– Jest rzeczą bezdyskusyjną, że gdyby sędzia podjął zgodną z regulaminem decyzję, to Widzew byłby w kolejnej rundzie, a więc sprawa awansu rozstrzygnęła się poza boiskiem – mówi Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec Widzewa.
Wciąż nie ma decyzji w sprawie powtórzenia meczu Wisła Kraków – Widzew w ćwierćfinale Fortuna Pucharu Polski. Łódzki klub złożył o to wniosek, bo uważa, że został pokrzywdzony. Sędzia Damian Kos uznał bowiem gola zdobytego niezgodnie z przepisami. Potwierdza to Kolegium Sędziów PZPN-u.
– W piłce nożnej obowiązują dwie istotne zasady. Pierwsza – wygrywa ten, kto strzeli na koniec więcej goli, a Widzew po upływie doliczonego czasu gry prowadził jeden do zera. Druga – gole powinny padać zgodnie z przepisami gry, a wyrównująca bramka dla Wisły taka nie była – tu nie ma nikogo obiektywnie oceniającego sytuację, kto twierdziłby inaczej. W związku z tym możemy chyba przejść do kolejnego kroku algorytmu decyzyjnego, czyli odpowiedzieć na pytanie, co z tym można zrobić i dlaczego została podjęta błędna decyzja mimo reakcji VAR-u – mówi w rozmowie z oficjalną stroną klubu Tomasz Stamirowski.
Większościowego udziałowca Widzewa zapytano też o precedens, bo w historii w Polsce nie zdarzyło się, by mecz został powtórzony ze względu na błąd sędziów. – Wniosek o powtórzenie meczu może wzbudzać obawy o tworzenie precedensu, bo błędy sędziowskie się zdarzały i będą się zdarzać. Tyle że jeśli zawęzimy kryteria do okoliczności dyskutowanego meczu, to perspektywa będzie inna. Tu mówimy o przypadku, w którym błąd w ocenie kolegium sędziów jest bezdyskusyjny, a dodatkowo przesądza w sposób definitywny nie tylko o wyniku meczu, ale o innych ważnych konsekwencjach, takich jak bezpośredni awans lub spadek, gra w barażach czy w pucharach. Trzecim kryterium jest sytuacja, kiedy bezpośrednio po decyzji kończy się regulaminowy czas gry i nie ma żadnych dywagacji, że mogło się coś jeszcze boiskowo zadziać. Nie jest to zbyt liczny zbiór, a ja kibicując Widzewowi od ponad 40 lat nie pamiętam takiego meczu, który spełniłby wszystkie trzy warunki. W mojej opinii w przypadku zajścia precedensu nie groziłby nam paraliż rozgrywek – powiedział.
Stamirowski podkreślił, że Widzew nie chce zmiany wyniku. – Chcemy, aby było to rozstrzygnięte na boisku – i to jest moim zdaniem podejście zgodne z duchem sportu – stwierdził.
Cała rozmowa dostępna jest tutaj.