Bartosz Jankowski: Za Widzewem trudne, ale bardzo udane miesiące. Czy pana zdaniem rok 2022 można nazwać rokiem sukcesów Widzewa?
Tomasz Stamirowski: Zdecydowanie tak. W piłce żaden rok nie jest łatwy, ale przejście z I ligi do ekstraklasy jest szczególnie wymagające. Najważniejsza w klubie piłkarskim jest część sportowa i bezdyskusyjnie w 2022 roku mieliśmy pasmo sportowych sukcesów Widzewa. To najlepszy rok w najnowszej historii klubu, bo osiągnęliśmy dwa wymierne duże sukcesy – awansowaliśmy do ekstraklasy w fantastycznych okolicznościach, a w samej PKO Ekstraklasie osiągnęliśmy pozycję, której nikt się nie spodziewał. Do tego można dołożyć wygrane derby. Osobiście czuję dumę z gry drużyny, bo my nie osiągnęliśmy tego wyniku grając antyfutbol i murując bramkę. Cieszy mnie styl, w którym gra zespół. To dla mnie niezwykle istotne.
Odkąd przejął pan klub, Widzew notuje pasmo sukcesów. Wygląda na to, że zarządzanie klubem wcale nie jest takie skomplikowane. Wystarczą odpowiedni ludzie na odpowiednich miejscach.
– Nie do końca, choć prawdą jest, że kluczową rolę odgrywają ludzie. Zarządzanie klubem jest inne niż zarządzanie biznesem i wcale nie jest łatwe, bo składa się na to wiele czynników ludzkich, często niezależnych od właściciela, czy zarządu. Piłka nożna to „low scoring game”, czyli dyscyplina, w której pada niewiele goli w relacji do wyniku, co sprawia, że jest nieprzewidywalna. Jest jednak sporo zależności między sukcesem, a budżetem i dobrze wykonaną pracą organizacyjną. Dlatego uważam, że sukces Widzewa nie wziął się z niczego. Jasno wytyczyliśmy priorytety rozwoju, uporządkowaliśmy decyzyjność, dobrą pracę wykonuje zarząd i pracownicy. Świetnym przykładem na ogrom wykonanej pracy jest pion sportowy, w którym w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zaszły ogromne zmiany. Widzę dobrą pracę wielu osób, ale kluczowy był wybór trenera, ponieważ gdybym nie czuł komfortu w kontekście tego wyboru, to nie wiem, czy zainwestowałbym w klub.
CZYTAJ TAKŻE >>> Kibice Legii komentują pomysł prezesa Widzewa: „xD”
Na czym ten komfort polegał?
– Na tym etapie, w którym był wtedy klub, po nieudanym sportowo sezonie, widziałem konieczność zmiany stylu gry drużyny, co zresztą publicznie deklarowałem już na pierwszej konferencji po przejęciu. Konieczna była osoba, która tę transformację przeprowadzi. Decyzję dotyczącą zatrudnienia Janusza Niedźwiedzia podjąłem wcześniej, zanim objąłem większościowy pakiet akcji spółki. Uznałem to za jeden z absolutnie krytycznych obszarów. Widać korelację pomiędzy stabilnością, a sukcesem chociażby na przykładzie Rakowa, którego sukces jest oparty w dużej części na odpowiednim doborze trenera i ciągłości pracy.
A co z innymi zmianami w pionie sportowym?
– Maciej Szymański, dotychczasowy dyrektor Akademii, którego parę lat temu ściągałem do klubu, został dyrektorem ds. rozwoju sportu, rozbudowaliśmy dział analiz, mamy dobrze zaplanowany system budżetowania i struktury kadry , pracujemy nad własnym systemem profilowania i oceny graczy, dzięki czemu robimy fajne rzeczy, których na zewnątrz nie widać, a pozwalają na budowę spójnego zespołu. Pion sportowy spotyka się co tydzień, zarząd jest na bieżąco z działaniami pionu i je wspiera, a do tego mamy periodyczne spotkania kompleksowo podsumowujące wykonaną pracę. Co ważne – jest atmosfera ukierunkowana na rozwój i sukces sportowy.
Mówimy o zmianach w sporcie, ale przecież ostatnie miesiące to także m.in. zmiany w finansach klubu.
– Tak, to również bardzo ważna kwestia. Postawiliśmy sobie za cel, by osiągnąć dany wynik sportowy w przyjętych ramach finansowych. Wiele klubów osiąga sukces sportowy, ale po sezonie zastanawiają się, jak spłacić długi. To nie jest tak, że gra w ekstraklasie i kontrakt z Canal+ rozwiązuje nagle problemy finansowe, ponieważ ekstraklasa pociąga za sobą zwiększone wymagania kosztowe. Stąd jasny przekaz, że mamy trzymać dyscyplinę finansową.
Rok 2022 obfitował w sukcesy, ale rozczarowań także nie zabrakło.
_ Prawdę mówiąc liczyłem na to, że uda się zrobić więcej w temacie infrastruktury. Możemy sobie snuć pewne plany, ale na tu i teraz sytuację mamy taką, że zimą nie mamy w mieście gdzie trenować w profesjonalnych warunkach. Pierwsza drużyna musi trenować poza Łodzią. Nie mamy obecnie do dyspozycji nie tylko podgrzewanego boiska naturalnego, ale nawet sztucznego, bo przypominam, że pod kątem pierwszego zespołu sztuczne boisko na Łodziance nie nadaje się do użytku. W temacie infrastrukturalnym jedziemy na oparach. Możemy doskonalić wszystkie inne elementy w klubie, ale nie wyrównamy nimi tego, że drużyna nie ma gdzie trenować. Drugim rozczarowującym elementem są relacje z Miastem. Tracimy mnóstwo energii, którą moglibyśmy wykorzystać w innych obszarach.
Co poza energią Widzew traci na konflikcie z Miastem?
– Budujemy Widzew głównie w oparciu o prywatnych partnerów. Brak dysponowania lożą główną powoduje, że nie jesteśmy w stanie w pełni wykorzystać naszego potencjału, aby uhonorować obecnych sponsorów i partnerów klubu lub przyciągnąć kolejnych. Wiadomo, że pierwszy okres po awansie do ekstraklasy jest pod tym względem najlepszy, tak samo jak najlepszym miejscem do budowania relacji jest mecz i loża centralna. Nie będę ukrywał, że jest mi wstyd zapraszać gości biznesowych do swojej loży, która sąsiaduje z pustą lożą prezydencką, bo te dziwnie wyglądające puste miejsca po prostu nie budują dobrego wizerunku. Ten spór rzutuje także na budowę ośrodka. Nie zbudujemy takiego centrum treningowego w mieście sami, bo musimy mieć grunt, którego w Łodzi brakuje. Temat Olechowskiej jest praktycznie zamknięty. Pozostał więc temat Startu i wydawało się, że będzie jakiś przełom, bo przecież publicznie ze strony władz Miasta pojawiła się informacja, że klub otrzyma ofertę dotyczącą tych terenów. Niestety na razie jej nie otrzymaliśmy, czego bardzo żałuję. Z tego względu jesteśmy w zawieszeniu.
Wywołał pan temat ośrodka treningowego. Miasto nie kwapi się do tego, by rozmawiać z wami na temat Startu, więc zadam pytanie z tezą. Czy pogodził się już pan z tym, że ośrodek Widzewa na terenach Startu nie powstanie?
– I tak, i nie. Już tłumaczę dlaczego. Ośrodki nowej generacji to nie są tylko boiska. Brakuje nam centrum klubu poza dniem meczowym, którym, już teraz widać, stadion nie będzie z racji strukturalnych ograniczeń i braku odpowiednich powierzchni do naszej dyspozycji. Chodzi o miejsce, gdzie mogliby się zetknąć pracownicy klubu, piłkarze z pierwszego zespołu, zawodnicy z Akademii i trenerzy, partnerzy klubu. O miejsce, które będzie mogło aktywnie oddziaływać na lokalną społeczność i być też pozasportową wizytówką klubu. Fajnie, by takie miejsce powstało w Łodzi, bo poza miastem dobije nas pragmatyka, bo pracownicy nie będą przecież tam codziennie dojeżdżali. Taki ośrodek miałyby więc funkcję czysto sportową, a ja marzę o tym, by taki widzewski ośrodek miał swoje tętniące życiem restaurację i kawiarnię. Przecież takie miejsca, które były na starym stadionie, do dziś wspomina się z sentymentem. To tworzyło atmosferę w klubie. Dlatego dla mnie myślenie o Starcie to myślenie o miejscu, w którym moglibyśmy się zebrać, organizować działalność szkoleniową, wydarzenia dla naszej społeczności lub dla osób, którym sport jest bliski. Nie jest więc tak, że jestem zafiksowany na punkcie Startu i nie biorę nic innego pod uwagę. Uważam po prostu, że przydałoby nam się w Łodzi takie miejsce, a nie spełni tego wynajmowana ograniczona powierzchnia biurowa. Wyszło praktycznie na to, że Start jest jedynym terenem w Łodzi, który spełnia pewne wymogi. Ośrodek poza Łodzią niesie za sobą też dodatkowe kwestie. Z perspektywy Akademii musielibyśmy zbudować bursę, do tego trzeba wziąć pod uwagę całą edukację młodych piłkarzy. Kolejna kwestia to utrzymanie takiego ośrodka. Ja jestem z biznesu, myślę pragmatycznie i widzę, jak rosną koszty. Miasto daje dużo większe możliwości komercjalizacji lub znalezienia partnerów dla wybranych obszarach (konferencje, szkolenia, opieka medyczna, siłownia, prowadzenie restauracji, itp.). Z drugiej strony jestem realistą. Jeśli nie będzie woli współpracy, to Startu nie będziemy mieli, a nie stać nas na to, by kupić tereny prywatne w Łodzi. Nie możemy tkwić w zawieszeniu, bo nie może być tak, że ja sobie marzę o wielofunkcyjnym ośrodku na miarę Widzewa, a tymczasem drużyna nie ma gdzie trenować. Jesteśmy na etapie, w którym decyzje muszą zapadać.
Kiedy w takim razie zostanie podjęcia decyzja w sprawie miejsca powstania ośrodka?
– Myślę, że pewne decyzje podejmiemy jeszcze w tym roku, aby mieć wspólnie przyjęte kierunki działania i się na nich skoncentrować. Zobaczymy, jakie będą losy wniosku o dotację Ministerstwa Sportu i ewentualnej jego realizacji, bo obecnie jesteśmy w sytuacji, w której pewnych decyzji infrastrukturalnych potrzebujemy bardzo szybko. Bez boisk treningowych ciężko działać w okresie zimowym. Baza jest ważna dla piłkarzy i klubowych trenerów, a w naszym województwie naturalnych podgrzewanych boisk treningowych praktycznie nie ma. Obecnie możemy liczyć tylko na sztuczne i to poza miastem.
Jeśli w najbliższej przyszłości nie będzie sygnału z drugiej strony, to nie będzie wyjścia i będziemy musieli podjąć decyzję, że ośrodek powstanie poza Łodzią. Jednym z elementów polityki sportowego rozwoju miasta jest jednak infrastruktura. Miasto zrobiło już dużo, ale powinno być konsekwentne, bo jedno wynika z drugiego. Stadiony są stadionami meczowymi, na których zespoły mają grać w obecności 18 tysięcy widzów. Żeby tak się stało, trzeba mieć drużyny na odpowiednim poziomie. A żeby mieć takie drużyny, musimy mieć zaplecze treningowe, które spełnia wymogi sportu profesjonalnego.
CZYTAJ TAKŻE >>> Dani Ramirez: “Szanuję ŁKS, ale zagrałbym w Widzewie”
Wśród mieszkańców Łodzi słychać jednak głosy, że kluby już dostały stadiony za grube miliony, więc teraz, mając tę infrastrukturę oraz sponsorów, powinny sobie same radzić i budować dalszą infrastrukturę.
– Działalność klubowa nie jest działalnością dochodową, wystarczy otworzyć sprawozdania finansowe. W naszym przypadku 93% budżetu klubu to pieniądze prywatne, a nie publiczne. Infrastruktura sportowa jest w podobnej kategorii, co chociażby infrastruktura drogowa czy kulturalna, choć to oczywiście wybór uzależniony od polityki miasta. Ale nikt nie oczekuje od kierowców budowy dróg czy ich remontów. Jako osoba związana ze sportem obiema rękami będę się podpisywał pod tym, by infrastruktura dla sportu amatorskiego i profesjonalnego w Łodzi była rozbudowywana i była utrzymywana w dobrym stanie. Jest jeszcze jedna ważna kwestia. Widzew to nie jest tylko sport. Widzew spełnia wiele funkcji, które się wiążą z działalnością społeczną, akcjami i projektami.
Kończąc temat ośrodka, kiedy Widzew doczeka się swojego centrum treningowego?
– To zależy od wielu czynników. Nie można zapomnieć o finansach, dotyczących zarówno budowy, ale też kosztów funkcjonowania. Ważna jest etapowość i szanse rozbudowy Chcemy, by ten ośrodek służył nam na lata, żeby nie powtórzyć takiego błędu, jak ze stadionem.
No tak, szybko okazało się, że stadion dla Widzewa jest niewystarczający.
– Wspaniale, że stadion powstał i jest. Wiem, jak ważne to było w momencie, w którym był wtedy klub i biorąc pod uwagę dostępne środki – finalnie dwukrotnie mniejsze niż na al. Unii, gdzie budowa zaczęła się rok wcześniej. Ale z perspektywy czasu ciężko stwierdzić, że to była optymalna decyzja dla Widzewa, biorąc pod uwagę wielkość, funkcjonalność i łatwą możliwość docelowej rozbudowy.
Stadion jest mały dla sponsorów, za mały dla kibiców i staje się za mały dla samego klubu, bo pracownicy się tam już nie mieszczą. Stąd pomysł na wyprowadzkę ze stadionowych biur.
– Stadion będzie zawsze sportowym sercem klubu. Brakuje nam jednak przestrzeni, by móc normalnie pracować i się rozwijać, przecież nawet nie mamy obecnie odrębnej salki na spotkania. Chodzi też o to, by komunikacja rozporoszonych działów była sprawniejsza i odbywała się w nowoczesnych warunkach.
Nie może zabraknąć tematu sporu pomiędzy Widzewem i Urzędem Miasta Łodzi. Jak obecnie wygląda sprawa tych relacji?
– Stykamy się ze sobą, przecież na otwarciu wystawy poświęconej widzewiakom na MŚ było trzech wiceprezydentów Łodzi. Klub nie działa w próżni. Złożyliśmy przecież wspólnie z MOSiR-em wniosek o dotację, ale tego typu spotkania to nie jest miejsce rozwiązywania tematu sporu. Tym bardziej, że wymagane byłoby inne grono decydentów, na czele z Panią Prezydent.
Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że dużym uproszczeniem jest nazywanie obecnej sytuacji jako spór klubu z Miastem. Wiemy już dziś trochę więcej o tym, jak powstał filmik szkalujący Mateusza Dróżdża i mogę powiedzieć, że to konflikt z pewną grupą osób, która była związana z wypuszczeniem tego filmu i która Widzewowi w pewien sposób szkodziła i pewnie dalej szkodzi, blokując porozumienie i wyjaśnienie całej sprawy. To, szczególnie w magistracie, nie powinno mieć miejsca. Jest to też spór o pewne zasady. Deklarowałem, że będziemy budować klub z zasadami i wartościami i tego się będziemy trzymać. Urząd powinien mieć poszanowanie dla tożsamości klubu piłkarskiego. I tu wraca temat loży. To logiczne, że w trakcie meczu to klub powinien dysponować lożą główną. Tego stanowiska nie zmienię. Już przed zeszłym sezonem miałem rozmowę w UMŁ w temacie przejęcia loży. W związku z tym, że sezon już ruszył, umówiliśmy się na to, że w loży prezydenckiej mamy połowę miejsc. Nie zmieniło to jednak pryncypium kto ma być gospodarzem i do którego wróciliśmy przed ekstraklasą. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, ale okazało się, że jednak nie udało się wprowadzić na Widzewie tego, co się dzieje na ŁKS-ie. To jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe.
Co pana zdaniem wydarzy się w pierwszej kolejności? Podjęta zostanie decyzja dotycząca ośrodka czy uda się dogadać z UMŁ w sprawie loży?
– Powiem tak, temat loży jest banalnie prosty. To naprawdę najprostsza decyzja do podjęcia. Wystarczy trochę dobrej woli. Ośrodek jest dużo bardziej złożony, choć pamiętajmy, że rozmawiamy o decyzji dotyczącej dzierżawy terenu, a nie udziału Miasta w jego budowie.
W miniony piątek poznaliśmy nowego sponsora Widzewa. To kolejna firma, która postanowiła przekazać pieniądze na rzecz klubu. Wygląda na to, że zainteresowanie Widzewem wśród potencjalnych sponsorów, dzięki świetnej postawie w PKO Ekstraklasie, rośnie.
– Część komercyjna Widzewa jest oparta praktycznie na sponsorach prywatnych. Większość naszych działań w tym sektorze jest ukierunkowana na komunikację i przyciąganie sponsorów. Doceniamy i szanujemy każdy pieniądz, szczególne miejsce ma prywatny pieniądz, który jest przeznaczany na klub. Wymagam, by klub był cały czas aktywny, bo to podstawa zdrowego funkcjonowania i brak zależności od jednego źródła czy podmiotu.
Może spodziewać się tego, że ta grupa sponsorów będzie coraz większa?
– Nad tym nieustannie pracujemy. Obecnie skupiamy się na formie współpracy. Cały projekt związany z cyfryzacją klubu jest też związany z możliwością rozszerzenia naszej oferty. Świat idzie w kierunku reklamy internetowej, bo liczby miejsc na koszulce nie zwiększymy. Jednocześnie musimy utrzymywać gradację i przejrzystość drabinki sponsorskiej.
CZYTAJ TAKŻE >>> Gra piłkarzy Widzewa poszła w parze z frekwencją na stadionie
Czy pojawiają się zapytania od zagranicznych firm?
– Rozmawiamy z różnymi podmiotami, ale to dłuższy proces. Myślę, że warto spojrzeć szerszej na strukturę sponsorów w polskiej klubowej piłce nożnej. Dominują w niej bukmacherzy i spółki skarbu państwa. Innych firm prywatnych na froncie koszulek meczowych jest naprawdę niewiele. Najlepiej szukać firm, które wchodzą na rynek polski lub tych z branży technologicznej. Naszym celem jest też przyciągnięcie takich sponsorów. To jednak proces długotrwały, tym bardziej, że takie podmioty szukają raczej możliwości współpracy z klubami z czołówki, bo przecież to często są firmy globalne.
Ile transferów Widzew przeprowadzi w zimowym okienku transferowym?
– Chcemy sensownie uzupełniać skład. Jak przekazywał Prezes – celujemy w dwa, maksymalnie trzy transfery. Priorytetem jest pozyskanie zawodników, którzy pasują do naszej wizji, a do tego w konkretnych ramach finansowych. Zima jest pod tym względem trudniejsza, bo latem jest o wiele większa dostępność graczy. Dlatego rozpatrujemy transfery z dwóch perspektyw – bieżącej i półrocznej. Tym bardziej, że moim zdaniem nie powinniśmy już szukać piłkarzy w perspektywie walki o utrzymanie, ale w perspektywie walki o coś więcej.
Nie obawia się pan, że najważniejsi piłkarze Widzewa mogą zostać wykupieni przez bogatsze kluby?
– Szczerze mówiąc, byłbym zaniepokojony, gdyby nie było żadnego zainteresowania naszymi piłkarzami. Jeśli takowe się pojawia, to oznacza, że drużyna dobrze funkcjonuje.. Zdajemy sobie sprawę, że istnieje ryzyko, iż nie będziemy finansowo konkurencyjni a z niewolnika nie ma pracownika. Ale to problem większości klubów w Polsce. Dlatego tak ważne jest to, byśmy wchodzili na coraz wyższy poziom nie tylko sportowo, ale także organizacyjnie i budżetowo. Naszym atutem jest to, że drużyna jest spójna i nie jest oparta na jednym czy dwóch zawodnikach.
W związku z trwającymi mistrzostwami świata zadam następujące pytanie: czy byłby pan usatysfakcjonowany zajęciem w ekstraklasie na koniec sezonu ósmego miejsca w stylu, jaki reprezentacja Polski prezentowała na mundialu?
– Nie, nie byłbym. Już przy przejęciu klubu definiowałem styl, w jakim Widzew ma grać. My mamy budować trzon drużyny na przyszłość. Zespół nie może być budowany z myślą o jednym sezonie. Po pierwsze musi powstać drużyna, która ma się ciągle rozwijać, a po drugie Widzew ma swoją grą przyciągać ludzi na trybuny. Może zabraknąć fajerwerków technicznych, ale nigdy nie może zabraknąć walki i woli zwycięstwa.
Widzew ma to do siebie, że nie może grać o nic. Pan publicznie wspomniał o tym, że w kilkuletniej perspektywie cel jest jeden – mistrzostwo Polski. Ale o co w takim razie Widzew gra w tym sezonie?
– W tym sezonie dla mnie mamy trzy cele. Pierwszy i najważniejszy to stabilne utrzymanie. Nasz drugi cel to gra o jak największą liczbę zwycięstw w sezonie. Widzew to ma być klub, który zawsze ma grać o zwycięstwo. I to niezależnie od okoliczności. Nawet przegrywając 0:2 i grając w 10, mamy grać o zwycięstwo. To ma być drużyna, która zawsze dąży do strzelenia gola. Mam swoje wyobrażenie widzewskiego DNA i trenerzy oraz piłkarze mają być jego reprezentantami. Ostatni to rozwój graczy i drużyny, by w kolejnym sezonie była lepsza i abyśmy nie zaczynali budowy zespołu od nowa.
Jakie będzie największe wyzwanie przed Widzewem w 2023 roku?
– Na pewno infrastruktura, choć tu nie wszystko zależy od nas. Już najbliższa zima będzie potężnym wyzwaniem dla prawidłowego funkcjonowania zarówno I drużyny, jak i Akademii. Druga sprawa to racjonalne zarządzanie oczekiwaniami. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i mając trzecie miejsce po rundzie jesiennej patrzymy tylko przed siebie, ale nie możemy powtórzyć przypadku Radomiaka z zeszłego sezonu i zagubić się w realnej ocenie możliwości. Chcielibyśmy grać o jak najwyższe miejsce na koniec sezonu skoro runda pokazała, że jest to możliwe. Mamy w klubie swoje marzenia i ambicje, ale nie zapominajmy o puncie startowym i celach na sezon. Jesienią udowodniliśmy sobie, że jesteśmy w stanie powalczyć z zespołami z dołu i środka tabeli. Z pucharowiczami ugraliśmy jednak tylko jeden punkt. Wszystkie kluby czekają wyzwania związane z inflacją i potencjalnym kryzysem, co może dotknąć przychody klubów.
Czy po takim roku jest w ogóle możliwe, by rok 2023 był lepszy od 2022?
– Możliwe, choć ten rok był wyjątkowy z racji awansu. Przez ostatnie półtora roku zrobiliśmy bardzo dużo, klub okrzepł nieco w nowej strukturze organizacyjnej, wiele rzeczy jest poukładanych, ale cały czas jesteśmy daleko od ideału. Wciąż mamy dużo do zrobienia w kontekście informatyzacji klubu, pracy projektowej czy docierania do kibiców poza dniem meczowym. Mamy przed sobą kolejne kroki w dziale sportu. Potrzeba mnóstwo pracy, by wszystko było ze sobą ze sobą spójne. Jeśli chcemy mieć trwały klub, to musimy tworzyć bardzo solidne fundamenty. Dlatego myśląc o rozwoju Widzewa, nie skupiamy się tylko na pierwszej drużynie, dużo czasu poświęcamy Akademii.
Jest pan zwolennikiem rozbudowy stadionu?
– Bezdyskusyjnie Widzew powinien mieć większy stadion, przecież to już chyba 6 sezon pełnego wypełnienia, ale realia są brutalne. To jest stadion miejski i nie widzę na razie nawet światełka w tunelu, jeśli chodzi o jego rozbudowę w najbliższym czasie, skoro nie ma woli by o tym rozmawiać. Wystarczy przeczytać projekt strategii rozwoju sportu UMŁ do roku 2030. Przecież nikt nie oczekuje natychmiastowych decyzji, ale dobrze byłoby wykonać chociażby niezbędne dokładne analizy budowlane, oszacować koszty i inne konsekwencje, jak np. wyłączanie części stadionu z użytkowania na czas budowy. Naszym problemem jest to, że stadion był budowany w trybie ekonomicznym, pewnej strukturze, dotyczącej fundamentów, ciągów komunikacyjnych, parkingów i zaplecza. Chcąc zmieścić się w relatywnie małym budżecie musiano zrobić to kosztem przyszłej rozbudowy. Wiele elementów jest niedostosowanych do większej liczby widzów i należałoby to dokładnie przeanalizować.
Chciałbym na koniec zapytać o pana miłość do Widzewa. Czy po tym bardziej intensywnym czasie ta miłość jest jeszcze większa czy ona się wypala?
– Mam już określone doświadczenie życiowe i wiedziałem, z czym się pewne rzeczy wiążą. To był jednak bardzo absorbujący psychicznie i pracowity okres. Nie jest łatwo rozwiązać nasze problemy z infrastrukturą. Ale sukcesy sportowe i radość wielu osób z tego jak Widzew gra i się rozwija, zachowując przy tym widzewskie DNA, dużo rekompensuje. Mam przy tym też wrażenie, że powrót do ekstraklasy spowodował, że moda na Widzew zatoczyła szersze kręgi i wielu przypomniała dawną legendę. To daje dobrą motywację do działania, bo prawdziwe sportowe widzewskie marzenia dopiero przed nami.
CZYTAJ TAKŻE >>> Piłkarz Roku Łódzkiego Sportu 2022. Oto najlepsi w kategoriach