– Cieszę się, że nasi kibice mogli wejść na stadion i w komfortowych warunkach obejrzeć mecz. Zwyciężyła piłka – zaczął trener Janusz Niedźwiedź konferencję prasową. – Druga rzecz – w ostatnich meczach byliśmy chwaleni za styl, za to jak gramy. Dzisiaj do tego chcieliśmy dorzucić punkty, bo te są kluczowe. Ale oczywiście chcemy je zdobywać w określony sposób. Dzisiaj trzeba docenić ten punkt, chociaż ten mecz mógł się potoczyć w dwie strony – i my mogliśmy wygrać, i Śląsk. Oba zespoły miały sytuacje. Myślę, że remis jest sprawiedliwy.
Oczywiście trener Widzewa musiał odnieść się do rzutu karnego, którego przed przerwą nie wykorzystał Bartłomiej Pawłowski. – Jak ma się karnego i się go nie wykorzystuje, to zawsze jest niedosyt, bo to była najlepsza okazja. Myślę, że gdyby padł gol, to ten mecz mógł się tak zakończyć – uważa. – Wracamy z punktem. Bez gola zdobytego, ale też bez straconego. Trzeba go docenić.
Niedźwiedź dodał, że Pawłowski był wyznaczony jako pierwszy strzelec jedenastki. – Żałuję, że mu się nie udało, bo wiedzieliśmy, jak ważny to mecz dla niego. Gdy gra się przeciwko byłemu klubowi, to serce zawsze biej mocniej. Myślę, że Bartek pracował wystarczająco nad karnymi. Dzisiaj mu się nie udało, ale w kolejnych meczach będzie pewnym wykonawcą.
CZYTAJ TEŻ: Bułgar i Hiszpan najsłabsi [OCENY PIŁKARZY WIDZEWA]
Pawłowski po raz pierwszy w tym sezonie zagrał od pierwszej minuty mając obok Jordiego Sancheza. – Podjęliśmy taką decyzję już po poprzednim meczu. Chcieliśmy, by zagrali obaj. Sanchez jest groźny przy dośrodkowaniach, w walce powietrzu i przy prostopadłych podaniach. Liczyliśmy, że będzie ich więcej – powiedział trener. Pytany o to, że Hiszpan często łapany był na spalone stwierdził, że trzeba nad tym popracować.
Dodał też, że zmiany w składzie nie były spowodowane tym, że piłkarze, którzy tym razem usiedli na ławce ostatnio zawiedli. – Po prostu mamy szeroką kadrę i inni dostali szansę, np. Juljan Shehu, który spełnił swoją rolę.
Dość szybko Niedźwiedź zmienił Bożidara Czorbadżijskiego, który grał słabo. Trener Widzewa tłumaczył jednak, że była to zmiana taktyczna. – Wszedł Yeboah i mieliśmy problem szybkościowy. Baliśmy się, że dostanie długą piłkę do przodu. Bożidar bardzo dobrze czuje się w powietrzu, tutaj potrzebowaliśmy kogoś szybszego. Stąd wejście Martina Krezurieglera, który zresztą w ostatniej chwili wybił piłkę zawodnikowi Śląska. Z tego samego powodu później za Nunesa wszedł Kun – wytłumaczył.