Lech Poznań po awansie w środku tygodnia do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, tym razem uporał się na gorącym terenie, jakim jest stadion Widzewa Łódź. Gracze ze stolicy Wielkopolski odrobili straty i wygrali 2:1. Oto co do powiedzenia po tym spotkaniu miał szkoleniowiec drużyn gości.
Trener Lecha Poznań zdawał sobie sprawę, że jego piłkarzy czeka trudne zadanie przy Al. Piłsudskiego 138. Mecz był bardzo istotny dla obydwu stron, bowiem Lecha i Widzew dzieliło przed pierwszym gwizdkiem zaledwie trzy punkty.
– Wynik jest dla nas bardzo dobry. Najpierw w czwartek w dobrym stylu awansowaliśmy do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy i chcieliśmy dziś powtórzyć zwycięstwo. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudny ligowy mecz przeciwko Widzewowi. I to też ze względu na to, że jesteśmy blisko siebie w tabeli. Do tej pory często po dobrych spotkaniach europejskich pucharów zdarzały nam się słabsze występy w ekstraklasie i wiedzieliśmy, że musimy to zmienić. Taki dziś mieliśmy zamiar, sporo rozmawialiśmy o tym z zawodnikami – powiedział po meczu John van den Brom.
Lechowi udało się odwrócić losy tej rywalizacji i po tym, jak przegrywał 0:1 po trafieniu Bartłomieja Pawłowskiego, potrafił wyrównać i chwilę później przypieczętować swoje zwycięstwo. Szkoleniowiec Lecha przyznał, że jego piłkarzy kosztowało to dużo sił, ale oczywiście jest bardzo szczęśliwy z wyniku uzyskanego na stadionie, gdzie panuje tak żywiołowa atmosfera.
– Dziś mieliśmy wspaniałe emocje, szczególnie w końcówce starcia. To bardzo ważne dla nas zwycięstwo okupione dużym wysiłkiem, co było widać po piłkarzach. Takie odwracanie wyniku, daje dodatkowego kopa. Przy korzystnym wyniku mieliśmy dużo kontrolę nad tym, co się dzieje na boisku. Duże gratulacje dla zawodników, również dla tych wchodzących z ławki. To nigdy nie jest łatwe, by wejść w takim meczu i pomóc w wyniku. Dziś była świetna atmosfera na stadionie, cieszy że wygraliśmy dla siebie i dla kibiców, którzy tutaj przyjechali.
“Kolejorz” mimo wyjazdowego spotkania w środku tygodnia wyszedł na murawę przy Al. Piłsudskiego 138 w bardzo podobnym składzie. W Łodzi w wyjściowej jedenastce zabrakło jedynie Ishaka oraz Sousy względem starcia w Szwecji.
– Wszyscy zawodnicy są ważni dla wygrania meczu. Czy to pierwsza jedenastka, czy zmiennicy. Gdybyśmy wpuścili innych zawodników, to mogłoby tak być, że ten mecz potoczyłby się bardzo podobnie. Ważne jest to, że po tym czwartkowym meczu ta adrenalina była na tyle duża, że każdy był gotowy do ponownego zagrania i nie było potrzeby robić wielkich zmian, bo wszyscy chcieli zagrać. Gratulacje należą się dla wszystkich zawodników, nie tylko tych z wyjściowego składu, ale też dla zmienników. Wiedzieliśmy, że Mikkel Ishak niej jest w pełni gotowy do gry od początku, ale mieliśmy Filipa Szymczaka i Artura Sobiecha, którzy mogą grać i wykonywać swoje zadania – skomentował John van den Brom.
Tym razem Lech podobnie, jak w pierwszym meczu pomiędzy obydwoma zespołami w tym sezonie, używając nomenklatury bokserskiej, zadał dwa bardzo szybkie ciosy i znokautował podopiecznych Janusza Niedźwiedzia. W Poznaniu Lechici trafiali do siatki w 80. I 81. minucie spotkania. We wczorajszym spotkaniu były to minuty 73. I 78. Łodzianie, jak wiemy także potrafią zdobywać bramki w końcówce, ale tym razem nie potrafili tego powtórzyć.
– To świadczy o silnej tronie mentalnej zawodników, którzy potrafią zareagować, mimo że przegrywają 1:0 i potrafią odwrócić losy meczu. My już przerwie rozmawialiśmy, że mimo iż mamy problemy fizyczne, to chcemy i wygramy ten mecz. Wiedzieliśmy, że Widzew jest zespołem, który strzela dużo bramek w końcowych minutach i musieliśmy na to uważać.
CZYTAJ TAKŻE: Pawłowski po meczu: Cisną się na usta bardzo brzydkie słowa