To było udanie pożegnanie Łodzi z PKO Ekstraklasą. ŁKS pokonał Raków Częstochowa 3:2 i zanotował pierwsze zwycięstwo pod wodzą Wojciecha Stawowego.
Dzisiejsze spotkanie ŁKS-u z Rakowem sprawiło, że fani Łódzkiego Klubu Sportowego mogli w końcu zacząć wierzyć w słowa trenera Stawowego. Gospodarze ewidentnie łapali wiatr w żagle po wyrównujących trafieniach i wówczas pokazywali naprawdę fajną grę, co potwierdza, że problem ełkaesiaków faktycznie leży w sferze mentalnej. Ale zacznijmy od początku.
Pierwszy kwadrans to dominacja gości. Częstochowianie przypieczętowali swoją przewagę golem w 13. minucie, kiedy to pechowo samobójczą bramkę strzelił Samu Corral. Po chwili ŁKS wyrównał za sprawą pięknego strzału Michała Trąbki. Gol na 1:1 sprawił, że gospodarze ewidentnie zyskali pewność siebie. Łodzianie zaczęli w końcu pewniej i bardziej zdecydowanie wyprowadzać piłkę z własnej połowy.
Z dobrej strony pokazali się m.in. Pirulo i Michał Trąbka, którzy dyrygowali grą ŁKS-u. Kiedy wydawało się, że ŁKS ma wszystko pod kontrolą, koszmarny błąd popełnił Moros Gracia, który zagrał prosto w piłkarza gości, a piłkę do bramki skierował Brown Forbes. Na szczęście czujne oko miał tutaj arbiter spotkania, który dopatrzył się zagrania ręką napastnika Rakowa. Chwilę później Raków ponownie wyszedł na prowadzenie, tym razem po samobójczym trafieniu Macieja Wolskiego.
ŁKS grał naprawdę przyzwoicie, ale do przerwy przegrywał 1:2.
W drugiej połowie łodzianie dalej grali swoje, a kibice zgromadzeni na stadionie przy al. Unii Lubelskiej w końcu mogli poczuć nieco radości. To za sprawą dwóch trafień Samuela Corrala, który najpierw wykorzystał doskonałe podanie Pirulo, a w 71. minucie skutecznie wykończył kontratak łódzkiej ekipy, czym ustalił wynik spotkania na 3:2
ŁKS-owi dzisiaj po prostu wychodziło więcej niż w poprzednich meczach. Chociaż w ogólnym rozrachunku łodzianie strzelili pięć goli, to wygrali tylko jedną bramką.
Trzeba jasno stwierdzić, że oglądaliśmy dziś najlepsze 90 minut w wykonaniu ŁKS-u pod wodzą trenera Wojciecha Stawowego. Nawet pech przy trafieniach samobójczych nie podciął ełkaesiakom skrzydeł, dzięki czemu zainkasowali pierwsze trzy punkty pod wodzą trenera Stawowego. ŁKS nareszcie potrafił zdominować swojego rywala i, co ważne, wystrzegł się katastrofalnych w skutkach błędów indywidualnych. Tak trzymać!
ŁKS – Raków 3:2 (1:2)
0:1 – Corral (13. – sam.)
1:1 – Trąbka (19.)
1:2 – Wolski (39. – sam.)
2:2 – Corral (51.)
3:2 – Corral (71.)
fot. Marian Zubrzycki