Przed meczem z GKS-em Katowice lista chętnych do gry w pierwszym składzie Widzewa jest bardzo długa. A nie wszyscy zmieszczą się nawet w meczowej kadrze.
Już w piątek w ramach 8. kolejki czerwono-biało-czerwoni zmierzą się na wyjeździe z GKS-em. Ostatni mecz – z Jagiellonią Białystok – przegrali. Podobnie jak ostatni wyjazd – z Pogonią Szczecin. W obu przypadkach widzewiacy nie strzelili gola i zagrali po prostu słabo. Jest więc duża motywacja, by zmazać te plamy.
CZYTAJ TEŻ: Rok Daniela Myśliwca w Widzewie. Niby jest ok, ale niedosyt też jest
W jakim składzie zagra Widzew? To póki co może wiedzieć tylko trener Daniel Myśliwiec. Jeśli ma jeszcze jakieś wątpliwości, to powinny rozwiać je zaplanowane na ten tydzień treningi. Rywalizacja jest jednak wyjątkowo duża, bo do dyspozycji trenera jest już Juan Ibiza, który ostatnio pauzował za kartki. Trochę zamieszania narobił też czwartkowy sparing z Wisłą Płock. Chętnych do gry od początku jest wyjątkowo dużo.
W bramce pewniakiem jest Rafał Gikiewicz i koniec tematu. Na bokach obrony też sytuacja się ustabilizowała. Na prawej miejsce ma młodzieżowiec Marcel Krajewski, na lewej świeżo upieczony reprezentant Słowacji Samuel Kozlovsky. Lirim Kastrati i Luis da Silva, muszą cierpliwie pracować i czekać na okazję do gry.
“Problem” zrobił się w środku pomocy, bo miejsca są dwa, a chętnych co najmniej trzech (młody Paweł Kwiatkowski nie ma raczej szans). W ostatnim meczu za kartki pauzował Juan Ibiza, ale teraz wraca. To właśnie on był pewniakiem do gry obok Mateusza Żyry, który wydaje się nietykalny u Myśliwca. Hiszpana zastępował Kreshnik Hajrizi. Co prawda popełnił błąd zaraz na początku meczu z Jagiellonią, ale z pewnością brakowało mu gry. Bo wszystkie poprzednie mecze Widzewa oglądał z ławki. Wicemistrz Szwajcarii ma jednak spore umiejętności, co było widać później, a także w sparingu, a na pewno do Polski nie przyjechał, by nie grać. Kogoś z trójki Żyro, Ibiza, Hajrizi trzeba jednak będzie na ławce posadzić…
W pomocy pewniakami Daniela Myśliwca są Fran Alvarez, Marek Hanousek i Jakub Łukowski. Cała trójka miała w tym sezonie momenty lepsze i gorsze, a więcej tych pierwszych. Od jakiegoś czasu pojawiają się jednak głosy, że może czas na korekty.
Wielu kibiców czeka na Sebastiana Kerka w pierwszym składzie. Niemiec był wielką nadzieją Widzewa, ale głównie z powodów zdrowotnych okazał się dużym zawodem. Od dawna jest jednak zdrowy, ale wchodzi tylko w drugich połowach, zawsze po 60. minucie. Po raz ostatni w jedenastce Kerk był 7 października ubiegłego roku. W meczu ze Stalą Mielec zszedł jednak w przerwie i do gry wrócił dopiero w marcu.
Coraz więcej osób nie ma już nadziei, że mający na koncie 50 meczów w Bundeslidze piłkarz będzie motorem napędowym drużyny, ale te odżyły trochę na nowo po dobrym występie Niemca w sparingu z Wisłą Płock. Krk strzelił gola i zaliczył asystę. Widać było, że wciąż drzemią w nim spore umiejętności. Może dzięki temu występowi zapracował na miejsce w jedenastce?
CZYTAJ TEŻ: Podcięte skrzydła Widzewa. Cybulski i Sypek i ich marne liczby
Ktoś jednak musiałby zwolnić Niemcowi miejsce. Alvarez i Hanousek wydają się nie do ruszenia. Zostaje Łukowski, który mógłby wejść wyżej do pierwszej linii. Były gracz Korony Kielce to zresztą nominalny skrzydłowy. Mógłby po prawej stronie zastąpić Jakuba Sypka albo po lewej Kamila Cybulskiego, którzy spisują się słabo (nie mają liczb), chociaż należą do pewniaków trenera Myśliwca.
Zostając jeszcze w środku pola, to akces do gry w jedenastce od dłuższego czasu zgłasza Juljan Shehu. Albańczyka obwołano swego czasu nadzieją Widzewa, ale 25-latek musi się zadowolić rolą zmiennika Hanouska. Musi jednak chyba przyjść czas, kiedy Shehu dostanie szanse gry od pierwszej minuty.
Było już trochę o skrzydłach. Mógłby tam grać Łukowski, ale któregoś z dwójki Sypek-Cybulski mógłby też zastąpić Hilary Gong. Nigeryjczyk zagrał we wszystkich siedmiu meczach tego sezonu, ale ani razu od początku. W sparingu z Wisłą pokazał chyba, że warto dać mu szansę.
W środku ataku pewniakiem jest Imad Rondić. Można chyba jednak stwierdzić, że za plecami ma już nie Huberta Sobola, ale Saida Hamulicia. Drugi Bośniak po złamaniu kości w dłoni trenuje już z zespołem i z Wisłą też zagrał, co było jego nieoficjalnym debiutem. To znak, że Hamulić jest coraz bliżej gry w lidze. Jeśli jeszcze nie teraz (na rękę wciąż trzeba uważać), to już pewnie w następnej kolejce.
To wszystko oczywiście tylko dywagacje, bo decyzja należy do trenera. Drużynie zdarzały się jednak wpadki, grupa piłkarzy zawodziła, więc chyba czas na zmiany. Myśliwiec ma swoich faworytów, ale przecież nikt nie ma abonamentu na miejsce w jedenastce. Rezerwowi widzą przecież, jak grają ich koledzy z pierwszego składu…