Na pomeczowej konferencji prasowej Ireneusz Mamrot zdradził m.in. na co zwracał piłkarzom uwagę w przerwie.
– Dotychczas za mojej kadencji podobne mecze głównie przegrywaliśmy, więc bardzo się cieszę, że to się dziś odwróciło. Uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo, bo stworzyliśmy więcej sytuacji od rywali, którzy poza akcją bramkową nie mieli tak naprawdę drugiej tak klarownej okazji. Szczególnie cieszy mnie to, że graliśmy o zwycięstwo do samego końca i odwróciliśmy losy meczu w końcówce – podsumował spotkanie trener ŁKS-u.
Ireneusz Mamrot wyjaśnił też, co jego zdaniem szwankowało w grze ełkaesiaków w pierwszej połowie, w której zaprezentowali się bardzo przeciętnie. – Graliśmy za wolno, zachowawczo, do tyłu, a z nasze akcje ofensywne wyprowadzane kiedy przeciwnik stał dobrze w obronie często kończyły się kontratakami. Były one wprawdzie skutecznie neutralizowane, ale w przerwie zwracałem zespołowi uwagę na to, że najpierw musimy szybciej operować piłką tak, żeby na połowie przeciwnika zrobiło się trochę więcej miejsca i dopiero potem ją tam wprowadzać. Cieszę się, że druga połowa wyglądała lepiej pod tym względem – mówił szkoleniowiec „Rycerzy Wiosny”.
Pierwszym punktem zwrotnym meczu były okolice 65. minuty, kiedy ŁKS najpierw otworzył wynik, a ledwie kilkadziesiąt sekund później stracił bramkę na 1:1. Dlaczego biało-czerwono-biali tak szybko dali sobie wbić wyrównującego gola? -Musimy być agresywniejsi w odbiorze piłki. Górnik długo się przy niej utrzymywał, a my niewłaściwie zareagowaliśmy. W tygodniu poświęcimy dużo czasu na rozmowę i analizy wideo tego fragmentu meczu. Tu musi być lepsza reakcja, więcej doskoku, więcej agresji. Strzelenie bramki powinno zawsze budować zespół, my z kolei na siłę chcieliśmy utrzymać status quo, każdy bał się doskoczyć do rywala i sprokurować stały fragment gry. Zabrakło odbioru, przytrzymania i po raz kolejny potwierdziło się, że pierwsze pięć minut po zdobyciu bramki jest kluczowe – powiedział Mamrot.
Trener ŁKS-u chwalił też kibiców, którzy po kilku miesiącach nieobecności wrócili na trybuny stadionu przy al. Unii, a ich doping poniósł „Rycerzy Wiosny” w końcówce. – Jestem przekonany, że kibice bardzo nam pomogli, w takich trudnych momentach doping zawsze niesie zawodników – podkreślił Mamrot.