Moi piłkarze już wiedzą, że u mnie nie obowiązuje zasada, że zwycięskiego składu się nie zmienia – mówi trener Widzewa Janusz Niedźwiedź.
W niedzielę o godz. 12.40 w Sercu Łodzi Widzew rozegra trzeci mecz tego sezonu Fortuna 1. Ligi. Jego rywalem będzie Chrobry Głogów, który tak jak łódzki zespół zdobył komplet punktów. – Nie patrzę na tabelę: która drużyna jest na którym miejscu, bo za nami dopiero dwie kolejki. Po 10, 12 będzie można spojrzeć i zobaczyć, kto co zrobił i w jakim miejscu jest – czy w górze, czy w dole, a może w środku tabeli – mówi Niedźwiedź. – Z jednej strony dwie wygrane Chrobrego to niespodzianka, ale mecze w pierwszej lidze pokazują, że może się to wszystko różnie układać. Odra Opole, która wyraźnie przegrała pierwszy mecz, drugi wyraźnie wygrała. My musimy grać swoje, ale oczywiście trzeba być czujnym cały czas, bo groźnie dla nas może być zarówno w pierwszej, jak i 95. minucie.
Zarówno on, jak i Patryk Stępiński oraz Karol Danielak, którzy w piątek spotkali się z dziennikarzami, przyznali, że nie mogą doczekać się na mecz w Łodzi. – Nie czekaliśmy długo na mecz w Sercu Łodzi, ale stęskniliśmy się za atmosferą w Sercu Łodzi – mówi Niedźwiedź.
– Zawsze, gdy się wygrywa, to chciałoby się grać jak najszybciej i tak jest też z nami. Moglibyśmy grać co trzy dni, co zresztą zaraz nas czeka. Oby kolejne mecze układały się tak, jak te poprzednie – mówi z kolei Stępiński.
Widzew ma na swoim koncie dwa zwycięstwa. Pierwsze z Sandecją Nowy Sącz bez straty gola i drugie z Zagłębiem Sosnowiec, kiedy pierwszy stracił gola. – Byłem ciekawy, jak zareagujemy na stratę bramki. Kluczowe jest, by wtedy nie tracić chłodnej głowy i dalej trzymać się planu. W Sosnowcu dosyć szybko strzeliliśmy bramkę, a potem poszliśmy za ciosem i drugą. Reakcja była bardzo pozytywna. Nawet jednak, gdyby się nam to tak szybko nie udało, to chciałbym, aby drużyna nie traciła głowy, bo gola strzelić można nawet w 90. minucie. Kluczem jest to, byśmy do końca byli emocjonalnie stabilni – wyjaśnia trener łodzian.
W Sosnowcu bramka dla rywali padła po błędach środkowych obrońców i bramkarza, ale analiza tego zdarzenia jest już dawno za drużyną. – Nie zamiatamy spawy pod dywan. Nawet, jak nie pada gol po jakimś błędzie, to w swoim gronie wyjaśniamy, co się zdarzyło. Pytamy zawodników o to, jak oni to widzieli, a my trenerzy mówimy im, jak powinni się zachować. Czasu nie cofniemy, ale na przyszłość będziemy wiedzieć, jak nie popełniać takich błędów – mówi Niedźwiedź.
Trener czerwono-biało-czerwonych znów będzie miał kłopot… bogactwa, bo do gry pali się wielu piłkarzy, a tymczasem trudno posadzić kogoś z pierwszej jedenastki na ławce po dwóch wygranych. – U mnie tak nie ma – zaznacza trener. – Każdy, kto jest we kadrze, jest brany pod uwagę do gry na poważnie. Nie jest tak, że ktoś jest rezerwowym i ma poczucie, że po zwycięstwach nie ma szans na wskoczenie do składu. Moi piłkarze już wiedzą, że u mnie nie obowiązuje zasada, że zwycięskiego składu się nie zmienia. O tym, kto gra, decydują: forma w ostatnim meczu, jaka była realizacja zadań, wykonana praca plus plan na przeciwnika. Skupiamy się oczywiście na sobie, ale nie zapominamy też o rywalu. Na treningach tak rotujemy w grach, że piłkarze nie mogą być pewni, czy w następnym meczu zagrają. Każdy musi czuć się ważny i każdemu możemy dać możliwość gry od początku. Wszyscy muszą wiedzieć, że mają szansę wyjść na boisko, bez względu na to, czy ostatnio wygraliśmy czy przegraliśmy.