄC NA TO WSZYSTKO CO SIĘ W DRUŻYNIE DZIEJE,WYSNUWAM JEDEN BARDZO POWAŻNY WNIOSEK: TUTAJ NIKT NIKOGO NIE ROZLICZA Z EFEKTÓW WYKONANEJ PRACY,NIE ZARZĄDZA WŁAŚCIWIE KUPIONYM ZA CIĘŻKIE PIENIĄDZE POTENCJAŁEM ZAWODNICZYM,NIE REALIZUJE CELÓW NAKREŚLONYCH PRZEZ WŁAŚCICIELA I MA TYLKO NA WZGLĘDZIE USTAWIENIE SIĘ CO MIESIĄC DO KLUBOWEJ KASY,PO WIDZEWSKIE PIENIĄŻKI…COŚ MI SIĘ WYDAJE,ŻE PAN ROBERT DOBRZYCKI NIE DOBRAŁ SOBIE WŁAŚCIWEGO PERSONELU DO ODBUDOWY WIELKIEGO WIDZEWA I POWINIEN SIĘ NAD TYMI LUDŹMI POWAŻNIE ZASTANOWIĆ…