Po zaskakującej decyzji o zmianie trenera, Tomasz Salski, prezes ŁKS-u, wytłumaczył, dlaczego zwolnił Wojciecha Stawowego.
Szef klubu z al. Unii podkreślił, że sondować rynek trenerski zaczął już kiedy jego piłkarze byli na obozie w Turcji. Wtedy nie był jeszcze przekonany do zmiany trenera, ale chciał mieć plan, gdyby fatalna seria z końca jesieni utrzymała się.
Jego cierpliwość wyczerpała się po meczu z GKS Tychy. Według prezesa ŁKS-u, piłkarze popełniali cały czas te same błędy w obronie, trener nie wyciągał wniosków ze swoich porażek. Szef łódzkiego klubu uważa, że zapewnił Stawowemu doskonałe warunki do przygotowań, wzmocnił zespół, żeby osiągnąć cel, jaki przed nim postawił – awans do ekstraklasy. Salski zaznaczył, że nie umniejsza osiągnięciom trenera Stawowego, ale był to najwyższy czas na zmiany.
Salski przyznał, że szukał trenera, który zna zarówno pierwszą ligę jak i ekstraklasę. Mamrot przez pół roku pracował w Arce Gdynia, która mierzyła się z ŁKS-em. Zna piłkarzy, z którymi będzie współpracował i jest w stanie ich jeszcze rozwinąć. Prezes ŁKS chciałby, żeby nowy trener wrócił do stylu jaki ŁKS prezentował, gdy był poprzednio w pierwszej lidze i na początku swojego pobytu w ekstraklasie.
Według prezesa to nie bramkarz jest najsłabszym punktem ŁKS-u. Zapytany o zmiany w składzie Salski odpowiedział, że zostawia je trenerowi. Nie uważa, żeby to zła dyspozycja Arkadiusza Malarza była problemem w meczu derbowym. Nie podobała mu się praca sędziów, którzy w pierwszej połowie nie podyktowali karnego za faul na Maksymilianie Rozwandowiczu i uznali bramkę Michaela Ameyawa.
Odpowiadając na pytanie, czy Mikkel Rygaard spełnia oczekiwania, uspokoił, że podobnie jak Daniemu Ramirezowi należy dać mu trochę czasu na aklimatyzację.