Gdyby nie Zbigniew Koczewski, były trener ŁKS-u, mecz reprezentacji Polski na Widzewie zakończyłby się jeszcze większą kompromitacją.
28 kwietnia 1993 roku reprezentacja Polski w ramach eliminacji do mistrzostw świata grała na stadionie Widzewa z San Marino. Mimo tego, że Andrzej Strejlau, który prowadził Polaków wystawił mocny skład z Romanem Koseckim, Jackiem Zioberem i innymi gwiazdami polskiej piłki z lat 90., nasza drużyna męczyła się niemiłosiernie. Jedynego gola, w 70. minucie strzelił Jan Furtok. Jakby tego było mało, napastnik, piłkę do bramki skierował ręką. Mimo zwycięstwa, mówiło się o kompromitacji. Pierwszej porażki, wizerunkowej, nasza kadra mogła doznać, zanim jeszcze wyszła na boisko.
Czytaj także: Widzew z Jordim i Fabio Nunesem.
Na dwa dni przed meczem, okazało się, że reprezentanci nie mają w czym zagrać meczu. Producent nie zdążył dostarczyć strojów. Rozpoczęły się rozpaczliwe poszukiwania. Zakładano nawet, że jeżeli się nie uda, Polacy zagrają w strojach Widzewa, albo ŁKS-u, a w miejsce klubowych herbów, przyklejone zostanie godło Polski. Reprezentację przed upokorzeniem uratował były trener ŁKS-u.
Zbigniew Koczewski to były trener i piłkarz. Prowadził ŁKS po Leszku Jezierskim. Jak sam przyznaje, karierę w sporcie musiał zakończyć przez problemy zdrowotne. Pozostał jednak przy piłce. Wraz z żoną założył firmę Dorbil, która produkowała stroje piłkarskie. Ubierał między innymi Wisłę Kraków. Dzięki znajomościom z wiślakami (w kadrze grał wtedy między innymi Jerzy Brzęczek i Adam Nawałka) Koczewski dowiedział się, że reprezentacja szuka strojów.
Czytaj także: Do Sosnowca ŁKS pojechał bez gwiazd.
– Andrzej Strejlau trenował reprezentację, znałem się z nim, mieliśmy przyjacielskie kontakty. Żona prowadziła naszą firmę, ja zajmowałem się dobieraniem wzorów, kolorów. Dzięki moim kontaktom w świecie sportu, dowiedziałem się, że reprezentacja nie ma strojów. Koszulki wyprodukowaliśmy w dwa dni. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że były dużo ładniejsze niż te, w których potem graliśmy – wspomina zapytany przez nas Koczewski.
To jedyny raz w historii reprezentacji, gdy ubierała ją łódzka firma. Gdyby nie były trener ŁKS-u, mecz na Widzewie zakończyłby się jeszcze większą kompromitacją.