Janusz Niedźwiedź ocenił mecz z GKS-em Katowice. Miał za co chwalić piłkarzy i całą drużynę.
Trener Widzewa tradycyjnie w poniedziałek na antenie klubowego radia ocenił ostatni mecz swojej drużyny. W piątek łódzki zespół pokonał GKS Katowice 3:1. Niedźwiedź mówił m.in. o występach poszczególnych piłkarzy, szczególnie Konrada Reszki. 23-letni wychowanek Widzewa musiał wejść do bramki, bo na rozgrzewce uraz zgłosił Jakub Wrąbel. Reszka dał radę, spisał się dobrze. – To był bardzo trudny moment dla niego, bo decyzja o tym, że zagra zapadła nagle. Ale nagle kibice zaczęli skandować: „Konrad Reszka” i to było coś fantastycznego. To podniosło Konrada, a ja miałem ciarki. Aż podniosłem ręce do góry, bo byłem pod wielkim wrażeniem. Tak się właśnie wspiera. Konrad bronił dobrze i to też była zasługa kibiców – twierdzi.
Niedźwiedź opowiedział też o kontuzji Wrąbla. – To drobny uraz, ale przeszkadzał w rozgrzewce. Kuba próbował jeszcze, ale przed zejściem do szatni po rozgrzewce rozmawialiśmy z nim i zapadła decyzja, że nie zagra. Konrad był gotowy. Już wcześniej dostawał sygnały, że jesteśmy zadowoleni z jego pracy i podejścia. Mówiliśmy my, jak ważny jest dla nas. Jego sytuacja jest podobna do tej, w jakiej był Jerzy Dudek w Realu Madryt. Był zmiennikiem Ikera Casillasa, wiadomo było, że nie będzie grał zbyt często, ale zawsze był gotowy. I z Konradem jest tak samo – mówi Niedźwiedź.
Trener łodzian wyróżnił też Juliusza Letniowskiego, który rozegrał świetny mecz, strzelił m.in. gola i miał asystę. Na boisku dwoił się i troił. Kibice pytali trenera Widzewa, czy piłkarzowi nie przydałoby się więcej treningów w siłowni, by nabrał masy. – Dla mnie ważna przede wszystkim głowa. Julek dzięki swoim gabarytom, szczupłej budowie ciała, potrafi się odwrócić, jest bardzo zwrotny. To pozwala mu na to, by gubić przeciwnika. Ma bardzo szczupłe nogi, ale potrafi bardzo mocno i dobrze uderzyć z dystansu. Do tego, mino wątłej postury, wchodzi w kontakt i odbiera dużo piłek. Gdy był w Bytovii, to w pierwszej lidze miał najwięcej odbiorów. Ale oczywiście trzeba pracować cały czas, by Julek był piłkarzem na miarę ekstraklasy pełną gębą. Na pewno ma ogromny potencjał, bo już go pokazywał – mówi trener.
To ceny indywidualne, ale Widzew chwalony jest przede wszystkim za zespołowość. W ośmiu kolejkach już 12 piłkarzy zdobywało bramki, teraz swoją dołożył Mateusz Michalski, który zakończył pięknym strzałem cudowną akcję całej drużyny. Zanim Michalski strzelił, widzewiacy wymienili, począwszy od bramkarza, 14 podań. – Podobne akcje robiliśmy choćby na Arce, ale wtedy goli nie było. Teraz moja radość była ogromna. Dlatego, że o był prawdziwy futbol, tak właśnie powinna wyglądać gra w piłkę. To właśnie ćwiczymy, grę między przestrzeniami, dawanie sobie opcji do rozegrania, trzeba szybko znajdować pozycje, podnosić głowę i obserwować – mówi trener. – Ale ta bramka cholernie mnie cieszyła także dlatego, że strzelił ją Mateusz. Bardzo mu brakowało gola, to już 8. kolejka, a on przecież trochę tych meczów rozegrał. Cieszy mnie to, bo on trenuje z zapałem, pracuje bardzo ambitnie, a do tego jest fajnym gościem. Dochodził do sytuacji, ale brakowało gola. Piłka nożna to zdobywanie bramek. Trzeba je strzelać, by wygrywać. Uwielbiam patrzeć, jak zawodnicy nad czymś pracują, bardzo im zależy, a potem przychodzi mecz i jest tego potwierdzenie na boisku. To piękna chwila dla trenera.
Widzew w pięknym stylu wygrał kolejny mecz u siebie, ale Niedźwiedź uważa, że jeszcze daleka droga do doskonałości. – Nie ocenię procentowo, na ile ta drużyna gra. Nie wiemy, gdzie jest jej sufit. Cały czas widzę progres u piłkarzy. Jeśli jednak chcemy wygrywać seriami, to musimy na boisku być tacy, jak w piątek od 56 minuty. Oprócz naszej dominacji były też dobre reakcje po stracie piłki. Wychodziliśmy wysoko, odzyskiwaliśmy ją – mówi.
Przed Widzewem mecz z GKS-em Tychy, który zostanie rozegrany w niedzielę na wyjeździe. Niedźwiedź po raz kolejny powtórzył, że nie ma znaczenia, gdzie jest rozgrywane spotkanie, że takiej samej drużyny chce w Sercu Łodzi, jak i na stadionach rywali. – GKS się rozpędził po nieudanym początku. To zespół budowany od jakiegoś czasu. Przed nami cholernie trudny mecz. Ważne będzie nasze podejście, nasz pomysł na niego. Mamy jednak trochę czasu na to – mówi.
Od poniedziałku do pełnego treningu mają wrócić wszyscy piłkarze, oprócz Przemysława Kity, który pracuje według swojej rozpiski, bo potrzebuje więcej czasu, by wrócić do gry na 100 procent.