To oni przypieczętowali spadek ŁKS-u z ekstraklasy.
W pierwszej połowie zagrał świetnie. W drugiej wpuścił dwa gole na wagę spadku ŁKS-u z ekstraklasy. Nie pomogli mu koledzy, którzy nie zdążyli przecinać dośrodkowań.
Mógł dać fanom kilka minut nadziei, ale z najbliższej odległości trafił w bramkarza. To musiał być gol.
Tyle błędów co w meczu ze Śląskiem nie popełnił przez cały sezon. Główny winowajca porażki. Ciągle spóźniony. W polu karnym Śląska wpadł w napastnika ŁKS-u, który próbował oddać strzał.
Kilka razy naprawiał błędy Mammadowa. Ale tych kluczowych nie naprawił.
Grał bardzo ambitnie, ale jak we wszystkich pozostałych meczach brakowało umiejętności. Dzięki niemu Śląsk grał w osłabieniu. Szkoda, że ŁKS tego nie wykorzystał…
Jak zwykłe, jemu można zarzucić najmniej. Zostawił na boisku dużo zdrowia. Gdyby wszyscy byli tak ambitni, ŁKS nie roztrwoniłby prowadzenia.
Brawa za wykorzystanie kolejnego karnego. Minus za to, że w końcówce, gdy weszli zawodnicy pełni sił opóźniał grę.
W pierwszej połowie przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Grał mądrze, nie faulował, sprytnie odbierał piłkę. W drugiej już tak dobrze nie było.
Najsłabszy mecz młodzieżowca w tym sezonie. Podjął bardzo mało dobrych decyzji i musiał biegać więcej. Przez to szybko się zmęczył.
Błysnął tylko raz. Gdy wbiegł w pole karne i położył obrońcę Śląska. Oprócz tego nieprzydatny.
Zmiana pozycji mu zaszkodziła. Nie do końca wiedział co ma robić, często schodził na skrzydło. I jeszcze ten kiks z pierwszej połowy…
Wniósł do gry ŁKS-u trochę świeżości. Kilka razy wbiegł w pole karne Śląska. Dużo szumu, z którego nic nie było.
Jeden z najbardziej anonimowych występów piłkarza ŁKS-u w tym sezonie.