We wtorek Widzew podejmie w Sercu Łodzi Koronę Kielce, która wciąż walczy o miejsce dające bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. W ostatnią sobotę Korona przegrała jednak po raz pierwszy na wiosnę i to z rywalem, który też chce awansować, czyli Arką Gdynia. Porażkę kielczan można trochę usprawiedliwiać plagą chorób w zespole. I ta sytuacja się bardzo nie poprawiła, o czym poinformował trener Leszek Ojrzyński. – Czekamy na wyniki nadać, które chłopcy mieli rano. Kilka informacji już otrzymaliśmy, że z niektórych piłkarzy nie możemy skorzystać. Na kilka informacji jeszcze czekamy, pewnie wszystko wyjaśni się w drodze do Łodzi – powiedział. – Podchodzę do tego spokojnie. Będziemy obserwować zawodników. Trzeba poczekać na noc. Mecz mamy dopiero o 20.30 we wtorek to jest trochę czasu.
CZYTAJ TEŻ: Widzew przezwyciężył bolesną traumę
Ojrzyński zdradził, że po meczu z Arką rozłożyło się kolejnych pięciu piłkarzy. – Niektórzy wrócili do zdrowia, inni mają problemy. Czekamy też na markery zmęczeniowe chłopaków, którzy są po chorobach. Cieszę się z tego, ale wejście od razu na taki mecz, jak ten z Widzewem, tej rangi, może być ryzykowne. Myślę, że jutro będziemy wszystko ustalać. Jutro też piłkarze dowiedzą się, jak mają grać – powiedział trener Korony. Dodał, że sytuacja jest dynamiczna i nie jest to pierwszyzna. – Przed meczem z Chrobrym jeden chłopak został w hotelu. Przed Arką do domu pojechał inny, który miał być w jedenastce. Trzeba będzie pokazać charakter i walczyć o zwycięstwo, bo nic innego nam nie zostało.
Korona przegrała z Arką i do Widzewa, który zajmuje miejsce dające awans, traci już siedem punktów. Ale kielczanie nie składają broni. – Mówiliśmy przed meczem, że porażka którejś z drużyn utrudni jej sytuację. Szanse nam się oddaliły, ale wciąż są. Liga jest trudna, każdy może wygrać z każdym. Już nie wszystko zależy od nas, ale musimy punktować i czekać czy inni się potkną. Trzeba wygrywać każdy kolejny mecz, a przed nami taki z drużyną, która w tabeli jest wyżej. Wygrajmy i zniwelujemy różnicę, a potem zobaczymy co dalej. Nawet w dwie kolejki możemy odrobić stratę do jednego punktu. Gramy o to, by być w grze. Nie możemy się poddawać, tylko walczyć do upadłego – stwierdził Ojrzyński.
Pytany o to, co będzie w przypadku porażki z Widzewem powiedział, że się nad tym nie zastanawia. – Mamy teraz inne sprawy na głowie. Myślę o tym, by zabrać zdrowych chłopaków do autokaru i spośród nich dobrze wybrać. Jedziemy po to, by wygrać. Nie ma innej możliwości – podkreślił.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa: „To ten moment. Trzeba pokazać charakter”
Ojrzyński zapewnia, że oczywiście dobrze zna Widzew. – Na początku wiosny gubił punkty, ale teraz już w klubie są zadowoleni. Czują oddech Arki. My zostaliśmy trochę z tyłu, ale jak powiedziałem, można odrobić stratę. Mamy matematyczne szanse. Historia pokazała, że stojąc trochę z tyłu można zaskoczyć rywali. Tak było choćby trzy lata temu w Zabrzu, gdzie podziękowano starszym piłkarzom i postawiono na młodzież, a ta wygrała sześć meczów i był awans. Póki są szanse, to trzeba walczyć i podchodzić do meczów z pasją. Ale do tego musi być zdrowie – zaznaczył.
Ojrzyński uważa, że Widzew ma mocniejszą drużynę, niż w poprzednim sezonie. Dodatkowo wzmocniono ją zimą. – Przyszli piłkarze z ligi skandynawskiej, przyszedł Bartłomiej Pawłowski. To zawodnicy, którzy mogą podnieść jakość drużyny. Doszli jeszcze Lipski i Terpiłowski. To wzmocnienia do pierwszego składu. Ale musimy znaleźć sposób na Widzew. Obserwowaliśmy go, mamy też doświadczenie z gry przeciw drużynom, które preferują takie ustawienie. Tak gra przecież Arka. Ta porażka też może nas wzmocnić. Chcemy wrócić na drogę drużyny niepokonanej, a najlepiej zwycięskiej. Te trzy punkty są nam potrzebne, by wywalczyć awans – zakończył szkoleniowiec Korony.