Widzew przegrał z Legionovią 1:2, choć do 88. minuty prowadził 1:0. Ostatnie chwile meczu w wykonaniu piłkarzy trenera Kaczmarka były tragiczne. Łodzianie totalnie stanęli i dali sobie wbić 2 gole, przegrywając wygrany mecz.
Widzew w końcu z dobrej strony pokazał się już od pierwszej minuty. Łodzianie byli zdeterminowani, zakładali skuteczny pressing i to już na połowie gości. Początkowy kwadrans to niemal 100-procentowa dominacja gospodarzy. Brakowało tylko bramki dla Widzewa.
Przyjemny dla kibiców Widzewa mecz mógł się przeistoczyć w kolejny koszmar w 27. minucie. Wówczas po krótko rozegranym rzucie rożnym piękny strzał oddał Piotr Maślanka, a piłka po tym uderzeniu trafiła w poprzeczkę. Gdyby futbolówka leciała kilka centymetrów niżej, Wojtek Pawłowski byłby bez szans.
Mecz się wyrównał, Legionovia zaczęła sobie nieco śmielej poczynać na połowie Widzewa i w 35. minucie… straciła bramkę. Piłkę w pobliżu pola karnego rywali przejął Ojamaa, który obsłużył podaniem Adama Radwańskiego, a ten strzałem lewą nogą pokonał Damiana Podleśnego.
W pierwszej połowie więcej goli nie oglądaliśmy. Do przerwy Widzew prowadził 1:0 i był na naprawdę dobrej drodze do wygrania dzisiejszego meczu.
Już 3 minuty po przerwie widzewiakom przydarzył się jednak niezwiastujący nic dobrego moment dekoncentracji. Znakomite dośrodkowanie na głowę Trubechy wykonał jeden z pomocników Legionovii, ale na szczęście dla Widzewa snajper gości trafił wprost w Pawłowskiego!
Ta sytuacja jasno pokazała, że Legionovia nie złożyła jeszcze broni i może być groźna. Tak też było w 63. minucie. Chociaż ostatecznie akcja została zatrzymana faulem na 30. metrze przed bramką Widzewa, to kontra 4 na 4 w wykonaniu piłkarzy z Legionowa mogła być tragiczna w skutkach. Tym większe brawa dla Huberta Wołąkiewicza, który przerwał groźną akcję gości przewinieniem, za które obejrzał żółtą kartkę.
Kilka chwil później odpowiedział Widzew. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Mateusza Możdżenia na gola mógł zamienić Marcin Robak, ale kapitan Widzewa trafił w poprzeczkę.
Trener Marcin Kaczmarek dał w międzyczasie jasny sygnał, że wynik 1:0 go nie satysfakcjonuje i w 65. minucie wprowadził drugiego napastnika. Rafał Wolsztyński zastąpił Adama Radwańskiego. Chwilę później prowadzenie mógł podwyższyć Konrad Gutowski, ale zamiast strzelać, młody pomocnik Widzewa postanowił podać do gorzej ustawionego Marcina Robaka, którego uderzenie wybronił Podleśny.
Widzewiacy na dwóch napastników grali jednak tylko przez 10 minut, bo w 75. minucie za Robaka pojawił się Turzyniecki.
Łodzianom w kilku sytuacjach dopisywało szczęście, ale w 88. minucie piłkarskiego farta już zabrakło. Widzew w końcówce dał się zepchnąć do obrony i został za to w pełni zasłużenie skarcony. Podliński znakomicie wykorzystał dokładne dośrodkowanie Koziary z rzutu wolnego. Koszmarna postawa Widzewa okazała się tragiczna w skutkach.
Widzewiacy pokazali, że sił im nie brakowało, bo po utracie gola rzucili się do ataku. Piłkę meczową dla Widzewa zmarnował w 93. minucie Łukasz Kosakiewicz, który oddał strzał z bliska, ale wprost w bramkarza.
Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, gola na 1:2 strzelił Podliński, który po raz drugi w dzisiejszym spotkaniu wykorzystał koszmarne ustawienie obrony Widzewa przy stałym fragmencie gry. Kilka sekund później sędzia zakończył mecz i porażka Widzewa stała się faktem.
Widzew – Legionovia 1:2 (1:0)
1:0 – Radwański (35.)
1:1 – Podliński (88.)
1:2 – Podliński (90+5.)
Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Wołąkiewicz, Tanżyna, Kordas, Gutowski (75. Prochownik), Gąsior (61. Poczobut), Możdżeń, Radwański (65. Wolsztyński), Ojamaa, Robak (75. Turzyniecki)
Legionovia: Podleśny, Bury, Choroś, Koprowski, Maślanka, Kluska (82. Zaklika), Koziara, Małek (79. Będzieszak), Zembrowski, Gancarczyk (65. Bajdur), Trubecha (60. Podliński)
fot. Marian Zubrzycki