Widzew Łódź zremisował z Miedzią Legnicą 1:1, tracąc szansę na 3 punkty w ostatniej akcji meczu. Nic więc dziwnego, że trener Widzewa nie był szczęśliwy po ostatnim gwizdu sędziego.
– Piłka nożna nie pierwszy raz widziała taki mecz i tak straconą bramkę, i na pewno nie ostatni raz. Biorąc pod uwagę jak to się potoczyło po zdobyciu przez nas bramki to strata gola w 92. minucie boli, trzeba to przyznać. O pierwszej połowie powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Nie da się ukryć, że panował w niej chaos po obu stronach. W drugiej części spotkania przejęliśmy inicjatywę po tym, jak poprawiliśmy kilka elementów w przerwie – skomentował Enkeleid Dobi.
Widzew podchodził do starcia w Legnicy po 3 tygodniach przerwy. Do tego, był osłabiony brakiem kilku podstawowych piłkarzy. Mimo to łodzianie do 92. minuty byli o krok od zwycięstwa po golu Filipa Bechta.
Łodzianie nie byli jednak w stanie dowieźć korzystnego wyniku do końca.
– Nie szukamy żadnego alibi. Jest jak jest. W związku z epidemią mamy trudną sytuację w Polsce i Europie. Staramy się przestrzegać wszystkich zasad sanitarnych, żeby już więcej nie doświadczyć takich problemów, jak ostatnio. Widać było, że przez przerwę w treningach zatraciliśmy pewne automatyzmy – ocenił trener Dobi.
I dodał: – Wydaje mi się, że z przebiegu meczu stworzyliśmy odrobinę więcej klarownych sytuacji, dlatego ten remis przyjmujemy z przykrością. Musimy jednak szanować jeden punkt zdobyty na ciężkim terenie.
fot. Marian Zubrzycki